Nie żyje Marian Półtoranos
20 listopada 2015 r. zmarł Marian Półtoranos. Znany nie tylko w powiecie kłodzkim animator kultury, reżyser teatralny i pedagog miał 67 lat.
Odszedł od nas Marian Półtoranos, człowiek niezwykle zasłużony dla kłodzkiej kultury - poinformował burmistrz Kłodzka, Michał Piszko - Animator, reżyser teatralny i pedagog. Twórca i dyrektor Teatru KO-KU, Dyrektor CEK-u, dyrektor artystyczny Kłodzkiego Ośrodka Kultury, szef Międzynarodowego Festiwalu Zderzenie, Kanclerz Kapituły Hrabstwa Kłodzkiego. Wybitny twórca ponad 50 spektakli teatralnych. Ale także człowiek - jak zaznaczają jego znajomi - który odkrył dla wielu kłodzczan teatr.
Tak Mariana Półtoranosa wspomina Jego długoletni przyjaciel, Janusz Skrobot.
Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść – niepokonanym…
Wieść o śmierci Mariana Półtoranosa dotarła do mnie w piątkowe południe 20 listopada br. i nie wiem zupełnie dlaczego, ale natychmiast przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie przed schodami KOK-u w jakieś popołudnie, bodaj 1987 roku. Stał wraz z Bogusiem Michnikiem, który powiedział do mnie – „Poznajcie się, to jest Marian - facet od teatru”.
I stworzył ten teatr – ogromny – jak na nasze małe Kłodzko, ale nie tylko, bo dzięki niemu byliśmy znani w całej Polsce.
Pamiętam jego pierwsze spektakle w KOK-u. Gabrysię Muskałę i ich „Lalki – siostry moje”, Marlenę Solską- „Dziewczynę z Arkansas”, „Portrety moich żon” z Markiem Mazurkiewiczem i „Zarobić na chleb” z Wackiem Traczem. Prasa wówczas pisała o nim „Król monodramu”, bo był takim właśnie królem. Reżyserem, któremu pękała głowa i dlatego musiał chodzić w opasce. Tryskający energią i pomysłami uparciuch niechętnie słuchający uwag innych, ale zawsze rzetelny i kreatywny w tym co robił. Poszukujący stale nowych rozwiązań nie tylko w swoim teatrze, ale i pracy edukacyjnej, i społecznej. Mało mu było stworzenia CEK-u. Stworzył klasy teatralne, „tulił do serca” młodzież - „Upadki Bunga” przeszły już do legendy miasta jako nocne działania gościa z opaską i niesfornych nastolatków. Nocne, cekowskie gadanie - niby o niczym ważnym, a jednak rodzące następne pomysły na kolejny festiwal teatralny, kolejne przedstawienia, wystawy i spotkania w wybitnym twórcami sceny.
Byłeś takim dobrym demiurgiem dla grupy „wyznawców”, który umiał poradzić i zganić. Uwielbiany przez bliskich sobie i nielubiany przez władzę, zwłaszcza tę szpetną, ostatnią, która Cię zmarginalizowała jako twórcę. Zabrała „Zderzenia” i możliwość tworzenia. Cierpiałeś, ale nie dawałeś po sobie tego poznać. Gasłeś w oczach. Taki byłeś. Pewnie myślami budowałeś kolejne sceny przedstawienia, którego już nie miałeś szans wystawić.
Dzisiaj, kiedy Cię brakło, brakło człowieka, z którego powinniśmy być dumni, chociażby tylko z tego powodu, że mieliśmy okazję Cię znać. Ja jestem.
Marianie… Przyjacielu, Reżyserze i Dyrektorze, jakże szkoda, że to już ostatni Twój spektakl, a Ty - Ty nie usłyszysz oklasków…
Janusz Skrobot
Komentarze (14)