Spotkanie z Krzysztofem Łagojdą i jego BARDZO WAŻNĄ książką o stalinizmie na ziemi kłodzkiej [AKTUALIZACJA]
Tej książki nie da się po prostu ot tak przeczytać, ale każdy komu bliska jest ziemia kłodzka, powinien ją mieć. Po co? By krok po kroku zgłębiać mroki naszej historii. Po lekturze dzieła „Cztery filary stalinizacji. Ziemia kłodzka w czasach systemu totalitarnego 1948-1956” autorstwa dr. Krzysztofa Łagojdy, trudno będzie usprawiedliwiać swoich ojców czy dziadków często u nas powtarzanym hasłem: „Takie były czasy...”.
AKTUALIZACJA. Krzysztof Łagojda spotkał się z miłośnikami historii w środę, 26 czerwca, w Muzeum Ziemi Kłodzkiej. Autorowi towarzyszyła jego promotorka prof. Małgorzata Ruchniewicz, dobrze znająca historię naszych stron, a zasługę mająca dla nas wielką jako współautorka zbioru „W kraju Pana Boga. Źródła i materiały do dziejów Ziemi Kłodzkiej od X do XX wieku”. A że rozmowę prowadziła Irena Klimaszewska, ani przez chwilę nie mieliśmy wątpliwości, że dobrze trafiliśmy. To było BARDZO WAŻNE spotkanie.
Gdy rok temu z okładem dr Łagojda, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu, opowiadał w Kłodzku o tym, co znalazł w archiwach na temat lokalnej sieci agenturalnej, wymienił jedno nazwisko. Teraz pisze też o tych, którzy katowali zatrzymywanych. „Wieczorem w areszcie MO zjawił się starszy referent UB Jan Erdman i wezwał do siebie [Mariana] Ciurlika. Wraz z dyżurnym milicjantem Władysławem Dąbrowskim zaczęli bić zatrzymanego po twarzy i kopać, używając także kija i gumy” – to historia z Międzylesia z 1947 roku. Kto doniósł?
– To jest analiza naukowa, a nie rozprawa polityczna – zaznaczyła na wstępie o książce swojego doktoranta prof. Ruchniewicz. O sam dodał, że to jest manifest. – Ten system nie powstał z niczego. Tworzyli go ludzie – mówił historyk młodego pokolenia, rocznik 1990. I stanowczo oznajmił: – W tym systemie nie było niczego dobrego. Zatem jak rozumie swoją powinność historyka? Badać przeszłość uczciwie i konsekwentnie. Na przyszły rok zapowiedział wydanie kolejnej książki. Mają to być sylwetki „ludzi władzy” na ziemi kłodzkiej z czasów stalinowskich.
Już w tej możemy znaleźć sylwetki dziesiątek funkcjonariuszy UB: Władysław Klimczak, syn Józefa i Katarzyny, Czesław Cipiński, syn Franciszka i Marii, Henryk Szanciło, syn Juliana i Stanisławy, Franciszek Tracz, syn Jana i Anny, Stanisław Muck, syn Józefa i Katarzyny. To tylko kilka nazwisk. Ludzie tacy jak my... Oprawcy! Wszyscy oni, nawet wedle UB-eckich standardów, „nadużywali władzy”. Po co po tylu latach do tego wracać? Historyk nie pozwala zapomnieć. „Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy / I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta” [Czesław Miłosz].
Autor nie ucieka od tematów zakłamanych też w świecie wielu ofiar, ich rodzin czy różnej maści sensatów. „Kiedy pisze się o kadrach kierowniczych UB, tematem newralgicznym i zarazem bardzo skomplikowanym jest zagadnienie narodowościowe, a dokładnie problem zatrudnienia w UB Żydów i osób pochodzenia żydowskiego” – czytamy u dr. Łagojdy. Jak naukowiec rozstrzyga problem osławionej odpowiedzialnością za stalinizm „żydokomuny”? Po swoich badaniach stwierdza: Żydów w UB na ziemi kłodzkiej było kilka procent.
I tak krok po kroku, temat po temacie dr Łagojda analizuje historię, o której wielu wolałoby zapomnieć, zbywając ten okres wyświechtanym „Takie były czasy...”. Czasy były takie, jak opisuje historyk na podstawie archiwów. Brak jest w tym podstawowy i już nie do usunięcia. Nie ma w archiwach drugiej strony, czyli opowieści tych, którzy nie godzili się z reżimem. Tu, niestety, przegapiliśmy jako historycy lata, gdy jeszcze wielu z nich żyło. Dziś nawet rodziny niewiele wiedzą o życiu swoich dzielnych ojców czy dziadków [oczywiście wśród nich były też kobiety]
„Z niecierpliwością czekamy na książkę dr. Łagojdy. Podobnie, jak na kolejne spotkanie z historią w Muzeum Ziemi Kłodzkiej” – tak kończyliśmy nasz tekst jeszcze w 2023 roku [więcej TUTAJ]. Pierwsze się spełniło. Mamy do czynienia z bodaj NAJWAŻNIEJSZĄ książką traktującą o dziejach ziemi kłodzkiej ostatnich lat. Teraz czekać będziemy na kolejną. A czy nie lepiej te mroczne sprawy zamieść pod dywan? – Uprawiamy historię, żeby zrozumieć człowieka w ekstremalnych warunkach, a nie dla jakiejś polityki historycznej – podkreśliła prof. Ruchniewicz. [kot]
PS Wrocławski IPN pochwalił się, że podczas spotkania w Kłodzku sprzedanych zostało 41 egzemplarzy książki dr. Łagojdy. Książki naukowej i wcale nie taniej! Już to świadczy o zainteresowaniu tematem.
Przeczytaj komentarze (1)
Komentarze (1)