Krzysztof Janczak: Kluczowe tygodnie na horyzoncie

poniedziałek, 27.7.2020 12:55 392 0

Dokładnie 3 sierpnia ruszają przygotowania siatkarzy KFC Gwardia Wrocław do nowego sezonu. Rozgrywki TAURON 1. Ligi Mężczyzn zapowiadają się interesująco, ale zanim zostanie przecięta wstęga, przez Gwardzistami… sporo roboty. Nie tylko o obowiązkach okresu przygotowawczego opowiada trener Krzysztof Janczak.


Zadowolony z budowy zespołu?

Krzysztof Janczak, trener KFC Gwardia: – Pod względem siatkarskim i mentalnym dobraliśmy solidną drużynę. Jednak nie tylko ja jestem jej autorem. Sporo dyskutowaliśmy, zarówno w sztabie, z Pawłem Siezieniewskim. Również z zarządem, mocno zaangażowanym, a dodatkowo przeliczającym pomysły na złotówki, dając możliwości do działania. Zdecydowanie to była praca zespołowa.

Lista siatkarzy, których chciałeś mieć w drużynie, była długa?  

– Trochę tych nazwisk było, przyznaję. Przykładowo, na pozycji przyjmującego początkowo było wpisanych około trzydziestu nazwisk. W końcu zamknęliśmy się na dziesięciu i później już było łatwiej, o ostateczne ustalenia. Paweł Siezieniewski przy tych rozmowach spełniał bardzo ważną rolę. To znana postać w środowisku i zupełnie inaczej przebiegały negocjacje, kiedy trafia się na takiego człowieka, z nazwiskiem.

Był jakiś klucz do ułożenia takiego składu?

– Dwie składowe. Umiejętności i podejście mentalne. Ze mną nie pracuje się łatwo, muszę to przyznać, dlatego w drużynie potrzebni byli siatkarze, którzy nie pękają. Droga do sukcesu bywa bardzo wyboista. Nie przepadam za ludźmi, którzy tylko przytakują, nie dając czegoś od siebie. Celna kontra, wypunktowanie czegoś istotnego, cenię takie zachowania. Z jednym, małym zastrzeżeniem… Nie możemy takich dyskusji prowadzić w trakcie treningu. Co do budowy drużyny, mieliśmy też kilka transferowych strzałów, które nie były do końca planowane, ale akurat dobrze się ułożyło w danym momencie. Takim przykładem jest Bartek Pietruczuk. Rozmawiałem z nim w poprzednim sezonie o przenosinach do Wrocławia. Wtedy nie do końca było jednak wiadomo, na ile będziemy sobie mogli finansowo pozwolić, dlatego po ludzku, rozeszliśmy się w swoje strony. Zrobiliśmy to jednak jak należało, dzięki czemu za drugim podejściem mogliśmy rozmawiać już w innej atmosferze, operując konkretami. Sam siatkarz dostał też pozytywne sygnały odnośnie realiów panujących w naszym klubie. Kolejna sprawa, trzon zespołu. To dla mnie bardzo ważne, że został zachowany.

Trzon, czyli fundament.

– Dokładnie. To również ukłon w stronę siatkarzy za pracę, jaką wykonali. Nie z wszystkimi mogliśmy być dalej w jednym zespole, ale na pewno każdemu należy się podziękowanie za całokształt, jaki stworzyliśmy w poprzednim sezonie. Jaką siatkarze byli grupą, jak reagowała na ich grę publiczność, w jaki sposób prezentowali się również poza boiskiem, biorąc udział w wielu aktywnościach, związanych chociażby z marketingową stroną klubu.

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)