Wrocław złamał standardy praw człowieka? Tak twierdzi Amnesty International
Amnesty International oskarża Wrocław o łamanie standardów praw człowieka w sprawie likwidacji koczowiska przy ulicy Paprotnej. - Władze Wrocławia złamały wszelkie standardy prawa międzynarodowego i praw człowieka! Decyzja o likwidacji koczowiska, nawet motywowana względami bezpieczeństwa, nie zwalnia władz miasta z obowiązku odpowiedniego poinformowania zagrożonych osób i wyznaczenia czasu na zabezpieczenie swojego dobytku, zapewnienia im odpowiedniego alternatywnego miejsca zamieszkania oraz odszkodowania za poniesione straty. Władze miasta powinny zapewnić, że w następstwie wysiedlanie nikt nie stanie się bezdomny lub narażony na inne naruszenia praw człowieka – oświadcza Amnesty International Polska.
W środę decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego "uprzątnięto" baraki przy Paprotnej pod nieobecność mieszkających tam Romów.
CZYTAJ: Koparki zniszczyły romskie baraki przy Paprotnej. Bez uprzedzenia! [FOTO]
Miasto twierdzi, że baraki były niezamieszkałe i że nikogo tam nie było. Podobnie na blogi.wroclaw uważa Anna Józefiak-Materna, dyrektorka wrocławskiego MOPS-u. - Zamieszkujący je wcześniej ludzie byli wielokrotnie informowaniu o tym, co nastąpi, a także oferowane im były zastępcze kwaterunki i rozwiązania. Być może dlatego to koczowisko było od pewnego czasu niezamieszkane! Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego prawomocną decyzją zobowiązał gminę jako właściciela działki do likwidacji powyższej samowoli pod groźbą określonych prawem sankcji.Takich i podobnych nakazów w tak wielkim organizmie miejskim, jakim jest Wrocław, rocznie są dziesiątki.
Innego zdania są sami Romowie i Nomada. – Tam były nasze pieniądze, dokumenty, leki i pieluchy dla dzieci. Teraz nie mamy nic - mówili nam w środę Romowie z Paprotnej.
Maciej Mandelt z wrocławskiej Nomady informuje Doba.pl, że w czwartek udał się z Romami z Paprotnej na komisariat policji złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Mandelt twierdzi, że zarówno miasto jak i MOPS doskonale wiedzieli, iż Romowie na Paprotnej mieszkają. – W barakach były wartościowe rzeczy, takiej jak 2 tysiące złotych w kurtce schowanej pod kanapą, agregatory prądotwórcze, na które Romowie mieli faktury, dokumenty, akty urodzenia dzieci, meble, sztućce, zdjęcia rodzinne – wymienia.
CZYTAJ OŚWIADCZENIE NOMADY WS. LIKWIDACJI BARAKÓW
Nomada od środy próbuje się dowiedzieć, gdzie są rzeczy z baraków. – Najpierw byliśmy zbywani przez Zarząd Zieleni Miejskiej, który potem przekierował nas do urzędu miasta. Tam powiedziano nam, że baraki były puste. Okazało się jednak, że jeden z dziennikarzy pojechał za wozami, które wywoziły rzeczy z baraków. Tam, na jednym z wysypisk, Trajan – Rom mieszkający przy Paprotnej, znalazł część swoich dokumentów.
Jak się dowiedziała Nomada, rzeczy Romów zostały wywiezione na dwa wysypiska śmieci – jedno z nich jest pod Oleśnicą. Niestety żaden urzędnik nie chce udzielić Nomadzie informacji, gdzie znajdują się rzeczy z baraków, gdyż wszyscy zgodnie twierdzą, że baraki przy Paprotnej były nieumeblowane i opuszczone.
- Mówi się, że podobne plany wyburzenia są w stosunku do koczowiska przy Kamieńskiego – dodaje Mandelt.
My czekamy na informację z urzędu miasta odnośnie całej sytuacji. Zapytaliśmy magistrat o to, dlaczego twierdzi, że przy Paprotnej nikt nie mieszkał. Postawiliśmy również pytania o wywiezione rzeczy i los koczowiska przy Kamieńskiego.
Adriana Boruszewska Doba.pl
Przeczytaj komentarze (5)
Komentarze (5)
353121,wycinaja-drzewa-zakopuja-smieci-k
oczowisko-romow-okiem-czytelnika-zdjecia
,id,t.html to właśnie ci biedni Romowie, wynocha z...