Gwardia Wrocław przegrywa mecz na teren lidera 1. Ligi

poniedziałek, 5.11.2018 15:00 775 0

Godzina do zapomnienia i zryw, który ostudzili sędziowie. Tak można w jednym zdaniu streścić wyprawę siatkarzy Gwardii na teren lidera 1. Ligi. Lechia Tomaszów Mazowiecki wygrała za trzy punkty, choć wrocławianie kilka razy odgryźli się faworytowi, jak na drużynę z czołówki przystało. To było jednak za mało, żeby myśleć o zdobyczy punktowej wywiezionej z obiektu niepokonanego rywala.


Do Tomaszowa Mazowieckiego wrocławski zespół przyjechał bez Michała Superlaka. Drugi pod względem najlepiej punktujących w drużynie trenera Piotra Lebiody przeżył tydzień pod znakiem narodzin syna Filipa oraz… anginy. Z drugiego z wymienionych powodów atakujący nie brał udziału w treningach Gwardii, a dodatkowo utrudniło to również odwiedziny wybranki i swojego potomka w szpitalu. W przypadku wyjazdu do Tomaszowa Mazowieckiego istotniejsze było jednak to, że „Supi” musiał pauzować na boisku.

Pomysłem sztabu szkoleniowego na brak Superlaka było przekwalifikowanie z przyjęcia na atak Łukasza Lubaczewskiego. Plan wypalił w sobotę tylko w przypadku pierwszych kilku piłek. Im dalej w mecz, więcej dobrego można było powiedzieć o Mateuszu Śnieżku, drugim z atakujących – obok Superlaka – w kadrze Gwardii. „Śniegu” skończył mecz na przyzwoitym plusie, w ataku na 15 prób grając na poziomie 53 % skuteczności.


Samo spotkanie dla siatkarzy Gwardii miało dwa oblicza. Pierwsze, brutalne, kiedy właściwie tylko czekaliśmy na to, co zrobi rywal. Dobitnie pokazał to zwłaszcza set numer 2, gdzie gospodarze przewieźli się po drużynie z Wrocławia, wygrywając do 11. Pomimo swoich problemów, dokładając do tego hokejowe zmiany trenera Lebiody, ruszyło w końcówce – wydawało się – meczu. Trzeci set i wyrównana walka zwiastowała, że można powstrzymać Wiktora Musiała i spółkę. Gospodarze odskoczyli na finiszu, ale nawet przegrywając 19:24, Gwardia nie poddała się. Na zagrywce pojawił się Błażej Szymeczko i przyjezdni ruszyli na dobre. Odrobienie strat i zwycięstwo do 29 warto zapisać po stronie partii tradycyjnych dla tego sezonu. Albo powyżej 30 punktów, albo wcale.

- Po pierwsze, gratulacje dla zespołu lidera z Tomaszowa Mazowieckiego. Niepotrzebnie sędziowie włączyli się do tego, co działo się na boisku. Nagle sędzia na stołku widzi akcje przy antence, od strony, której nie jest sposób dostrzec. Dodatkowo kartka za to, że zawodnik przedłuża grę, idąc na zagrywkę. Ja rozumiem, gdyby był gwizdek i siatkarz coś tam zaczyna kombinować. A tu bez gwizdka, po prostu wymienił piłkę, która była mokra. Po niemal co drugiej akcji, kiedy tylko zawodnik się przewrócił na parkiet, wbiegały dzieci od wycierania boiska, bo było bardzo gorąco. Dało się to odczuć, sala wypełniona do brzegi, niezłe spotkanie, a tu niestety, niepotrzebne włączenie się sędziego do tego, co mogło się podobać. Dwie kartki niemal pod rząd, które wybiły nas z rytmu. Kto wie, co by było, gdybyśmy nie stracili tych punktów – mówił trener Gwardii Piotr Lebioda.

      KS LECHIA TOMASZÓW MAZOWIECKI – KS GWARDIA WROCŁAW 3:1 (19, 11, -29, 20)

Lechia: Musiał (23), Neroj (4), Rusin (17), Gutkowski (10), Toma (10), Janus (3), Bonisławski (libero) oraz Pigłowski, Sobolewski, Miniak.

Gwardia: Szymeczko (4), Lubaczewski (4), Naliwajko (14), Nowosielski (1), Maruszczyk (11), Olczyk (6), Dzikowicz (libero) oraz Obrempalski, Sternik (3), Fijałka, Kaźmierczak, Lebioda (libero), Śnieżek (8).

Autor zdjęć: Aleksandra Twardowska

Dodaj komentarz

Komentarze (0)