Chcąc pomóc, nie zróbmy krzywdy...

środa, 10.5.2023 10:09 108 0

Wiosna za oknem zachęca do długich spacerów na łonie natury. Podziwiając jej uroki możemy na polnych i leśnych ścieżkach napotkać rodzące się w tym okresie młode sarny, daniele, jelenie czy też lisy. Widząc tak urocze maleństwa w wielu z nas uruchamia się ludzka chęć pomocy tym pozostawionym i opuszczonym (w naszym mniemaniu) zwierzętom.

 

Odebraliśmy już pierwsze zapytania, co w takiej sytuacji robić. Pewnie podobne, pojawią się i od Państwa czytelników. Dlatego odpowiadamy.

Po pierwsze i najważniejsze: matka takiego malucha na pewno jest w pobliżu odpoczywając lub żerując, a koźlę, ciele czy lisek spokojnie na nią oczekuję – przekonuje prof. Wojciech Pusz, koordynator Ośrodka Badań Środowiska Leśnego w Złotówku UPWr. – One są przygotowane do instynktownego bezruchu, a nie wydzielając zapachu nie zwabią drapieżników. Pomaga im w tym kamuflaż w postaci cętkowanej sierści. W momencie, gdy człowiek je dotknie i pogłaszcze, pozostawia na ich sierści swój zapach, który spowoduje, że matka zamiast zająć się maluchami pozostawi je na bez opieki – podkreśla profesor i dodaje, że nieco podobna sytuacja ma miejsce w przypadku tzw. podlotów. To pisklęta, które przebywają już poza gniazdem, ale jeszcze nie są zdolne do samodzielnego lotu. Rodzice nadal się nimi opiekują, dostarczając pokarm i chroniąc przed drapieżnikami (np. kotami).

 

Zdarza się niestety, że człowiek, widząc takiego malucha zabiera go z miejsca w którym przebywa, chcąc w swojej nieświadomości mu pomóc. Rodzice następnie bezskutecznie szukają swojego potomstwa... Pamiętajmy: nie dotykajmy i nie zabierajmy dzikich maluchów, chcąc im pomóc. Przyroda rządzi się swoimi prawami i sobie bez nas poradzi. To my możemy niechcący zrobić tym zwierzętom krzywdę – podsumowuje prof. Wojciech Pusz.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)