Świdnicki pedofil na bilboardzie kampanii informacyjnej
Polska Fundacja Narodowa w porozumieniu z Ministerstwem Sprawiedliwości rozpoczęła właśnie kampanię "Niech zostanie tak jak było". Na jednym z bilboardów ustawionych w centrum Warszawy przywołana została sytuacja ze Świdnicy, która bulwersuje już nie tylko mieszkańców naszego miasta, ale i cały kraj.
Choć opozycja zarzuca rządzącym, że kampania to kolejna zagrywka polityczna, wielu jednak dostrzega konieczność przeprowadzenia rewolucji w polskim sądownictwie. Przykłady na opieszałość lub wydawanie bulwersujących wyroków można mnożyć. Także w naszym mieście.
Akcja informacyjna na dobre ma wystartować już w piątek. Hasło "Niech zostanie tak jak było" wprost nawiązuje do słów prof. Andrzeja Rzeplińskiego, który wypowiedział je w trakcie jednego z lipcowych protestów w obronie sądów.
Wracając jednak do sprawy świdnickiego pedofila. Do zdarzenia doszło około rok temu w jednym z mieszkań w śródmieściu. To tam mieszka 26-latek, który w przerwie odsiadywania wyroku za gwałt na 14-letnim chłopcu, ponownie dokonał czynności seksualnej, tym razem zmuszając do seksu oralnego 5-letniego chłopca, synka swojej znajomej. Całość nagrał telefonem komórkowym. Wpadł przy okazji innej sprawy, która dotyczyła posiadania pornografii dziecięcej i udostępniania jej.
Ustalenia śledczych były wstrząsające.
- Chłopiec został co najmniej trzykrotnie zmuszony do seksu oralnego z podejrzanym (od maja 2015 do sierpnia 2016). Tomasz Ł., wszystko nagrał na swój telefon komórkowy, za co postawiliśmy mu kolejny zarzut. Kazał też chłopcu patrzeć na wykonywane przez siebie czynności masturbacji. 26-latek nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów - komentował wówczas prokurator rejonowy, Marek Rusin.
Proces mężczyzny ruszył kilka miesięcy temu. Na pierwszej rozprawie oskarżony był nieobecny, ale za to już na drugiej pojawił się w towarzystwie opiekuna. Ze względu na dobro dziecka sąd postanowił wyłączyć jawność.
Dlaczego pedofil nie został aresztowany? Wielokrotnie wyjaśniał to prokurator rejonowy, Marek Rusin. Powód jest prozaiczny. Polskie więzienia nie są przystosowane do odbywania kary przez chorych neurologicznie (oskarżony choruje na stwardnienie rozsiane i porusza się na wózku).
Pokłosiem szumu medialnego, który przetoczył się przez Polskę w sierpniu, będzie specjalne posiedzenie wrocławskiego sądu podczas, którego zapaść ma decyzja co do osadzenia 26-latka. Termin to połowa września. Najpierw jednak potrzebne są kolejne opinie biegłych, którzy muszą wypowiedzieć się na temat aktualnego stanu zdrowia mężczyzny i zgoda zakładu karnego.
Tomaszowi Ł., grozi 12 lat pozbawienia wolności. Do zarzucanych czynów się nie przyznaje.
Przeczytaj komentarze (13)
Komentarze (13)
Walerian Domanski Kupno ksiegarniagazetypolskiej.pl
Innym przykładem jest gościu, co dwie kobitki w Marcinowicach tirem zabił i co, praktycznie za nic nie odpowiedział. Setki biegłych i opinii i gościu po wolności chodzi. A przypominam, że nie miał prawa jazdy ani uprawnień do prowadzenia tira! Dla mnie to jest jak zabicie z użyciem jakiegoś narzędzia (auta). Ale dla sądu to już nie!
Sąd w Świdnicy to patologia.
Takie mam zdanie.