Vito Bambino miał koncert w Kłodzku. Pojawił się w „Chrobrym” i dał czadu... Niemal bez przerwy gadał [FOTO]

piątek, 6.9.2024 23:34 4077 2

To jest tekst wyłącznie dla dorosłych, zwłaszcza dla rodziców lub tych, którzy wychowują nastolatków. Vito Bambino, a właściwie Mateusz Dopieralski, to gwiazda show-biznesu, ale na spotkaniu z młodzieżą I Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Chrobrego dał prawdziwy koncert. Tym razem jednak nie śpiewał, ale mówił. O czym? Jak zwykle, o życiu. To była bardzo długa lekcja.

Trudno w to uwierzyć, ale po godz. 14:00 w piątek 6 września, do „Chrobrego” weszło dwóch dżentelmenów: gwiazdor muzyki pop, czyli właśnie Vito Bambino, i Michał Nocoń, aktor i reżyser teatralny związany z ziemią kłodzką. Co łączy obu panów? O tym za chwilę. Przywitali ich dyrektor szkoły Marcin Klimaszewski i jej uczeń, Mikołaj Manikowski. I co? Poszli do wirydarza, czyli dawnego klasztornego ogrodu.

Kiepski wstęp, jak na sensacyjne spotkanie, do którego tam doszło. Przed zaimprowizowaną sceną czekali już uczniowie „Chrobrego”, w pierwszym rządzie – jakżeby inaczej – grupa teatralna Dzikie koty. I tu przyszedł czas na suspens. „Koty” na co dzień inspiruje do pracy Michał Nocoń, który był... pierwszym profesjonalnym nauczycielem aktorstwa Mateusza Dopieralskiego, dziś znanego jako Vito Bambino.

Tak dwie gwiazdy, a przy tym przyjaciele, zaproponowały rozmowę przyszłym gwiazdom, których w „Chrobrym” jest bez liku. I pierwsza lekcja: szacunek. To nie był gwiazdorski popis, nie było demonstracji pod hasłem „jaki to ja jestem fajny”, ale opowieść o drodze, która prowadzi na szczyt, czy rzeczywiście warto tam się znaleźć i jak należy tam zmierzać, by tego potem nie żałować. Słowem kluczem okazało się „szczerość”.

Przytoczymy fragmenty ze spotkania, które trwało dobrze ponad godzinę, czyli tyle, ile klasyczny koncert. A były i bisy!– To nie jest artysta, to jest człowiek – dość zaskakująco przedstawił gościa Michał Nocoń. A wyjaśnienie zdumiało jeszcze bardziej: – On nie śpiewa piosenek. On na scenie opowiada o swoim życiu. A reżyser poznał je już dość dawno. Przyszły gwiazdor miał wtedy 14 lat i żył z rodzicami w Niemczech.

Czy nastolatkowi, który w domu mówił po polsku, a chodził do niemieckiej szkoły, było wówczas łatwo? Miał problemy jak niemal każdy młody człowiek. I podał przykład: – Mama mi powtarzała, że mam odstające uszy. On sam, żeby oswoić ten „feler” i rozbroić bombę, sam mówił wtedy rówieśnikom: – Mam odstające uszy. Nie dotykały go więc drwiny. W końcu uznał, że uszy mu wcale aż tak nie odstają. I teraz zdjął czapkę.

Teatr dla obu panów to nie tylko sztuka, ale i właśnie oswajanie rzeczywistości. Michał Nocoń zaproponował nastoletniemu jeszcze Mateuszowi rolę Mefistofelesa w adaptacji „Fausta”. Ten musiał do niej jednak przywdziać – on, hiphopowiec i młodzian, który wielbił amerykańską koszykówkę – różowe spodnie. – No, chyba ty! – przypomniał swoją ówczesną reakcję Vito Bambino. I tu dał młodszym kolegom kolejną lekcję.

– Gdy w teatrze odważysz się ubrać różowe spodnie, w realnym życiu zniesiesz wiele... – powiedział. A Michał Nocoń dodał wówczas, że po to pracuje w „Chrobrym” z Dzikimi Kotami, by w bezpiecznym środowisku członkowie tej grupy uczyli się traktować sztukę jako wstęp do realnego życia. Teatr jest jego dobrą szkołą. Vito Bambino, sam utalentowany i nagradzany w Niemczech aktor, przyznał rację swojemu mistrzowi.

„Ja z grubej skóry uszyty mam frak” – wokalista zacytował swój tekst. I przyznał się do wielkiego odkrycia, którego dokonał, gdy miał już 25 lat. Z wykształcenia jest „przedszkolankiem”. Po maturze pół roku pracował jednak w sklepie w Irlandii, żeby zarobić na uczelnię aktorską w Polsce. Dostał się w końcu do prywatnej szkoły w Kolonii, za którą sam płacił. Musiał na to zapracować. Szybko przyszły sukcesy, choć nie muzyczne.

A to odkrycie? Zmienił nie styl, ale podejście do tego, co robi. – Nie miałem więcej talentu, nie potrafiłem lepiej zaśpiewać, ale zacząłem robić to szczerze – powiedział uczniom. – To pomaga – przekonywał. Od tego czasu przekazuje dużo siebie w tekstach, a słuchacze mają do wyboru: przyjąć to albo nie. Pierwsi wchodzą w jego świat, czasem nawet zbyt mocno. – Muszę sobie z tym nauczyć radzić – przyznał piosenkarz.

O życiu prywatnym, rodzinie wiele nie opowiadał. Ale tego, co jest dla niego ważne, nie krył. – Jestem ojcem. Mam dwójkę dzieci – powtarzał kilka razy. – Nie chcę nawet o więcej prosić. Teraz chcę być dobrym tatą – to odpowiedź na pytanie, czy spełnił się jako artysta. A co zrobić, żeby zostać gwiazdę? – Nie chcieć nią być... – to jego pierwsza rada. – Cokolwiek byście robili, ważne będzie, czy to wam sprawia radość – dodał.

Vito Bambino za Szymonem Majewskim przytoczył w „Chrobrym” pewną anegdotę. Popularny prezenter natrafił na dwa sąsiadujące wulkany. Sprawdził ich oceny w Google: jeden miał 4,2, drugi 4,6. – Co ten pierwszy robi nie tak? – zastanawiał się. – Każdy z Was to jest wulkan na 5 punktów – mówił potem młodzieży. Sam Vito dodał, czego brakuje Polakom. To pewność siebie. – Weźcie to sobie „do plecaka” – radził.

I znowu szczerość... – Gdyby tak cały czas biegać w masce, to bym nie wytrzymał – mówił o show-biznesie. A żeby nie było tylko poważnie. Wielu zna go ze współpracy z Sanah i bijącej rekordy popularności piosenki „Ale jazz!”– Nie chciałem tego zrobić. Tam jest taka przygrywka straszna... – opowiadał. Dodał, że teraz na imprezach rodzinnych musi to śpiewać. To jednak żart, bo: – Cieszę się, że mnie Zuzia do tego zmusiła.

Artysta ma dystans do siebie. Spotkanie było w szkole, zatem w tej anegdocie musi wystąpić nauczycielka. Spotkał raz taką, która koniecznie chciała z nim mieć zdjęcie. Prosiła, żeby było z całą klasą. Vito zorientował się, że tylko ona tego chce, a uczniowie nie. – A kto to jest? – pytali ją podopieczni. Pani się jednak uparła. W „Chrobrym” to uczniowie chcieli z nim mieć zdjęcia. On nie odmawiał. Nawet dyrektor się „załapał”.

Michał Nocoń podkreślił: – Spotkałem po latach nie artystę, ale człowieka. I młodzież „kupiła” ten przekaz i taką formułę. To była przede wszystkim rozmowa dwóch dobrze znających się panów i tylko kilka pytań od uczniów. Wszyscy się jednak szanowali, choć młodzież od razu przeszła z artystą na „ty”. – Nie jest dla Was za stary na autorytet ?– spytałem. – Nie, ma takie fajne teksty – usłyszałem w odpowiedzi.

I to był finał najlepszego koncertu, jaki mógł dać artysta. Wieczorem śpiewał na 29. Festiwalu Górskim, ale dla nas to był bis do kłodzkiego wydarzenia. W „Chrobrym” dostał prezenty, w tym dresową szkolną bluzę. Natychmiast ją ubrał i chyba na wyrost zadeklarował, że wystąpi w niej w Lądku-Zdroju. A Michał Nocoń zasugerował, że nie musi to być koniec współpracy gwiazdora z kłodzką młodzieżą. Czekamy! [kot]

PS Na koniec pierwszego spotkania Michał Nocoń znów podkreślił, że artyści to też ludzie, porządni ludzie. – Nie wszyscy... – wtrącił wtedy Vito Bambino. Kogo zatem polecił? Kaśkę Sochacką! I jak go tu nie lubić?! Ale choć w kłodzkim „Chrobrym” dzieją się rzeczy niezwykłe, uczniowie mają prozaiczne problemy. Usłyszeliśmy od kilkorga, że nie mogą zostać dłużej, bo nie będą mieli czym wrócić do swoich miejscowości...

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

Odpowiadasz na komentarz:
mama
czwartek, 01.01.1970 01:00
Brawo Chrobry, brawo Marcin Klimaszewski Piszę to ja - mama trójki absolwentów tegoż LO :)
Kiki sobota, 07.09.2024 23:12
Jestem nauczycielką, życzę sobie w przyszłości takich gości w mojej...
mama piątek, 06.09.2024 23:44
Brawo Chrobry, brawo Marcin Klimaszewski Piszę to ja - mama trójki absolwentów tegoż LO :)