Czy coś w naszej polityce może się zdarzyć bez Moniki Wielichowskiej? Liderzy opozycji parafowali umowę koalicyjną
W piątek, 10 listopada, w samo południe została parafowana umowa koalicyjna między liderami PO, PSL, Polski 2050 i Nowej Lewicy. Nie jest zaskoczeniem, że nad porządkiem tego spotkania pięciu mężczyzn czuwała ONA, czyli Monika Wielichowska.
„Ta umowa to szeroki kompromis ale przede wszystkim odpowiedzialność za przyszłość, za państwo, za Polki i Polaków” – skomentowała potem wywodząca się z Nowej Rudy posłanka. I dodała: „To historyczny moment, na który pracowałam, pracowaliśmy”. Żadnej przesadnej skromności. JA pracowałam! Któż tego nie widział, jak w kampanii wyborczej przejechała tysiące kilometrów po Polsce razem z Donaldem Tuskiem?
Przypomnijmy zatem... „Ona jest mi absolutnie niezbędna” – powiedział jeszcze w marcu Donald Tusk w specjalnie nagranym filmie kobietom zgromadzonym w Żelaźnie. I uzasadnił: „Bez niej żaden wyjazd by się nie udał. Cała kampania się właściwe opiera na jej wysiłkach”. Wtedy wątpiliśmy, czy nie odbije się to na wyniku opozycji w powiecie kłodzkim. Czas zatem teraz odszczekać nasze uwagi. Co też czynimy.
Jaka nagroda za ten nieprawdopodobny wysiłek czeka teraz na posłankę Wielichowską? Mówi się, że zostanie wicemarszałkinią Sejmu. Sam Tusk podsyca te spekulacje, ale oficjalnie nie podano jeszcze kandydatów na członków i członkinie prezydium izby niższej parlamentu. Czy jeśli tak się stanie, oznaczać to będzie, że przyszłym premier odcina pępowinę? Przekonamy się w poniedziałek, 13 listopada. [kot]
Zdjęcia: profil na fb Moniki Wielichowskiej.
Przeczytaj komentarze (77)
Komentarze (77)