To już pewne: nie będzie obiecanych przez ministra Dworczyka milionów. PGE pokazało mapę wysiedleń wsi Młoty
Przedstawiciele spółki, która odpowiada za budowę Elektrowni Szczytowo-Pompowej we wsi Młoty w gminie Bystrzyca Kłodzka, zaproponowali mieszkańcom dobrowolny wykup ich nieruchomości, które mają zostać zalane. Oferują pomoc we wszystkich związanych z tym formalnościach, ale kolejny raz zaznaczają: nie będzie żadnych ekstra odszkodowań za wywłaszczenie, o których mówili im politycy.
We wtorek, 7 listopada, z mieszkańcami Młotów i Spalonej rozmawiał Marek Kaźmierczak, prezes spółki PGE INVEST 12. On jak na razie dotrzymuje słowa. Gdy 18 lipca pierwszy raz odwiedził Młoty, powiedział: – Chcemy rozmawiać z Państwem o współpracy. Zapowiadał cykliczne spotkania z mieszkańcami i to, że przedstawi im rzeczoznawcę, który będzie dokonywał wyceny ich majątku. Tak też tym razem zrobił. To Anna Soroka z Wrocławia [na zdjęciu poniżej]. Propozycja ma dotyczyć właścicieli działek w obrębie przewidzianych zbiorników i graniczących z nimi.
Prezes Kaźmierczak zrobił więcej. Przywiózł mapę, na podstawie której mieszkańcy mogli się przekonać, czy ich nieruchomość będzie zalana, a wcześniej zostaną z niej wywłaszczeni na podstawie tzw. specustawy [mapę prezentujemy na zdjęciu poniżej]. W lipcu twierdził, że nie może jej pokazać, bo mogłoby to naruszać wymogi dotyczące przetargu na generalnego wykonawcę [o spotkaniu w Młotach z lipca pisaliśmy TUTAJ]. I – jak nam się wydaje – właśnie na to przede wszystkim czekało około 30 osób zebranych w ośrodku Azyl Między Wzgórzami w Młotach.
Widzieliśmy, że co najmniej kilkanaście osób – ile dokładnie, nie możemy podać, bo PGE INVEST 12 odmówiło nam takiej informacji... – zdecydowało się 7 listopada na podjęcie rozmów w sprawie wykupu ich nieruchomości. Jak ma wyglądać ta procedura? Mówili o tym najpierw w Młotach, a potem w Spalonej, prezes Kaźmierczak i Anna Soroka. Przede wszystkim na koszt spółki dokonana zostanie wycena majątku, potem właściciel dostanie propozycję jej wykupu. Jeśli się zgodzi, będzie po sprawie. Jeśli nie, może czekać. Nie poniesie kosztów wyceny.
Spółka proponuje też pomoc prawników w przypadku nieruchomości o nieuregulowanym stanie prawnym. – Podpowiemy, co zrobić, żeby z tego wyjść – mówił prezes Kaźmierczak. – Posadzimy naszego prawnika, by szukał rozwiązań w przypadku problemów. Dopytaliśmy, co z obawami właścicieli, że PGE wykupi ich nieruchomości, elektrownia nie powstanie, a grunty zyskają na wartości. Usłyszeliśmy, że na żądanie sprzedającego w umowie może znaleźć się klauzula, która nada jej ważność dopiero po decyzji wojewody o ostatecznej lokalizacji ESP.
Dopytaliśmy jeszcze o jedną, niezwykle istotną dla mieszkańców kwestię i powtarzamy teraz to, co pisaliśmy już kilka miesięcy temu: miliona złotych za dom warty 100 tys., jak obiecywał Michał Dworczyk, nie ma co się spodziewać. Oferowane sumy będą równe temu, co znajdzie się w tzw. operatach przygotowanych przez rzeczoznawcę i w „specustawie”. Nawet dziesięciokrotnych „przebitek”, o których mówił w Wójtowicach 19 stycznia minister Dworczyk, nie będzie! [O spotkaniu tym i obietnicach, które wówczas padły, pisaliśmy TUTAJ].
Wszystko pięknie, ale... nie wiadomo, czy budowa ESP w Młotach w ogóle się rozpocznie! Gotowe jest studium wykonalności, do końca roku ma być wyłoniony generalny wykonawca i zakończona inwentaryzacja przyrodnicza. W roku 2024 spółka będzie czekać na tzw. decyzję środowiskową Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowisk oraz o lokalizacji, którą wyda wojewoda dolnośląski. Chyba, że nowy rząd postanowi wstrzymać forsowaną przez PiS inwestycję. – Za miesiąc was nie będzie! – usłyszeli przedstawiciele PGE od uczestnika spotkania w Spalonej.
Gdy Kłodzko szykowało się 19 czerwca na przyjęcie Donalda Tuska, wieś Młoty na zaproszenie stowarzyszenia Niezatapialna Wioska Młoty odwiedziła posłanka Gabriela Lenartowicz z Koalicji Obywatelskiej. – Ta inwestycja nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego – mówiła wtedy. – PiS chce tu przepompować, ale pieniądze – dodała [pisaliśmy o tym TUTAJ]. Sam Tusk obiecał potem Agnieszce Skiminie, prezes stowarzyszenia, że gotów jest „gardło zedrzeć” wspierając jego protesty [więcej TUTAJ]. W kampanii wyborczej opozycji temat jednak zniknął.
Jedno jest pewne, jeśli inwestycja ruszy, gminę Bystrzyca Kłodzka czeka skok cywilizacyjny, który rodzić się będzie jednak w wielkich bólach. Zdaje sobie z tego sprawę burmistrz Renata Surma, która podczas ostatniej pokazówki polityków PiS w bystrzyckim ratuszu [pisaliśmy o niej TUTAJ], nie kryła, że gdy rozpocznie się budowa ESP, 7 najbliższych lat to będzie dla mieszkańców gminy wyzwanie związane z uciążliwością wielkiej budowy. Czy sami mieszkańcy zdają sobie z tego sprawę, czy spodziewają się tylko deszczu pieniędzy, który na nich spadnie?
– Nie ma się co okłamywać, że będzie cisza i spokój – mówił w Spalonej prezes Kaźmierczak. – Ciężarówki będą jeździć którymi tylko się da drogami – dodawał kierownik projektu, Michał Laskowski. Co z właścicielami ośrodków turystycznych? Oni nie mogą liczyć na żadne rekompensaty. – Będą musieli się nastawić na czasową zmianę klienteli – przyznał Marek Kaźmierczak. Przy budowie ESP ma pracować nawet 1,5 tys. osób. A czy inwestycja ta interesuje mieszkańców powiatu, przez który prowadzone będą linie energetyczne? Aż do Ząbkowic Śląskich.
Pytań jest wiele, a dyskusji brak! Należy więc docenić stowarzyszenie Niezatapialna Wioska Młoty, które protestuje przeciwko rozpoczęciu budowy, bo dzięki jego aktywistom temat nie jest zamieciony pod dywany w gabinetach urzędników. Z rosnącym podziwem patrzymy też na to, jak reaguje spółka PGE INVEST 12. Mała anegdota: gdy prezes stowarzyszenia poskarżyła się, że spółka nie odpowiada na maila, prezes spółki podał jej swoją wizytówkę i poprosił, by kontaktowali się bezpośrednio. Stowarzyszenie ma zaproponować termin następnego spotkania.
O czym są te rozmowy? Aktywiści stowarzyszenia Niezatapialna Wioska Młoty kwestionują samą możliwość napełnienia projektowanego zbiornika elektrowni, który będzie w miejscu likwidowanej wsi. Twierdzą, że wody w Bystrzycy Łomnickiej jest z roku na rok coraz mniej. Delegacja PGE tym razem była więc poszerzona o prof. Tamarę Tokarczyk z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, która tłumaczyła, jak jest na podstawie badań. Wszystkich oponentów raczej nie przekonała, ale mówiono rzeczowo i w dobrej atmosferze.
– Teoria jest teorią, a praktyka praktyką – mówił jeden z uczestników spotkania. – To utopia, rozmawiajmy realnie – dodał. Potem padło sakramentalne: – A przecież studnie wysychają! Odpowiedź pani profesor, że wody głębinowe i powierzchniowe to przecież różne kwestie, też nie wszystkich przekonała, na następne spotkanie PGE ma przywieźć też specjalistę od tego tematu. W Spalonej jeden z uczestników rozmowy zirytowany brakiem takich konkretów, jakich oczekiwał, powiedział, by PGE po prostu stamtąd wyp... – nie, oczywiście: wyprowadziło się.
Kiedy będą konkrety? Warunki są dwa: 1. inwestycja będzie kontynuowana, o czym zdecyduje dzisiejsza opozycja wobec PiS, która wygrała wybory; 2. wyłoniony w przetargu wykonawcy odda gotowy projekt budowy ESP, łącznie z warunkami potrzebnymi, by go zrealizować, czyli np. z dojazdami ciężarówek na tę wielką budowę. Kiedy to się stanie? Pierwsza kwestia zapewne zostanie rozstrzygnięta w ciągu kilku miesięcy, to przecież taki nasz lokalny CPK, przedsięwzięcie czeka więc zapewne audyt ze strony nowych ministrów. Druga? Za rok, może nawet półtora.
Czy zatem w ogóle warto na ten temat do tego czasu rozmawiać i „siać niepokój”? Ależ oczywiście! To z pewnością łączy aktywistów stowarzyszenia Niezatapialna Wioska Młoty i przedstawicieli inwestora z PGE. Aż dziw, że nie słychać głosów innych ciał opiniodawczych w naszym regionie. W Spalonej rozmawialiśmy z jednym z wybitnych przewodników sudeckich. Jest przeciwny budowie ESP, bo – jak uważa – to wyrok dla lokalnej turystyki. Spytaliśmy zatem, czy jego środowisko ma stanowisko w tej sprawie? Nie... [kot]
Komentarze (52)