Akcja straży pożarnej na rynku w Lądku-Zdroju. Kamienica grozi zawaleniem [AKTUALIZACJA 2]
Po południu w niedzielę, 22 stycznia, strażacy dostali sygnał, że w rynku w Lądku-Zdroju grozi zawaleniem jedna z kamienic. To dom pod numerem 12, naprzeciwko ratusza. Po blisko sześciu godzinach okazało się, że natychmiastowa katastrofa nam nie grozi, ale część lądeckiego rynku będzie na razie wyłączona z ruchu.
Akcja zakończyła się dopiero przed godziną 21:00. Strażacy najpierw ogrodzili teren, a potem czekali na wóz z długą drabiną, by ocenić ryzyko. Okazało się jednak, że nie obędzie się bez interwencji jednostki specjalistycznej. Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza OSP z Wałbrzycha dotarła do Lądka-Zdroju po godz. 18:00. W tym czasie burmistrz Roman Kaczmarczyk służył strażakom informacjami.
Na miejscu było ostatecznie siedem jednostek straży pożarnej, także dwa samochody policji. Ruch w tej części rynku został wstrzymany, z pomocą strażaków ewakuowane zostały samochody osobowe. Pozostał jeden. Właścicielowi groziło, że jeśli akcja będzie tego wymagała, auto zostanie przez strażaków usunięte, nawet kosztem jego zniszczenia. Udało się tego uniknąć.
Waląca się kamienica od lat jest własnością prywatną. Jej dach od dawna był też w rozsypce, teraz – co widać na zdjęciu zrobionym z ratusza – nad częścią kamienicy całkowicie się zawalił. Stropy runęły dawno. Z zewnątrz nie wygląda to tak źle, bo elewacja została odremontowana. Po bliższym przyjrzeniu się widać jednak było, że budynek to ruina. Nikt tam nie mieszkał.
Strażacy usunęli ozdobne elementy gzymsu, które groziły w każdej chwili oderwaniem się od budynku i runięciem na chodnik. Przeszukali też budynek. Zgodnie z procedurami Państwowej Straży Pożarnej, obejrzane zostało każde pomieszczenie w kamienicy, a potem przeszukały je jeszcze psy Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza.
Okazało się, że natychmiastowa katastrofa nam nie grozi. Inspektor nadzoru budowlanego będzie jeszcze jednak dokładnie sprawdzał stan techniczny kamienicy. Do czasu jego werdyktu część rynku w sąsiedztwie zagrożonego budynku pozostanie ogrodzona, a ruch w jej pobliżu wstrzymany.
Co dalej? Inspektor nadzoru budowlanego miał ponoć powiedzieć, że „zrobi z tym porządek”. Jest jednak kłopot. Właściciel kamienicy ma teraz siedzieć w areszcie, a prokuratura zajęła jego majątek. Zresztą, jak wieść niesie, to jedynie tzw. słup. [kot]
Przeczytaj komentarze (20)
Komentarze (20)
Zapadł ostatni wyrok w sprawie katastrofy hali MTK w Chorzowie. Prawomocnym wyrokiem Nowozelandczyk Bruce R. skazany został na półtora roku więzienia. W styczniu 2006 r. pod gruzami hali zginęło 65 osób. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski.
qqqqqqqqqqnic nie kumasz nic ,obecny soltys to jonasz ,tak juz o nim mówią , wszytki się albo pali albo wali