Wilki zaatakowały owce pana Pawła! To kolejny taki przypadek w ostatnich dniach [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]
Wataha wilków zaatakowała w środę rano, 5 czerwca, stado owiec we wsi Radochów w gminie Lądek-Zdrój. Działo się to w biały dzień, tuż przy domach, w których mieszkają ludzie, w pobliżu ruchliwej o tej porze drogi DW392. Wilki już się nie boją ludzi. [UWAGA: w galerii prezentujemy drastyczne zdjęcia].
Gdy pojawiliśmy się na łące ogrodzonej elektrycznym pastuchem po godz. 9:00, widok był przerażający. I nawet nie martwe, rozszarpane przez wilki owce wzbudzały takie emocje, ale te, które się uratowały i błąkały zakrwawione po łące. Paweł Gałecki, właściciel stada, opowiedział nam, co się stało.
Przed godz. 6:00 wypuścił na łąkę owce. Stado, wraz z młodymi, liczyło przeszło 30 sztuk. Potem pojechał odwieźć dzieci do przedszkola. Zadzwonił jednak sąsiad. – Dzieje się coś strasznego! Słyszę straszny kwik zwierząt – przekazał. Pan Paweł natychmiast przyjechał... Co tam zastał?
Zakrwawione zwierzęta. Wilków było 7, może 8. Skończyły już rzeź... Część owiec przerażona uciekła i do tej pory trwają ich poszukiwania, nie wiadomo zatem, ile ostatecznie zwierząt zostało zagryzionych. Nie wyglądało to na polowanie, by zdobyć pożywienie, ale na systematyczny mord.
Co teraz? Na miejscu pojawili się przedstawiciele inspekcji weterynaryjnej, koła łowieckiego, urzędu gminy, leśnicy. Wszyscy jednak musieli czekać na wysłanników Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, którzy jechali aż z Wrocławia. Wilki są pod ścisłą ochroną i nie można na nie polować, a nawet bez zezwolenia straszyć.
Myśliwi bezradnie rozkładają ręce, a urzędnicy mówią, że znowu będą musieli wypłacać odszkodowania. Pan Paweł tłumaczy, że nie miał zwyczajnych owiec, ale rasy dorper, 4 tys. złotych za sztukę... Dwie zagryzły wilki, 7 było tak poranionych, że uśpił je weterynarz, by nie cierpiały. Nie o straty jednak przede wszystkim chodzi.
– Co będzie, gdy wilki zaatakują dzieci? – słyszymy na miejscu. W maju w Jaszkowej Górnej zagryzły stado owiec. Teraz zapolowały na nie tuż pod ludzkimi domami. Czy trzeba do nich strzelać? Obecny na miejscu weterynar uważa, że w nocy można się spodziewać kolejnego ataku. Gdy wataha poczuje krew, nie odpuszcza. [kot]
Przeczytaj komentarze (22)
Komentarze (22)