Debata w Dusznikach-Zdroju. Historycy wierzą w ziemię kłodzką, ale... przyjeżdżają tu na majówki. Mieszkać nie chcą!
Czy można sobie wyobrazić, byśmy na ziemi kłodzkiej gościli przedstawicieli godniejszych instytucji zajmujących się historią, niż Centrum Historii Zajezdnia, Muzeum Pana Tadeusza, Zakład Narodowy im. Ossolińskich czy Uniwersytet Wrocławski? Uczestniczyli oni w blisko 3-godzinnej dyskusji, której gospodarzem było Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju. A jednak niedosyt pozostał...
Czy ziemia kłodzka jest czymś wyjątkowym na Dolnym Śląsku czy – jak uważa prof. dr hab. Przemysław Wiszewski – Śląsku właściwym, a może do niego nie należy? Czy jej mieszkańcy są jacyś „osobni”? Co zmienił tu 1945 rok? To tematy debaty, która odbyła się z inicjatywy wrocławskiego Centrum Historii Zajezdnia, a które reprezentował w Dusznikach-Zdroju dr Marek Szajda, częsty nasz gość.
Główny temat został zarysowany bardzo szeroko „Między miastem a regionem”. Podtytuł wyjaśniał więcej, ale nie wszystko: „Dolny Śląsk po 1945 r. widziany z różnych perspektyw: podróże, migracje, wysiedlenia”. Przecież to problemy na obszerne tomiska! Jak zawrzeć ich treść w krótkich siłą rzeczy wystąpieniach gości? Trzeba jednak podziękować dr hab. Maciejowi Szymczykowi, że podjął taką próbę.
Dyrektor Muzeum Papiernictwa poprowadził debatę i – z przyjemnością to przyznajemy! – kierowana przez niego placówka staje się ważnym, jeśli nie najważniejszym na ziemi kłodzkiej centrum szeroko rozumianej kultury. Kultury niebanalnej, co warto podkreślić. Wystawom towarzyszą wykłady, dyskusje o sprawach, które nie zajmują wyobraźni tłumów, ale są po prostu ważne. Warto z tego korzystać!
Po tym długim wstępie trzeba choć krótko oddać głos naukowcom. Dr Joanna Hytrek-Hryciuk z Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu, dla nas przede wszystkim autorka niezwykle interesującej książki „Rosjanie nadchodzą!”. Ludność niemiecka a żołnierze Armii Radzieckiej (Czerwonej) na Dolnym Śląsku w latach 1945–1948, jak chyba nikt może kompetentnie mówić o migracji na ziemi kłodzkiej po II wojnie światowej.
I tu pierwsze rozczarowanie! Nie, nie dlatego, żeby pani doktor zawiodła. Po prostu materia jest tak obszerna, tak wielowątkowa i obfitująca w różnego rodzaje niuanse, że w kilkunastominutowym wystąpieniu można ją jedynie ogólnie zarysować. Polacy zastąpili tu Niemców? To nie takie proste. A Czesi? A Żydzi? A w końcu Macedończycy i Grecy czy teraz Ukraińcy? To wszystko nasza, choć mało znana historia.
Dr Piotr Sroka z Zakładu Narodowego im. Ossolińskich [kiedyś ze Lwowa, teraz z Wrocławia] mówił m.in. o rozwoju sieci FWP, czyli Funduszu Wczasów Pracowniczych. Jeszcze w latach 50. XX wieku była u nas jedna czwarta wszystkich takich „łóżek” z całej Polski. To niewątpliwie świadczy o wyjątkowości ziemi kłodzkiej, choć odziedziczonej po Niemcach i upaństwowionym majątku, który po nich pozostał.
Janusz Laska, nauczyciel i regionalista, wydawca wielu znaczących dla naszej tożsamości książek, podkreślił, że zostało też tu wielu Niemców. Jako przykład wymienił swoich sąsiadów. Mówił, że jest dużo „plam” w naszej historii najnowszej, tematów, którymi się nie zajmujemy, bo może są niewygodne, ale... Zaproponował autonomię „hrabstwa kłodzkiego”. To był raczej żart, ale i dowód przywiązania do tej ziemi.
Dramatyczne było wystąpienie Bronisława Kamińskiego. Pan Bronisław, 88-letni historyk z Kudowy-Zdroju, otrzymał w tym roku zaszczytny tytuł „Osobowość powiatu”. Od lat ma jednak kłopot, by uczcić pomnikiem więźniów obozu pracy „Sackisch”, który istniał tam w czasie II wojny światowej. Dlaczego? Zbyt często tzw. polityka historyczna zastępuje historię – naukę i wspólną pamięć. Zamiast pomnika będzie obraz.
Wszyscy uczestnicy debaty deklarowali, że ziemia kłodzka jest wyjątkowa, piękna i... zapuszczona [lub „opuszczona” czy „odpuszczona”, jeśli ktoś woli]. Tak, musimy to przyznać: narzekanie na wszystkich i wszystko łączy nas tu doskonale! Tymczasem... Prof. Wiszewski, historyk, niedawny rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, mówił: – Mieliście szczęście! Po 1989 roku padł tu przemysł, ale została turystyka.
Historycy inaczej interpretują fakty, niż mieszkańcy tej ziemi. Pierwsi patrzą na to, co się dzieje, jako na część procesu. Nas interesuje „tu i teraz”. Jakie są skutki? W ciągu ostatnich lat „uciekło” stąd 25 tys. osób! – Dopiero teraz szukacie nowej drogi – podsumował debatę prof. Wiszewski. – Co dalej? Ja wierzę w ziemię kłodzką – dodał. My też, ale czy młodzi uwierzą? Nadzieją mają być uchodźcy z Ukrainy. Jeśli tu zostaną.
W nas optymizm wlała dyskusja. Wzięli w niej udział m.in. znany dziennikarz i „nasz” człowiek Aureliusz Pędziwol, radny powiatowy i prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Kłodzkiej Adam Łącki, historyk i regionalista Henryk Grzybowski czy szef archiwum w Kamieńcu Ząbkowickim Gabriel Widuch. Zaskoczył przewodniczący Rady Miejskiej Nowej Rudy Andrzej Behan, mówiący o tożsamości noworudzian.
A może by tak... Wykorzystać zaangażowanie samorządowców? Mamy wrażenie, że nadal jest zbyt mało naukowych monografii poświęconych ludziom i zjawiskom na ziemi kłodzkiej, a chcemy już pisać historyczne syntezy. Może samorządy fundowałyby stypendia dla młodych naukowców, także studentów, którzy pod kierunkiem swych naukowych mistrzów by je pisali? Historii nie można zostawiać jej amatorom.
Gabriel Widuch powiedział nam, że do Archiwum Państwowego we Wrocławiu Oddziału w Kamieńcu Ząbkowickim – delikatnie rzecz ujmując – nie ustawiają się kolejki... A właśnie tam jest wiele oryginalnych źródeł dotyczących ziemi kłodzkiej. Jak można prowadzić badania bez znajomości dokumentów? Jak odkrywać nowe fakty i „odplamiać” naszą historię? A może wszyscy już wszystko o niej wiemy? [kot]
Przeczytaj komentarze (14)
Komentarze (12)