Nikt nie zszedł głębiej w jaskiniowe czeluści...
...a przynajmniej żaden z mieszkańców Dzierżoniowa. Sławomir Parzonka wspierany przez projekt "Dzierżoniów pełen pasji" eksplorował jaskinię P-D12 JackDaniel's głęboką na 748, a długą (przed tegoroczną wyprawą) na 9300 m. Stawiał stopy w miejscach, gdzie nie postawił ich jeszcze żaden człowiek.
Miał być masyw Taurus w Turcji – był Tennengebirge w Austrii. Dzierżoniowski grotołaz odwiedził go wraz z członkami Speleoklubu Bobry z Żagania. Grotołazi odkryli i pomierzyli 750 m nowych jaskiniowych korytarzy, przekraczając wyznaczony kilka lat temu cel 10 km ciągu jaskiniowego.
Żadna jaskinia w tej części austriackiego masywu Tennengebirge nie jest tak różnorodna i rozległa jak jaskinia odkryta w 2003 r. przez Jacka Wiśniowskiego i Daniela Oleksego. Należy ona do najgłębszych na świecie jaskiń, które w całości odkryli i wyeksplorowali Polacy. Większość korytarzy w tej jaskini jest bogato przyozdobiona skalnymi naciekami. Ale to nie dla jej urody wybrał ją w tym roku Sławek Parzonka.
Od 9 lat wraz z Wałbrzyskim Klubem Górskim i Jaskiniowym eksploruje on jaskinie w Turcji, m.in. Jaskinie Krainy Węża. W tym roku jednak ze względu na sytuację geopolityczną plany klubu zmieniły się i to zaledwie tydzień przed wyprawą. - Dostaliśmy informację od żandarmerii, że nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa naszej wyprawie, zmieniliśmy więc plany – mówi dzierżoniowski grotołaz. - Ale chciałbym tam wrócić, bo to nasze odkrycie mam nadzieję, że uda nam się ją jeszcze pogłębić. Tym bardziej, że zbieramy tam dane na temat przepływu wody i współpracujemy w tym zakresie z uniwersytetem, gdzie przekazujemy dane, na podstawie których opracowywana jest polityka wodna kraju w tamtym rejonie.
Ale tym roku dzierżoniowski "jaskiniowiec" także nie mógł narzekać na brak wrażeń podczas wyprawy. Od 14 do 25 sierpnia eksplorował nowe korytarze i ciągi, kominy, studnie, których nikt wcześniej nie odkrył. - Efekt Armstronga robi swoje. Stawianie stopy w miejscu, gdzie wcześniej nikogo przed tobą nie było, a często i po tobie nie będzie, bo wiele miejsc jest ciasnych i niedostępnych, jest niesamowite – wyznaje Sławek Parzonka.
W trakcie dwóch zejść – 16 i 21 sierpnia - speleolodzy z grupy dzierżoniowianina spędzili w jaskini odpowiednio 61 i 8 godzin. Sporządzili plany nowo odkrytych miejsc i dokonali dokładnych pomiarów. Pomógł im w tym specjalistyczny sprzęt, który, niestety, na własnych plecach wraz ze sprzętem wspinaczkowym i biwakowym musieli dostarczyć na miejsce. Ale dzięki nowinkom technicznym, takim jak dalmierz laserowy, z którego dane trafiały bezpośrednio do smartfona lub palmtopa, można było kreślić plany jaskini na bieżąco, choć w temperaturze 2 stopni C łatwo to nie było.
Niedogodności rekompensowały jednak grotołazom emocje odkrywców i piękne podziemne widoki – niezwykłe nacieki, których różnorodność form w tej jaskini szczególnie zadziwia.
W wyprawie, która trwała trzy tygodnie, wzięło udział w sumie 27 osób, w tym pięć z klubu wałbrzyskiego. Wszyscy wrócili cali i zdrowi, pamiętając o ubiegłorocznym wypadku polskiego speleologa w jednej ze studni tej jaskini na głębokości ok.250 metrów. Spadł on ze stromego trawersu siedem metrów w dół i doznał poważnych uszkodzeń nóg i biodra. Oni mieli "w razie czego" swojego "prywatnego ratownika", bo Sławomir Parzonka jest też członkiem Grupy Ratownictwa Jaskiniowego przy Polskim Związku Alpinizmu.
źródło: UM Dzierżoniów
Przeczytaj komentarze (9)
Komentarze (9)
Nikt nie zszedł głębiej w jaskiniowe czeluści...- Panie Redaktorze,zanim się coś napisze to może zgłębić temat????