Mariusz Szczygieł Superstar! Choć to nie jedyna gwiazda Festiwalu Reportażu w Ludwikowicach Kłodzkich. Zostały po nich książki
Trzecia edycja Festiwalu Reportażu w Ludwikowicach Kłodzkich to rzecz wielka. I nie ma w tym żadnej przesady. Od piątku, 22 września, przez 3 dni gościliśmy tam autorów znanych i uznanych, przede wszystkim jednak znajdujących dziury w czymś, co nam wydaje się całe. Reportażyści są potrzebni, żeby na swój, bywa, że kontrowersyjny sposób, odkrywać rzeczy wcale nie ukryte, ale dla nas niewidoczne.
Co to jest reportaż? Drugiego dnia Festiwalu na pytanie prof. Urszuli Glensk odpowiadał uwielbiany także przez przez ludwikowicką publiczność Mariusz Szczygieł. Mistrz tego gatunku powiedział najpierw, jak to tłumaczy dzieciom. Reportaż to jest historia, która wydarzyła się naprawdę i daje do myślenia. Słusznie! Potem poprawił jednak swoją definicję: to „przedsięwzięcie”, w którym i autor, i jego rozmówcy uważają, że nie kłamią. To dopiero daje do myślenia. Po kolei zatem...
Gabriela Buczek, dyrektor Centrum Kultury Gminy Nowa Ruda, zawsze zaprasza do Galerii Ludwikowice z pełnym przekonaniem. Warte obejrzenia jest już samo miejsce, w którym odbywa się Festiwal Reportażu. W dawnym kościele ewangelickim autorzy „dopowiadali” to, na co sami nie zwróciliśmy uwagi w ich książkach, albo tłumaczyli się z tego, co wzbudziło nasze emocje. A przede wszystkim byli tuż obok nas. Z każą kolejną rozmową nabieraliśmy przekonania, że ich książki są tyle warte, bo oni sami są niezwykle interesujący.
To nie przypadek, że spotkało się tam choćby dwoje noblistów. On jako tworzywo dla artystki. Ona – ciałem i duszą, ale prywatnie, bo właśnie tak chciała. – W małych miejscowościach dzieją się wielkie rzeczy – tak Festiwal rekomendowała Czytelnikom portalu doba.pl Gabriela Buczek. Na sobotę zaś Urszula Glensk [na zdjęciu z Małgorzatą Kolankowską] zapowiadała chwile cierpienia, wzruszenia i odrobinę nadziei. Bo potem jest niedziela... I tak było!
A w sobotę, specjalnie dla nas, wystąpili Mateusz Pakuła, Małgorzata Kolankowska i właśnie Mariusz Szczygieł [szczegółowy program i sylwetki gości Festiwalu znajdziecie TUTAJ]. Ten ostatni zyskał już niemal status gwiazdy popkultury, co nie znaczy, że inni nie warci byli uwagi. Nie czytaliście ich? To żałujcie, jeśli ich uważnie nie słuchaliście. Jakże na przykład żałujemy, że nie od początku byliśmy jeszcze w piątek na spotkaniu z Joanną Ostrowską.
Nie czytaliśmy jej książki „Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej”. Temat wydawał nam się tak odległy od naszej, lokalnej historii. A tu nic z tych rzeczy. Autorka przytacza choćby losy Antona Berschika z Ratna Dolnego [wtedy Niederrathen], który do Auschwitz trafił za utrzymywanie stosunków z mężczyznami. A i on, i jego rodzina związani są historią z ziemią kłodzką. Słuszna spotkała go kara? Ludzie! Kto tak uważa, nie jest warty naszej uwagi.
A Dionisios Sturis? On jest autorem m.in. reportażu „Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji”. To powinna być lektura obowiązkowa w naszych szkołach. Właśnie mija 75 lat od chwili, gdy do Lądka-Zdroju przybyło przeszło 1000 dzieci macedońskich i greckich, a potem kolejne tysiące do Dusznik-Zdroju czy Międzygórza. I pomagaliśmy im! Uchodźcom, ofiarom całkiem nam obcej wojny domowej. Kto o tym pamięta? Do tego dziś to my jesteśmy straszeni „obcymi”.
Sobotnie „cierpienie” to dramatyczna opowieść Mateusza Pakuły. Już sam tytuł – „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” – aż się prosi o bunt, ale... Autor opiekował się śmiertelnie chorym i cierpiącym ojcem. To zapis tego czasu. Eutanazja? Zabroniona, grozi za nią więzienie. On chciał udusić ojca poduszką, ale się na to nie zdobył. Wściekłość, ból, płacz... Tak, okazuje się, że także chłopaki płaczą. To rzadkie jak na mężczyznę wyznanie. Trzeba przeczytać.
Wzruszenie? To bez wątpienia spotkanie z Małgorzatą Kolankowską i jej książką „Wyspa”. Autorka pisała ją 5 lat i oparła na rozmowach z rodzicami i lekarzami dzieci z chorobą nowotworową. To opowieść o walce o życie za wszelką cenę, którą prowadzą ich rodzice, zwykle matki. I o nas, którzy nie wiemy, jak na to zareagować i oddalamy się od przyjaciół, zamiast ich wesprzeć w tej walce. Rakiem nie można się zarazić. Prawdziwym twardzielem będzie ten, kto zdoła choćby przeczytać tę książkę.
Nadzieja to spotkanie z Mariuszem Szczygłem. Choć znowu nie takie oczywiste, bo... perfekcyjne! Autor wielu reportaży i mentor tabuna reportażystów zdradził, że kiedyś od swojej szefowej usłyszał: – Twój tekst jest perfekcyjny, dobry, jak wszystkie wcześniejsze. Zaskocz mnie czymś! Nie tym razem. Może dlatego, że autor prowokacyjnie wyznał, iż jest „miły”, bo tak mu się opłaca? Powtórzył to za Czeszką, od której kiedyś usłyszał takie uzasadnienie. Oczywiście silimy się na żart, bo Szczygła zawsze warto słuchać. A kiedyś może znowu i nas zaskoczy...
Niedziela to wielkie zaskoczenie. Dotąd nie szukaliśmy Joanny Gierak-Onoszko. Tytuł jej książki – „27 śmierci Toby'ego Obeda” – nie mówił nam absolutnie nic. Nie byliśmy w tym osamotnieni. Ale opowieść autorki znakomicie wspierana przez po prostu mądrego Patrycjusza Śliwińskiego? Urzekła i nas, i wszystkich obecnych. Niestety, także wstrząsnęła. Rzecz dzieje się w Kanadzie, a dotyczy tamtejszych dzieci. Jak można pozbawiać tożsamości w imię nowoczesności i tradycji zarazem? Zbrodnia? Tak, to właściwe słowo.
Wydawało się, że ostatni gość – dziennikarz śledczy portalu onet.pl, Paweł Czernich – po prostu nas wkurzy. Demaskuje on polityczną pajęczynę, która oplotła Lasy Państwowe. Wydawało nam się, że bardzo młody ów przecież człowiek, to może być tupeciarz, który sprawnie, ale powierzchownie chwycił się tematu modnego w krytycznych wobec obecnej władzy kręgach. Znowu dostaliśmy nauczkę. Nie oceniaj książki po okładce! Znamy przecież to powiedzenie doskonale. I od młodych dziennikarzy warto się uczyć, a przynajmniej poświęcić im uwagę.
Reportaż to nie jest historia i można, a nawet warto spierać się o szczegóły czy interpretacje. Jego autorzy opowiadają nam jednak o emocjach, zaglądają, co się kryje z drugiej strony fotografii, a co historycy zbyt często pomijają. Do tego jeszcze – z pewnym zaskoczeniem – odnajdujemy w nich ziemię kłodzką czy jej mieszkańców jako obiekty warte uwagi. Nie tylko na starych widokówkach. Wszystkim zaś polecamy lekturę książki Mariusza Szczygła „Fakty muszą zatańczyć”. Podzielicie się z nami wrażeniami? [kot]
PS Jest jeszcze jeden ważny atut Festiwalu Reportażu... Grażyna Buczek ze swoimi cudownymi współpracowniczkami [i Edwardem Kozlowiczem!] nie pozwalała, by uczestnicy wyjechali stamtąd głodni. To naturalne dopełnienie kameralnej, wręcz rodzinnej atmosfery tej imprezy. A wspominaliśmy, że książki można tam było kupić w naprawdę atrakcyjnych cenach? Jeśli już naprawdę nie daliście rady się tam wyrwać, spotkania z autorami możecie teraz śledzić na profilu Centrum Kultury Gminy Nowa Ruda – TUTAJ.
Komentarze (30)