Przeciwnicy Marszu Równości zaatakowali...dmuchanego jednorożca

wtorek, 9.10.2018 08:00 2062 1

Dmuchany jednorożec oraz ciągnący go członkowie komitetu Wrocław dla Wszystkich zostali zaatakowani po sobotnim Wrocławskim Marszu Równości. Poszkodowani zgłosili sprawę na policję i udali się na obdukcję do szpitala. Na dzisiejszej konferencji opowiedzieli o tych wydarzeniach oraz wezwali do sprzeciwu wobec aktów nienawiści na tle homofobii i rasizmu.


- Sytuacja w kraju i naszym mieście nie jest dobra, od wielu lat ponawiane są ataki nacjonalistów, homofobów, antysemitów. - opowiadał Wojciech Browarny, kandydat do Rady Miasta oraz członek Partii Razem - W przestrzeni publicznej pojawiają się symbole i znaki nazistowskie, faszystowskie. Najwyższy czas coś z tym zrobić. Zadecydują o tym najbliższe wybory, ale już teraz wszyscy jednym głosem musimy powiedzieć, że w Polsce i we Wrocławiu nie ma miejsca na homofobię, antysemityzm, rasizm i nacjonalizm. Właśnie po to się organizujemy, startujemy w tych wyborach, żeby to co zdarzyło się w ostatni weekend, było już więcej niemożliwe.

Zaatakowana została Anna Kowalczyk-Derlęga, kandydatka Wrocław dla Wszystkich do Rady Miejskiej, członkini Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i wrocławskiego KOD.

- Zostałam zaatakowana dlatego, że jechałam z dmuchanym jednorożcem po ulicach Wrocławia. - opowiadała - Nie chcę, żeby tak we Wrocławiu było, nie chcę żeby ktokolwiek kto ma tęczową flagę przy sobie, czy wiezie dmuchanego jednorożca, bał się chodzić po ulicach naszego miasta.


Na poniedziałkowej konferencji wystąpił również Piotr Buśko, rzecznik Kultury Równości, organizator sobotniego Marszu.

- Jestem w szoku, bo to mógł być każdy, mogło to być dziecko. Na marszu równości było wiele młodych osób i one też używają tęczy jako symbolu, żeby wyróżnić siebie i pokazać to, co jest dla nich ważne.

Przypomniał też o tym, z jakimi prowokacjami musiały się mierzyć w mijających tygodniach osoby ze społeczności LGBT. - Jest też tak, że na tą agresje jest ogromne społeczne przyzwolenie, m.in. za to, że po Marszu Równości mogło dojść do ataków, odpowiadają służby miejskie. To wynik wydarzeń, które odbywały się w mieście wcześniej. Od dwóch tygodni toczyła się obrzydliwa, kłamliwa, szkalująca społeczność LGBT kampania pełna nienawiści, porównująca homoseksualność do pedofilii. Te banery i komunikaty wygłaszane z samochodu piętnowały społeczność wrocławian i wrocławianek - 30 tysięcy osób, które żyją w tym mieście. To był tylko początek tej nienawiści, która eskalowała. Alarmowaliśmy i informowaliśmy o tym policję, mówiliśmy o tym władzom miasta. Mimo tego władze nie podjęły żadnych działań.


Bezczynność władz państwowych jednoznacznie oceniła Marta Lempart, kandydatka na prezydentkę komitetu Wrocław dla Wszystkich - Przed 11 listopada apelowaliśmy również do naszego samorządu mówiąc o tym, że neonazistowskie, faszystowskie marsze należy rozwiązywać. Samorządowcom jednak brakuje odwagi. Sytuacja z 11 listopada powtórzyła się. Mimo apelu Kultury Równości o przestrzeganie prawa, które mówi, że nie mogą się odbyć dwa zgromadzenia, jeżeli ich jednoczesny przebieg zagraża ludzkiemu zdrowiu i życiu. Prezydent Dutkiewicz wyraził zgodę, by w tym samym czasie szedł Marsz Równości i marsz młodzieży wszechpolskiej. Jaki to jest sygnał dla tych, którzy uważają, że mogą niszczyć wszystko i napadać na ludzi? - pytała Marta Lempart.

Działacze i działaczki Kultury Równości oraz Wrocław dla Wszystkich nie zamierzają się jednak ugiąć i dać zastraszyć sprawcom napaści. Zapowiadają, że będą walczyć o to, by Polska i Wrocław były wolne od nienawiści. - Proponuję wszystkim samorządowcom, żeby przestali się bać, my się nie boimy. Apelujemy po raz kolejny tylko o stosowanie prawa. - zakończyła Marta Lempart.

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

Jjjx środa, 10.10.2018 11:17
Jako mieszkaniec Wroclawia, nie wyrazam zgody na takie parady homosi....