Lany poniedziałek - czego nam nie wolno?

poniedziałek, 22.4.2019 12:40 591 0

Oblewanie wodą podczas śmigusa-dyngusa to sympatyczny zwyczaj. Jeśli jednak tę tradycję potraktujemy niepoważnie i wyrządzimy komuś krzywdę albo materialne straty – przykre dla siebie konsekwencje możemy pamiętać do następnych świąt, a nawet dłużej. Bo w najlepszym przypadku dostaniemy naganę, ale w najgorszym – karę więzienia.

       Fot. Pixabay

Zwyczaj polewania wodą ma długą tradycję, a śmigus i dyngus przez długi czas były odrębnymi zwyczajami. Śmigus głównie polegał na symbolicznym biciu witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu się zimną wodą, co symbolizowało wiosenne oczyszczenie.

Dyngus wywodził się od wiosennego zwyczaju składania wzajemnych wizyt u znajomych i rodziny połączonych ze zwyczajowym poczęstunkiem, a także i podarunkiem, zaopatrzeniem w żywność na drogę.

Dzisiaj śmigus-dyngus oznacza jedno – oblewamy się wodą. Wszystko w porządku, jeśli skropimy kogoś symbolicznie, nawet mniej niż padający deszcz. Chociaż i tu trzeba wziąć pod uwagę, że i nieznaczne zmoczenie komuś nieznajomemy ubrania czy włosów może być bardzo niemiło przyjęte.

Co innego znajomi, którzy uczestniczą w zabawie i nie mają nic przeciwko, żeby starą tradycję potraktować nawet bardziej „rzęsiście”.

Ale z natury człowiek jest niepokornym eksperymentatorem i wiele osób w przypadku śmigusa-dyngusa największą ma uciechę, jeśli wykręci kawał przypadkowym przechodniom albo sąsiadce, wyprowadzającej psa na spacer. Jednak za takim zachowaniem idą już paragrafy...

 

Od mandatu do aresztu

Urządzanie lanego poniedziałku komuś, kto tego nie chce i a na dodatek uprzedza o tym głośno, może zostać potraktowane jako zakłócanie porządku publicznego, a to już podlega karze aresztu od 5 do 30 dni, miesięcznemu ograniczeniu wolności lub grzywnie w wysokości od 20 zł do 5000 zł.

Jeśli policja włączy się do akcji i złapie dowcipnisia, którego potraktuje po prostu jak chuligana, może mu też wypisać mandat na 100 do 500 zł.

 

Szarża z wiadrem pełnym wody

„Napaść” z kubłem wody na jadący tramwaj, autobus czy samochód osobowy może zostać potraktowana jako spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Za to można dostać grzywnę do 5 tys. zł. Gdy „napastnik” z wodą jest na dodatek nietrzeźwy – co zdarza się wcale nierzadko – albo pod wpływem dopalaczy czy narkotyków podlega także karze aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.

 

Uwaga: przestępstwo!

W szczególnych przypadkach powyższej opisane czyny (a także oblanie wodą wbrew woli „ofiary” dowcipu) mogą mieć bardzo poważne konsekwencje, gdy zostaną potraktowane jako przestępstwo, podlegające art 288. Kodeksu karnego.

Paragraf 1. ww. artykułu brzmi: „Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Czyli zarówno zniszczenie płaszcza, sukienki, butów, drogiego kapelusza czy torebki, jak i uszkodzenie samochodu jak najbardziej może być powodem, dla którego wielkanocny zabawowicz trafi za kraty nawet na kilka lat.

Przed trafieniem za kraty może w tym przypadku uchronić fakt, gdy uszkodzone ubranie czy inny przedmiot mają wartość mniejszą niż 560 zł, czyli jedną czwartą najniższego wynagrodzenia krajowego, które w roku 2019 wynosi 2250 zł brutto.

Dlatego zanim wyskoczycie z butelką wody czy pełnym wiadrem na miasto, żeby do spodu uczcić lany poniedziałek – zastanówcie się chwilę, czy wasza radość z kawału nie zamieni się przypadkiem w nieprzyjemne sam na sam z wymiarem sprawiedliwości. 

Źródło: Wrocław.pl 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)