Bywa niebezpiecznie. Historia jakich wiele we wrocławskim MPK

piątek, 5.6.2020 12:58 2291 0

Kierowcy MPK pytani o to, co jest trudne w ich pracy, często odpowiadają: bo musisz patrzeć nie tylko na zewnątrz, ale też co się dzieje w środku pojazdu. A czasem ze środka pojazdu musisz reagować na to, co dzieje się na zewnątrz.

MPK Wrocław dostało takie zgłoszenie: Brawa dla osoby, która dziś o 13:34 prowadziła autobus 134 w stronę Nowego Dworu na Armii Krajowej. Gdybyś nie zajechał(a) drogi tej osobówce to piesi raczej nie mieliby szans przeżyć tego zdarzenia.
Historia brzmiała na tyle zagadkowo, że postanowiliśmy dowiedzieć się więcej. Sam zgłaszający wyjaśniał: Piesi nie widzieli zza autobusu jadącego drugim pasem samochodu. Prowadzący samochód nie ogarnął, że autobus zatrzymał się przed pasami, by przepuścić pieszych.

Tym kierowcą – jak sprawdziła Centrala Ruchu MPK był Michał Wielogórski. Postanowiliśmy z nim porozmawiać.
- Takich sytuacji w mojej sześcioletniej karierze za kółkiem miejskiego autobusu pamiętam kilkadziesiąt. Zatrzymujemy się na przystanku przed którym są pasy albo, tak jak w tym przypadku przy Bogedaina na Armii Krajowej, po prostu przed pasami, by przepuścić pieszych. Zresztą nowe regulacje prawne, które aktualnie rozważa rząd, mówią, że będziemy musieli się zatrzymać już, gdy ktoś jest kilka metrów przed pasami i kieruje się w ich stronę. Te przepisy jeszcze nie weszły, ale już tak pracuję, by się przyzwyczaić. Stanąłem tam przed pasami. Automatycznie w takiej sytuacji zawsze patrzę w lusterko zewnętrzne. Tym razem zobaczyłem: jedzie samochód osobowy, nie zwalnia, ale przyspiesza. A przede mną na pasach już idą piesi. Oni nie widzą jego zza autobusu, on nie zobaczy ich. To macham przez okno ręką, wychylam się, trąbię, daję znaki pieszym. Więcej nic nie zrobię. I na szczęście tu piesi się zatrzymali, wściekli, że trąbię, ale i ten kierowca zwątpił i z piskiem wyhamował. Piesi też złapali o co chodziło – opisuje sytuację Wielogórski. W podzięce dostałem uśmiech. I super.
- Pan Michał jest skromnym człowiekiem, ale powiedzmy sobie szczerze – gdyby nie jego refleks, ludzi mogłoby ta sytuacja kosztować życie lub zdrowie. Postaramy się jakoś nagrodzić jego zachowanie – mówi prezes MPK Krzysztof Balawejder. Inna rzecz, że do takich czy podobnych sytuacji dochodzi często. Dostajemy takie sygnały od prowadzących pojazdy. Nasi kierowcy znają Wrocław i wiedzą, gdzie bywa niebezpiecznie i na co trzeba uważać.    

-  Ja się obawiam momentu, kiedy wejdzie to nowe prawo zatrzymywania się przed przejściami, gdy ludzie będą się do niego zbliżać 
– mówi Wielogórski. Bo rozumiem pomysł rządu, pierwszeństwo dla pieszych, tylko takich sytuacji jak ta moja, będzie jeszcze więcej. Boję się o pieszych, bo nie zawsze kierowcy zrozumieją, co się dzieje, dlaczego autobus stoi i że zaraz zza niego wyjdą niczego nieświadomi ludzie. I z tego powodu chciałbym tę historię – ku rozwadze opowiedzieć wrocławianom  - kończy Wielogórski.    

Dodaj komentarz

Komentarze (0)