Człowiek z żelaza, który potrafi pomóc!
9 godzin, 57 minut i 30 sekund – w takim czasie wrocławianin, Jacek Marciniak, ukończył największe triathlonowe zawody w Europie - Challenge Roth 2017. To życiowy rekord i niesamowite osiągnięcie triathlonisty. Przeciętnie amator legendarny dystans Ironman - 3,8 km do przepłynięcia, 180 km jazdy rowerem i 42,2 km biegu - pokonuje w 12 i pół godziny.
Być może „życiówka” to kwestia motywacji: w czasie tych zawodów wrocławianin mógł liczyć na wyjątkowy doping. Kciuki za start triathlonisty trzymali rodzice niepełnosprawnych dzieci, których wspiera wrocławska Fundacja „Potrafię Pomóc” i oczywiście podopieczni Fundacji.
Jacek Marciniak jest ambasadorem Fundacji „Potrafię Pomóc”. Swój start w Roth zadedykował właśnie jej podopiecznym. Firmy, które wspierają Fundację, obiecały, że jeśli triathlonista ukończy zawody w czasie krótszym niż 12 godzin, za każdą minutę poniżej tego czasu, na konto Fundacji przekażą co najmniej 10 złotych.
- Oczywiście świadomość, że startuję nie tylko dla siebie, była bardzo motywująca, ale odczuwałem też duży stres i odpowiedzialność. Na etapie rowerowym jesteśmy uzależnieni od sprzętu. Każda poważna awaria roweru mogłaby oznaczać to, że nie ukończyłbym zawodów. To było stresujące. Z drugiej strony, kiedy w czasie biegu, na 30 - 32 kilometrze, dopadł mnie kryzys, pomyślałem, że przecież w tych zawodach liczy się nie tylko mój wynik i osobista satysfakcja. Każda stracona minuta i sekunda, to mniejsza pomoc dla Fundacji. I tak dużo osób w kryzysowym momencie zaczynało maszerować, a ja wciąż biegłem. Z tyłu głowy cały czas miałem to, że robię to nie tylko dla siebie. To było nowe wyzwanie -opowiada triathlonista.
Jacek Marciniak nie jest zawodowym triathlonistą. Na co dzień pracuje jako handlowiec, trenuje w każdej wolnej chwili.
- W pracy dużo podróżuję. Kiedy nocuję w hotelu, staram się wstać przed 6 rano i przez godzinę biegam albo pływam, a po 8 rano zaczynam już spotkania z klientami – mówi Jacek Marciniak.
Już wiadomo, że dzięki pomocy triathlonisty na koncie Fundacji znajdzie się co najmniej 2450 zł. Na razie pomoc zadeklarowały dwie firmy, każda z nich za 122 i pół minuty przekaże kwotę 1225 zł lub większą.
- Ze strony firm pojawiły się głosy, że według nich 10 złotych za minutę to zbyt mało. Bardzo się cieszymy i jesteśmy wdzięczni Jackowi oraz firmom - bo dzięki takim akcjom i pomocy ludzi wielkiego serca - jesteśmy coraz bliżej celu: coraz bliżej budowy pierwszego w Polsce domu dla osób cierpiących na chorobę wiecznego głodu – mówi prezes Fundacji „Potrafię Pomóc”, Adam Komar.
Fundacja „Potrafię Pomóc” opiekuje się niepełnosprawnymi dziećmi – ich rodzicom pomaga między innymi w pozyskiwaniu sprzętu rehabilitacyjnego, organizuje konsultacje medyczne i turnusy rehabilitacyjne. Ma pięciuset podopiecznych w całej Polsce. We Wrocławiu prowadzi przedszkole integracyjne i ośrodek opiekuńczo-rehabilitacyjny dla dzieci niepełnosprawnych z wadami rozwojowymi.
Jednak wciąż potrzeby są większe, niż możliwości pomocy, dlatego w ciągu kilku lat ma powstać nowy kompleks, w którym oprócz przedszkola i ośrodka znajdzie się miejsce na turnusy rehabilitacyjne oraz centrum interwencyjne. Będzie tam też pierwszy w Polsce dom dla osób cierpiących na genetyczną chorobę nazywaną „chorobą wiecznego głodu”. To Zespół Pradera-Williego. Głównym objawem choroby jest głód, którego nie można zaspokoić. Brak odpowiedniej kontroli może doprowadzić nawet do śmierci chorego. Domy dla „praderków” istnieją za granicą, w Polsce takiego miejsca wciąż brakuje.
Źródło: Informacja prasowa
Dodaj komentarz
Komentarze (0)