Gwardia Wrocław pokonała zespół APP Krispol Września

poniedziałek, 4.3.2019 10:00 1196 0

Stało się. Faza zasadnicza tego sezonu dobiegła końca. Gwardia Wrocław po pięciosetowej batalii pokonała zespół APP Krispol Września. Statuetka MVP powędrowała w ręce Arkadiusza Olczyka. Teraz czas na fazę play-off, a w niej czeka już Stal Nysa, głodna rewanżu.

Zanim Gwardziści rozpoczęli swoje sobotnie zmagania, MKS Ślepsk Suwałki przegrywał w Bielsku-Białej już 1:2 z miejscowym BBTS. Jedna z drużyn, która była brana pod uwagę jako play-offowy rywal, nie miała już szans na zajęcie pozycji wicelidera. Bez kalkulatora było zatem wiadomo, że od wyniku meczu we Wrocławiu zależało, z kim GWR zmierzy się w play-off. Na polu pozostały Stal Nysa bądź APP Krispol Września.

- To był tak naprawdę tydzień analizy wielu wariantów. Chciałem jednak przekonać chłopaków, że to ja decyduje o zmianach i ja biorę za to odpowiedzialność. Powiedziałam im, żeby zagrali swoje, bez myślenia o kolejnej fazie – przyznaje Piotr Lebioda, trener GWR.

Wrocławianie mecz rozpoczęli bardzo dobrze. Kilka szybkich akcji na siatce pozwoliło nieco odskoczyć od rywala. Na skrzydłach dobrze spisywali się obaj przyjmujący – Łukasz Lubaczewski i Maciej Naliwajko. Z biegiem ligowych rozgrywek pewności w ich ataku cały czas wzrasta. Co dodatkowo pozwala Kubie Nowosielskiemu na większą swobodę w rozegraniu. Pierwsza partia, dzięki solidnej zagrywce i skutecznej gry blokiem, zakończyła się zwycięsko dla GWR, która wygrała 25:23. To, co mogliśmy oglądać w drugiej odsłonie tego meczu, trudno nazwać wyrównaną walką. Siatkarze Piotra Lebiody zaczęli popełniać sporą liczbę błędów, a zespół rywali wyraźnie się przebudził. W ataku straszył duet Filip Frankowski – Damian Wierzbicki. Do tego wrześnianie wyraźnie poprawili swoją dyspozycję w polu serwisowym, wygrywając tego seta 25:13.

- Przestoje czasem się zdarzają. My także nie trenujemy w tej hali, więc za każdym razem odkrywamy ją trochę na nowo. Ważne, że po takim secie byliśmy w stanie się podnieść i wygrać ten mecz. To tylko pokazuje naszą siłę – mówi Arkadiusz Olczyk, środkowy Gwardii.

Warto wspomnieć, że dla drużyny Krispolu liczyło się tylko pewne zwycięstwo. Tie-break, choćby zwycięski, nie dałby im awansu na pozycję wicelidera. Po przegraniu pierwszego seta, mieli ostatnią szansę na odwrócenie swoich losów w fazie play-off. Gdy na tablicy wyników widniał remis 1:1, wszystko zaczęło się od nowa. Co ważne, o wysoko przegranym drugiem secie, Gwardziści zdołali zapomnieć. Znów powróciła dobra gra w polu serwisowym. Tego wieczoru także świetnie funkcjonował blok, w którym siatkarze trener Lebiody zdobyli aż 14 punktów. Prawdziwym asem na środku siatki  był Arkadiusz Olczyk, który zarówno w ataku, jak i w bloku nie miał sobie równych. Mecz zakończył z 69% skutecznością na siatce, do tego dołożył pięć „czap” i statuetkę MVP.


- Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie, graliśmy na 100%. Wyniki pozostałych meczów staraliśmy wrzucić z głowy i zagrać najlepiej, jak potrafimy. Teraz przyjdzie nam ponownie zmierzyć się ze Stalą Nysa. To nie będzie łatwe zadanie, ale jak już pokazaliśmy w Orbicie, ten zespół jest w naszym zasięgu – komentuje Olczyk.

Z pewnością ważnym aspektem tego meczu było wprowadzenie do gry Kamila Maruszczyka, który po dłuższej przerwie, miał okazję pojawić się na parkiecie. Początkowo w ataku nie radził sobie najlepiej, często nabijając się na blok. To, co jednak napawa optymizmem, to świetna skuteczność na zagrywce. Pomimo przerwy w ligowych starciach, gdy Maruszczyk pojawił się w polu serwisowym, zdołał napsuć sporo krwi rywalom. Cztery asy serwisowe i trzy punkty w ataku, powoli pozwalają mu wrócić do gry.

- Cieszę się, że Kamil zagrał w tym meczu. Chcemy wprowadzać go do gry po tej przerwie. Na razie trenowaliśmy elementy przyjęcia. Jest bardzo ważną postacią naszej drużyny. W ataku jeszcze widać braki, ale moim zdaniem po kilku treningach będzie w stanie wrócić do tej dyspozycji z początku sezonu – podsumowuje trener Lebioda.

Frekwencja na trybunach dopisała, co jest tradycją tego sezonu. Licznie zgromadzeni kibice w hali sportowej Uniwersytetu Medycznego, na brak emocji nie mogli narzekać. Widowiskowe bloki i ofiarna gra w obronie, wzajemnie nakręcały obie drużyny. Tutaj warto wspomnieć o libero – Bartłomieju Dzikowiczu. Jego praca, rzadko widoczna na tablicy wyników, w tym spotkaniu stanowiła o sile GWR.


- Gdybym mógł dać jeszcze jeden tytuł MVP, z pewnością dostałby go Bartek. Świetny mecz w jego wykonaniu, aż w pewnym momencie żałowałem, że nie gramy przed kamerami Polsatu Sport. Potem  jednak Bartek zapewnił mnie, że powtórzy to w Nysie. Trudno powiedzieć czy cieszę się z naszego kolejnego rywala. Wiem jedno, chciałem mieć pewność, że zrobiliśmy wszystko, co tylko mogliśmy. Jeśli nie wyjdzie w dalszej fazie, nie będę miał sobie nic do zarzucenia. W tych ostatnich akcjach widziałem, że chłopcy są mocno spięci. Powiedziałem wtedy, żeby zakończyli to spotkanie dla tych wszystkich kibiców i posłuchali – kończy trener Lebioda.

Po zaciętych pięciu setach i zmianie na prowadzeniu co kilka akcji, ostatecznie to Gwardziści schodzili z boiska w roli zwycięzców. Z dorobkiem 45 punktów i 16 wygranymi na koncie zajęli siódme miejsce w ligowej tabeli. Co oznacza, że w fazie play-off zmierzą się z wiceliderem. Stal Nysa, z którą Gwardia powinna zagrać pierwsze wyjazdowe mecze, teoretycznie – w kolejny weekend – w praktyce odbędą się 11  i 12 marca. Czyli poniedziałek i wtorek, ze względu na organizację w Nysie turnieju finałowego Pucharu Polski siatkarek (9-10.03). Aby trafić do czwórki najlepszy zespołów 1. Ligi, potrzebne są trzy zwycięstwa w serii. Rywalizacja przeniesie się do Wrocławia w weekend 16-17 marca.

          KS GWARDIA WROCŁAW – APP KRISPOL WRZEŚNIA 3:2 (23, -13, 20, -18, 13)

Gwardia: Szymeczko (2), Lubaczewski (7), Naliwajko (9), Nowosielski (3), Olczyk (14), Superlak (18), Dzikowicz (libero) oraz Sternik (2), Fijałka, Maruszczyk (7), Kaźmierczak (6), Śnieżek (3), Lebioda (libero).

Krispol: Frankowski (16), Lipiński (2), Zawalski (7), Narowski (6), Wierzbicki (20), Jóźwik (7), Kuś (libero) oraz Troczyński, Lorenc (1), Berwald.


Autor zdjęć: Aleksandra Twardowska

Dodaj komentarz

Komentarze (0)