Gwardia Wrocław: krótkie momenty zwątpienia

wtorek, 16.4.2019 12:59 724 0

Równo 131 rozegranych setów, zamkniętych w 33 spotkaniach. Każde inne, mniej lub bardziej szczególne. Zanim to wszystko się zaczęło, nikt nie wiedział, co z tego będzie. Nowa jakość, inna rzeczywistość. Po blisko 10 latach powrót na zaplecze PlusLigi. Był to sezon pełen niespodzianek i dużej dawki emocji, nie tylko sportowych. Nie zawsze świeciło słońce, ale siatkarze potrafili znaleźć na takowe sposób, nawet w środku zimy.


Końcówka września. Pierwszy przystanek – Kielce. Mocny akcent na początek. Miejscowy KPS (później nazwany Buskowianką) do 1. Ligi powrócił po spadku z elity. Dla wrocławskiego beniaminka, debiut po latach, z takim rywalem, zapowiadał jedną, wielką, niewiadomą. Początek spotkania, niemrawy. Gospodarze narzucili swoje warunki gry, które dla siatkarzy trenera Piotra Lebiody, wydawały się być nie do przeskoczenia.

Po dwóch setach na tablicy wyników widniało 0:2. Ostatnia szansa na odwrócenie losów tego meczu. Kilka męskich słów i na boisku, wreszcie zobaczyliśmy drużynę. Ostatecznie, wygrana w tie-breaku 3:2, była świetnym prognostykiem, na cały rozpoczynający się właśnie sezon.


Ten mecz był otwarciem sezonu i sami byliśmy ciekawi, jak to nasze granie będzie się układać. Początki często bywają nerwowe i tak było w tym przypadku. Kielecki zespół grał bardzo dobrze w zagrywce i musieliśmy to wytrzymać. Naszą siłę i determinację pokazaliśmy od trzeciego seta, walcząc z wiarą, że nie wszystko jeszcze stracone. Dzięki temu weszliśmy w sezon najlepiej, jak to było możliwe – mówi Maciej Naliwajko, kapitan Gwardii Wrocław.

Kilka tygodni później. Kolejny ważny moment, czyli pierwsze zwycięstwo przed własną publicznością. Po czterech setach Gwardia pokonała Exact Systems Norwida Częstochowa, a hala przy Krupniczej, kolejny raz była głośna i pełna długich, siatkarskich wymian. Frekwencja dopisywała na przestrzeni niemal całego sezonu. Dla niektórych Gwardzistów tamto „częstochowskie” zwycięstwo, smakowało podwójnie.


To był duży ładunek emocjonalny. Każdy z nas chciał pokazać się z dobrej strony przed wrocławską publicznością. Widać to było w grze, dużo szarpanej siatkówki, co w efekcie dało porażkę ze Ślepskiem. Bardzo jej żałowaliśmy, bo przeciwnik był tego dnia z całą pewnością do ugryzienia. W drugim spotkaniu przełamaliśmy się i była to podwalina pod późniejsze zwycięstwa u siebie. Mimo porażki w pierwszym secie, dogoniliśmy przeciwnika w drugiej partii i wygraliśmy 3:1 z Norwidem. Dla mnie osobiście było to ważne zwycięstwo, ponieważ odniesione z byłym zespołem – mówi Kamil Maruszczyk, przyjmujący GWR.

Po serii udanych meczów przyszedł też słabszy moment, poczynając od wyjazdu do Krakowa. Porażka z AZS AGH Kraków 1:3, meczu, wydawało się, do wygrania. Wyszło inaczej i zaczęła się wynikowa czkawka. Za chwilę przegrana u siebie z MCKiS Jaworzno, także 1:3. Do tego trudny wyjazd do Nysy, znowu powtórka wyniku. Trzecia porażka z rzędu, ponownie tylko z jednym, wygranym setem na koncie.

Myślę, ze sportowo był to dla nas jeden z najtrudniejszych momentów w sezonie. W tamtym okresie mieliśmy największe problemy i wynikało to z kilku czynników. Te stracone punkty wtedy na pewno bardzo by nam się przydały w końcowej fazie rundy zasadniczej, bo moglibyśmy walczyć o miejsca w pierwszej czwórce i przede wszystkim, lepsze rozstawienie w fazie play-off – przyznaje Michał Superlak, atakujący GWR.

Po burzy wyszło słońce. Kolejne spotkanie otwierało rundę rewanżową fazy zasadniczej. Idealny moment, żeby zapomnieć i zacząć od początku. Tak też się stało. W meczu z kielecką Buskowianką, to siatkarze trenera Lebiody rozdawali karty, odwracając je na swoją korzyść. Pewne zwycięstwo bez straty seta. Kolejny na rozkładzie, daleki wyjazd na Suwalszczyznę. Drugi mecz przy obecności kamer Polsatu Sport i zarazem drugi, który pokazał, na co stać wrocławski zespół, przy maksymalnej koncentracji.


Pierwszy raz w telewizyjnej odsłonie w Bielsku-Białej zgarnęli pewne trzy punkty. Znów scenariusz się powtórzył, MKS Ślepsk w tym meczu pokazał siłę, ale po drugiej stronie, czekał mocniejszy zespół. Na Suwalszczyźnie dobra passa się jednak nie skończyła. Rok udało się skwitować zwycięstwem 3:2 w rywalizacji z BBTS Bielsko-Biała. Po pięciosetowej batalii to to gospodarze, zdołali postawić kropkę nad i, zaliczając trzecie z rzędu zwycięstwo.

Autor tekstu: Zuzanna Kuczyńska
Autor zdjęć: Aleksandra Twardowska

Dodaj komentarz

Komentarze (0)