Avant Art - festiwal nie dla każdego

środa, 7.10.2015 08:20 2975 0

Za nami cztery intensywne dni 8. wrocławskiej edycji Avant Art Festival. Intensywne, bo program festiwalu był napięty, bogaty i wyczerpujący. Wyczerpujący fizycznie i słuchowo. Avant Art Festival to nie Open'er, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Avant to festiwal trudny i z pewnością nie dla każdego. Sama najlepiej czuję się w klimatach rockowo-metalowych i elektronicznych, a na Avant chodzę z ciekawości. Niektórzy wykonawcy są mi znani, inni zupełnie nie, więc jest szansa na element zaskoczenia – tego pozytywnego lub negatywnego. Zacznę więc może od pozytywów, bo tych jest zdecydowanie więcej.

Felix Kubin

Najbardziej w pamięci utkwił mi występ Rimbaud - czyli projekt Trzaski, Budzyńskiego i Jacaszka. Być może dlatego, że muzyka, którą prezentują, ma w sobie coś mroczonego. Jednak wszystko jest spójne i Rimbaud po prostu dobrze się słucha. Kolejne zaskoczenie, moje osobiste, bo przyznam, że nie spodziewałam się, że mi się spodoba, to Felix Kubin - wesoły niemiecki performer, który zabawia publiczność muzyką z syntezatora. Bardzo berliński, może niekoniecznie ambitny, ale myślę, że każdemu może odsprzedać trochę swojej dobrej energii.

Kolejne duże plusy to sobotnie występy Brandt Brauer Frick i Flowdaw. Niemców, którzy instrumentalnie grają techno, trzeba zobaczyć na żywo, bo ciężko chyba sobie wyobrazić, aby ktoś symfonicznie stworzył taneczny klimat. Myślałam, że się nie uda, a jednak – bardzo na tak. Kolejny sobotni udany występ zaliczył Flowdawn. Tu też kolejne zaskoczenie, bo nie sądziłam, że grime wejdzie mi tak dobrze. Pozostałym festiwalowiczom również, bo sala na Świebodzkim była pełna.

Warto też wspomnieć o piątkowym filmie wyświetlanym w Nowych Horyzontach, czyli "B-Movie: Lusty and Sound in West Berlin 1979-1989". Ten film naprawdę warto zobaczyć i to nie tylko ze względu na historię niemieckiej sceny muzycznej w ostatnim 10-leciu istnienia muru berlińskiego, ale również na subiektywną i niezwykle zabawą narrację Marka Reedera. Film nie tylko dla fanów muzyki, ale dla każdego, kogo interesuje, jak bawiła się niemiecka młodzież po zachodniej stronie muru w latach 80.

Teraz trzeba wspomnieć o negatywach, czyli o czwartkowym występie Synów. Oni sami mówią, że mają gdzieś ludzi, którym nie podoba się ich muzyka, ale ja jednak trzy słowa o ich muzyce dodam. Nie przemawia do mnie absolutnie pomysł "zrobimy prawdziwy mroczny hop hop". Występ Synów nie różnił się niczym od podwórkowych kawałków innych wykonawców tego gatunku. Wydaje mi się, że szukanie drugiego dna w muzyce Synów i określanie jej jako "surowego, korzennego hołdu dla klasycznego hip-hopu" nie ma po prostu sensu, gdyż to jest naprawdę średniej klasy muzyka.

Cztery dni Avantu to nie tylko ciekawa muzyka i filmy, ale również i ciekawa przestrzeń. Czwartek – Sala Czerwona w Narodowym Forum Muzyki. Kto by pomyślał, że miesiąc po otwarciu wielkiego gmachu, który większości kojarzy się z filharmonią, chórami, muzyką braną za ogólnie sztywną i poważną, na scenie NFM pojawi się Rimbaud z ciężkimi dźwiękami, arcyzabawny Kubin z swoim elektro i Syny z całą garścią przekleństw w tekstach. Da się? Oczywiście, że tak, zwłaszcza, że sale NFM-u mają niezwykłą akustykę. A teraz każdy, kto będzie narzekał, że miliony złotych poszło w tak wielki gmach i że niepotrzebnie, to powinien wybrać się przynajmniej na jeden koncert do NFM. Zapewniam, że brzmienie muzyki w tym obiekcie jest warte każdych pieniędzy.

Kolejna lokalizacja avantowych koncertów to Dworzec Świebodzki - jak dla mnie jeden z lepszych obiektów kulturalnych Wrocławia (szkoda, że tylko w okresie letnim). Koncert we wnętrzu dworca, a na zewnątrz kilkadziesiąt leżaków i foodtrucki. Tak powinien wyglądać porządny festiwal i takim rzeczywiście Avant był. Świebodzki jest niesamowitą lokalizacją ze względu na wnętrze i klimat, którego nie da się podrobić. Kto by nie chciał bawić się na dawnym dworcu i leżeć na leżaku, słuchając muzyki na zabytkowym peronie?

Adriana Boruszewska Doba.pl

W galerii znajdują się zdjęcia z czwartowego występu Rimbaud

Dodaj komentarz

Komentarze (0)