615 tys. zł na ratowanie zwierząt w naturze

wtorek, 26.1.2021 15:51 407 0

Tyle przekazało wrocławskie zoo i Fundacja Zoo Wrocław Dodo na 25 projektów w Afryce, Azji i Australii w roku 2020. To rekordowa kwota. Dziś obie organizacje pokazały na co spożytkowano całą kwotę i dziękowały zwiedzającym ogród oraz darczyńcom.

Wrocławskie zoo i powołana przez nie Fundacja Dodo od ponad 4 lat działają bardzo aktywnie na rzecz ratowania zagrożonych gatunków zwierząt w miejscu ich występowania. Z roku na rok udaje im się pozyskać coraz więcej pieniędzy i do tej pory wsparły prawie 40 projektów na 5 kontynentach kwotą  ok. 1,5 mln złotych.

Wydawało się, że rok 2019 będzie pod tym względem rekordowy i nie uda się w dobie pandemii uzyskać lepszego wyniku niż 579 tys. Jednak Polacy, pomimo własnych kłopotów, okazali się bardziej hojni. Obie instytucje przekazały 615 tys. zł, na ochronę najbardziej potrzebującym, ginącym gatunkom zwierząt. Kolejny rok z rzędu pomoc otrzymały m.in. projekty wspierające ochronę saola, okapi, niedźwiedzi azjatyckich, panter mglistych, pangolinów, lemurów katta, kanczyli filipińśkich, świń wisajskich, gibonów, kanczyli srebrnogrzbietych, czy manatów afrykańskich. Rozpoczęto również współpracę z nowymi organizacjami chroniącymi m.in. lori, łaskunki jawajskie, kuskusy niedźwiedzie, pandy małe, bantengi, oryksy szablorogie, świnie jawajskie, czy świneczki karłowate. Nowym projektem jest też odbudowa ekosystemu trawiastego równiny Assam w Parku Narodowym Manas, który obejmuje ochroną nosorożce indyjskie.

Zoo pozyskuje środki głównie dzięki dobrowolnej dopłacie do biletów wstępu w wysokości 1 zł. W 2020 r. zebrano w ten sposób 295 tys. zł. Fundacja zaś sama wypracowuje budżet na ochronę poprzez darowizny, zbiórki publiczne, w tym na platformie Zrzutka.pl, organizację imprez, jest też organizacją pożytku publicznego i zbiera pieniądze z 1% podatku. Wszystkie te działania przyniosły łącznie 350 tys. zł.

Najwięcej środków zebrano i przekazano na pomoc zwierzętom Australii, które ucierpiały w czasie wielkich pożarów na początku 2020 r. Zbiórkę wsparła wtedy m.in. nasza noblistka – Olga Tokarczuk, co zapewne przyczyniło się do sukcesu akcji. Pieniądze wykorzystano m.in. na finansowanie działalności kliniki mobilnej, dzięki której uratowano tysiące zwierząt oraz akcję odłowu z zagrożonych ogniem terenów rzadkich gatunków, które później wypuszczono do natury. Najniższa kwota dofinansowała pensje osób patrolujących teren występowania pandy małej poza obszarami chronionymi w Nepalu.

Dlaczego wybrano akurat te projekty?

- Trzeba pomagać z głową. Nie wystarczy uratować jednego nosorożca, należy ratować cały ekosystem, w którym żyje populacja tego gatunku i innych mu towarzyszących. Nie wystarczy odebrać zwierzęta kłusownikom czy przemytnikom, musi być zaplecze dzięki któremu te zwierzęta będą mogły przeżyć i wrócić do środowiska. Nie wystarczy przekazać pieniądze wybranej organizacji ochroniarskiej, trzeba sprawdzić na co je wydała. My oglądamy wszystko pod lupą. Jest to czaso- i pracochłonne, ale napędza nas miłość do zwierząt poparta solidną wiedzą w tym zakresie. Nie mamy ambicji uratowania świata teraz, dzisiaj. Wiemy, że to potrwa lata, więc konsekwentnie robimy swoje i namawiamy innych do włączania się –  mówi Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.

Trzeba przyznać, że lista wspartych projektów i działań, które sfinansowano jest imponująca. Jednak jak podkreśla prezes zoo pomoc jest nadal potrzebna i to od zaraz. Pandemia COVID-19 nie ma pozytywnego wpływu na dziką przyrodę, wręcz przeciwnie. Jest to widoczne zwłaszcza w krajach mniej rozwiniętych, gdzie eksploatacja przyrody nie zatrzymała się, a wręcz przyspiesza. Wielu mieszkańców miast Azji, Afryki czy Ameryki Południowej, na skutek utraty pracy musiało wrócić na wieś, bo na dotychczasowe życie ich już nie stać. Wieś daje możliwość samowystarczalności, dzięki uprawie roli czy hodowli zwierząt gospodarskich. Do tego w zasięgu ręki są dzikie zwierzęta, na które można polować oraz lasy, które można wycinać. Bezkarnie, bo na pensje dla strażników parków czy rezerwatów ich właściciele i zarządcy nie mają pieniędzy. Przez pandemię – brak turystów i kłopoty finansowe darczyńców, ich przychody spadły znacząco, niektórym nawet o 90%. Rządy też nie pomogą, bo zmagają się z problemami gospodarczymi, administracyjnymi i społecznymi.

- Dzisiejszy świat stoi na pieniądzach. Nic bez nich nie jest możliwe. Dotyczy to również ochrony przyrody. Bez pieniędzy nie ma parków narodowych, rezerwatów, centów leczenia i rehabilitacji dzikich zwierząt. Nie ma też ochrony przed kłusownictwem i przemytem. Z taką sytuacją mamy teraz do czynienia. Pandemia spowodowała, że większość międzynarodowych projektów ochroniarskich zawisła w próżni. Na przykład ochrona saoli. Strona rządowa Wietnamu zamilkła, a budowa stacji hodowlano-badawczej oddala się. Tymczasem czas na uratowanie tego gatunku kurczy się. W tamtym rejonie dynamicznie rośnie kłusownictwo, a maleje możliwości ochrony terenów dzikich. Po pandemii może się okazać, że nie ma już co chronić. Dlatego ważne jest, aby bić na alarm, aby dawać pieniądze na ochronę przyrody, bo nie tylko zniweczymy dotychczasowe osiągnięcia, ale przyspieszymy proces wymierania zwierząt i cofniemy się w działaniach o dziesiątki lat – apeluje Ratajszczak.

Spytaliśmy szefową Fundacji Dodo – Annę Mękarską, kto stoi za jej organizacją i sukcesami.

- W Fundacji wszyscy pracujemy w ramach wolontariatu i nikt nie pobiera z tego tytułu wynagrodzenia. Poza trzyosobowym zarządem stoi za nami grono osób prywatnych oraz spora liczba pracowników zoo. Zawsze możemy na nich liczyć. Pomagają przygotować kreacje graficzne, strategie marketingowe, organizować zbiórki do puszki, czy imprezy jak bieg charytatywny „Wild run”. Opiekunowie zwierząt są naszymi ambasadorami na terenie zoo, a także biorą udział w spotkaniach, na których opowiadają o zwierzętach. Włączają się też w akcydentalne akcje, jak „Noc w klatce” na rzecz niedźwiedzi w Laosie – tłumaczy.

Obie organizacje/ instytucje deklarują, że nadal będą rozwijać swoją działalność na rzecz ochrony zwierząt dziko żyjących.

- W zeszłym roku mówiłem, że to dopiero początek i wciąż tak jest. Ochrona przyrody jest obowiązkiem ludzi jako gatunku dominującego. Według naukowców na Ziemi może być nawet 10 mln gatunków roślin i zwierząt, które tworzą skomplikowaną sieć zależności. Wielu z nich nie znamy i nie poznamy, bo wyginą nim je odkryjemy. Większość na skutek naszej niefrasobliwości i chciwości. Bioróżnorodność jest gwarantem naszego istnienia – mówi Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.

Wspierać ochronę zwierząt w naturze można poprzez zakup biletu wstępu „NA RATUNEK” podczas wizyt w Zoo Wrocław oraz przekazując darowizny na Fundację Dodo – bezpośrednio przez stronę fundacjadodo.pl/ lub 1% z podatku wpisując numer KRS 0000623492.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)