ZACZYTANI... Cezary Harasimowicz "Była sobie miłość"

piątek, 27.12.2019 10:33 2584 0

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca  Elżbieta M. Horowska. 

Cezary Harasimowicz, Była sobie miłość, Warszawa W.A.B. 2019

 

Któż z nas, publiczności czytającej nie zna historii Tristana i Izoldy, pary kochanków do zatracenia, po kres.

Cezary Harasimowicz, wzięty scenarzysta, pisarz, także aktor, czyli człowiek, który ma wielki apetyt na prawdziwe życie, wziął na warsztat odwieczny mit o wiecznej miłości. I stworzył opowieść fascynującą po prostu. Książka jest rewelacyjna. Tak, wiem, że nie powinnam tak na początku... Że to zdanie zastrzeżone na koniec takich tekstów...

Harasimowicz dokonał transpozycji mitu o Tristanie i Izoldzie Złotowłosej. Zabieg okazał się tyleż oryginalny, co twórczy i o wybitnych walorach poznawczych, nawet edukacyjnych. Zwłaszcza w sferze edukacji historycznej.

Książka składa się z kilkunastu krótkich (chciałoby się zawołać – za krótkich!) rozdziałów poprzedzonych prologiem. Prolog – jak zwykle – jest znaczący dla całości i każe domniemywać, że cała książką będzie jego dopełnieniem.

W „Była sobie miłość” bohater?, alter ego autora? bierze udział w dorocznych obchodach wybuchu powstania w getcie warszawskim. Gdzie spotyka dziewczynę o długich, złocistych włosach. Jeden z ocalonych, Marek Edelman zostawił m.in. takie przesłanie ”Nienawiść jest łatwa, miłość wymaga wysiłku”. I o tym jest powieść Harasimowicza. O miłości bez końca, ale okupionej wysiłkiem, staraniem.

Następujące po prologu rozdziały przenoszą czytelnika (-czkę) w różne przestrzenie i czasy. Oczywiście wszystko zaczyna się od celtyckiego mitu, tutaj rozpisanego nie na trzy główne role, ale na czwórkę bohaterów. Do nieszczęśliwego trójkąta: Izolda, Tristan, król Marek autor dodał jeszcze błazna Frocyna.

Rozdział „Żelazo” to w dalszym ciągu średniowiecze, ale już druga strona Europy - pół pogańska Litwa. Para kochanków ma w rozdziale imiona Trist i Izona a w tle są pazerni krzyżacy. Po czym autor zabiera nas na dwór Władysława III zwanego Warneńczykiem...

Każdy rozdział przybliża czytelnika (-czkę) do współczesności. Imiona kochanków zmieniają się wraz przestrzenią geograficzną. Nieodmienna jest tylko tragiczna historia ich miłości i fascynacji sobą. Poszczególnym częściom towarzyszą wersy staroangielskiej ludowej piosenki, chyba najbardziej kojarzonej z wykonania przez duet Simon&Garfunkel pt. „Scarborough Fair”. Autor każdy następny rozdział kończy kolejną zwrotką piosenki.

Każda część powieści jest osobno – jakkolwiek to zabrzmi – fascynująca i oryginalna. Rozdział zatytułowany Rapier” jakoś szczególnie chcę wyróżnić. Oto tam nie tylko adaptacja mitu Tristana i Izoldy, ale w połączeniu z adaptacją legendy Romea i Julii. Chociaż to nie Werona, lecz Wenecja.

Powieść łączy jeszcze coś. Złoty włos Izoldy przenosi się wraz z czasem i przestrzenią. Przez powieść przewija się tajemnicza (?) postać (?). Raz budzi grozę. Raz fascynację. W każdym razie – nie można pozostać wobec niej obojętnym (-tną).

Książka „Była sobie miłość” być może, być może wymaga jakiejś wiedzy historycznej i literackiej. Czyli wymaga jakiegoś wysiłku. Mam jednak wrażenie, że może, a nawet powinna mieć powszechny odbiór czytelniczy. I – w moim odczuciu – wielkie uznanie. Dawno nie czytałam tak interesującej książki.

 

Elżbieta M. Horowska

 

Książkę wypożyczają Biblioteki Publiczne w Brzeźnicy i w Ciepłowodach, szukaj jej także w swojej bibliotece.

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)