RKS KROSS: Ahoj przygodo - Śnieżka zdobyta

środa, 8.7.2015 11:41 2979 0

Kolejna wyprawa miłośników turystyki pieszej z RKS Kross Byczeń za nami, dlatego też chcę podzielić się  z czytelnikami wrażeniami z tej wyprawy.

             Sobotni poranek to dobra pora na wyprawę górską, tak zapewne pomyśleli uczestnicy kolejnego rajdu zorganizowanego przez miejscowy klub rowerowy.  Nie zważając na wczesną porę oraz zapowiedzi upalnego dnia, stawili się w komplecie na miejscu zbiórki koło czerwonego kościółka. Stąd wyruszyła  kolejna wyprawa w stronę słońca. Mimo że podróż była długa, to minęła niepostrzeżenie za sprawą przewodnika, który na trasie przejazdu opowiadał ciekawie na temat mijanych miejscowości, czy też związanych z nimi zabytków. Nie wiadomo, kiedy dotarliśmy do Karpacza, a stamtąd ruszyliśmy dalej do celu, jakim było zdobycie Śnieżki. Nie, nie,  nie tak od razu, ponieważ trzeba było najpierw odpocząć, wszak Karpacz powitał nas piękną pogodą i przejście z parkingu do stacji kolejki u niektórych wywołało zadyszkę (taki żarcik).

            Ponieważ z natury człowiek jest wygodny na szczyt Kopy wyjechaliśmy kolejką krzesełkową – nieliczni uczestnicy musieli pokonać swoje słabości i wykazać się nie lada odwagą, aby zasiąść  na krzesełku i pojechać w górę. Jadąc kolejką można było podziwiać piękne krajobrazy Karkonoszy oraz panoramę Karpacza.

            Kiedy wszyscy dotarli na miejsce  ruszyliśmy w górę na szczyt. Dodatkową niezapowiedzianą atrakcją była możliwość dopingu i obserwowania zmagań uczestników biegu górskiego, którzy do pokonania mieli 3 pętle o długości 57 km. Nie wiem jak inni, ale ja zazdroszczę im kondycji i determinacji do udziału w takim biegu, który łączy się z nie lada wysiłkiem. Na twarzach uczestników tego biegu widać było, że nie tylko wbiegnięcie na Śnieżkę ale również zbiegnięcie ze szczytu może być wyczerpujące.

            Podobnie jak biegacze również i my byliśmy pełni zapału i chęci zdobycia  najwyższego szczytu Karkonoszy. Po krótszej lub dłuższej wspinaczce krętym szlakiem udało się  nam osiągnąć cel. Nagrodą za wysiłek była możliwość podziwiania piękna krajobrazu i otaczającej nas przyrody oraz  pamiątkowa fotka ze znajomymi, która trafiła na niejeden profil na portalach społecznościowych. Po przerwie na posiłek  ruszyliśmy w drogę powrotną  schodząc wybraliśmy  bardziej stromy szlak  nie chcąc tracić cennego czasu. Kolejnym etapem wycieczki był Karpacz i świątynia Wang ( nie mylić z Wonga.com).  Kolejne foty i droga powrotna do domu z przerwą na obiad.

            Czy był psikus? Chyba tak.  Myślę, że co niektórzy uczestnicy rajdu po powrocie do domu i chłodnej kąpieli stwierdzili że są w paski i chcieli ściągać skarpety z nóg albo koszulkę.

            Pomimo że był  to kolejny raz, kiedy odwiedziłem ten rejon Polski to wcale nie żałuję tego;  czas mile  spędzony na pewno jeszcze kiedyś będzie przedmiotem rozmów i wspomnień w gronie znajomych.

 

Ps. Do Troskliwego Mieszkańca Kamieńca Ząbkowickiego - wszyscy wrócili cali i zdrowi, nikt nie ucierpiał  i nie trzeba będzie płacić rent czy odszkodowań, a że przeznaczone na ten cel środki z budżetu gminy nie  są pieniędzmi wyrzuconymi w błoto można się przekonać spoglądając na  zdjęcia i zadowolone twarze uczestników - bezcenne, no chyba że wspólna wycieczka …. ale czy to dobry pomysł tego nie wiem … proszę zdecydować samemu. Zapraszamy.

 

Zgrywus

Dodaj komentarz

Komentarze (0)