Pożoga, która zniszczyła Ząbkowice rozpoczęła się od pożaru sadzy w kominie? Mija 160 lat od tych dantejskich scen [FOTO]

wtorek, 24.4.2018 05:00 8907 2

W słoneczny wiosenny poranek 24 kwietnia 1858 roku w małym miasteczku na Śląsku nic nie zapowiadało tragedii. Mimo to Ząbkowice Śląskie zalała fala ognia. Ogromny pożar niemal doszczętnie zniszczył miasto. Dziś mija 160 rocznica tych wydarzeń, które oficjalnie zostały upamiętnione poprzez wystawę, odsłonięcie pamiątkowej tablicy i wykłady historyczne.

fragment grafiki z Izby Pamiątek Regionalnych w Ząbkowicach Śląskich, obrazującej zniszczenia po wielkim pożarze

 

Sobota 24 kwietnia 1858 roku zapowiadała się na piękny, pogodny, wiosenny dzień. O poranku świeciło słońce. Jednak jeszcze przed południem przybrał na sile wiatr, który miał wpływ na późniejsze rozprzestrzenianie się ognia. Pożar zauważono około godziny 14.30 w okolicy Bramy Srebrnogórskiej (dzisiejsza ul. Bohaterów Getta) i murów miejskich (ul. Słowackiego), w miejscu, gdzie dziś stoi gimnazjum, w domu furmana Rachnera.

Można przyjąć za pewnik, że nie doszło do podłożenia ognia, a pożar rozpoczął się od zapalenia się sadzy w kominie.

- Naoczny świadek kołodziej Friebel, który usłyszał okrzyk: „ogień”, udał się do płonącego domu i zeznał, że przylegający do ściany domu komin zaczął płonąć – cytował źródła historyczne dotyczące pożaru Kamil Pawłowski, organizator i pierwszy prelegent konferencji „Wokół dziejów miasta II”, upamiętniającej tragiczne wydarzenia sprzed 160 lat podczas swojego wystąpienia Gott half – Gott hilf. Wielki pożar Ząbkowic Śląskich w świetle źródeł i relacji.

Jak opowiadał Kamil Pawłowski, pożar szybko rozprzestrzenił się na pobliskie kryte gontem domy i dalsze zabudowania. Strażnik na wieży ratuszowej zadął w róg, rozbrzmiał także dzwonek alarmujący, że w mieście wybuchł pożar.

- W ciągu dwóch godzin większa część Ząbkowic Śląskich stanęła w ogniu. Wiejący wiatr przeniósł płomienie z Przedmieścia Srebrnogórskiego, gdzie ocalał tylko jeden dom, w stronę centrum miasta. Ogień pojawił się więc na ulicy św. Wojciecha, zajmując dzwonnicę kościoła św. Anny, zwaną Krzywą Wieżą. Wkrótce płonąć zaczął ratusz i cały rynek – mówił historyk.

Pożar ogarnął także Przedmieście Ziębickie, Kłodzkie i Sadlno. W mieście nie było zorganizowanej straży pożarnej, z ogniem walczyli sami mieszkańcy. Wybuchła panika, ludzie uciekali w kierunku zbiorników wodnych, inni chronili się w piwnicach i szpitalu.

Kamil Pawłowski przytoczył też podanie dotyczące kościoła ewangelickiego przy dzisiejszej ulicy Grunwaldzkiej (klaryski). Mianowicie, widząc zbliżający się ogień, pastor Graeve kazał rozebrać drewniane oficyny przylegające do świątyni. Sam wszedł do kościoła, uklęknął przed ołtarzem i zaczął się modlić o ratunek. Wtedy wiatr zmienił kierunek i świątynia została ocalona. Pożar nie zniszczył także kościoła św. Anny, św. Jadwigi i ruin zamku.

Pożar był prawdziwą katastrofą dla miasta. Większość zabudowań spłonęła. Zginęły 24 osoby.

- W masywnym domu miejskim schroniło się 18 osób. Ściana szczytowa domu runęła i pogrzebała pod swoimi gruzami nieszczęśliwców, których spalone szczątki znaleziono następnego dnia. Oprócz tych ofiar w mieście spaliły się jeszcze 3 osoby. W Sadlnie poniosła śmierć ogrodniczka Zwiener razem ze swoją siostrą oraz gospodarz Hochhaus – przytacza w swoich publikacjach relację naocznego świadka pożaru inny pasjonat lokalnej historii, Jerzy Organiściak.

Zmarłych odprowadzono w uroczystym kondukcie pogrzebowym na cmentarz przy ul. 1 Maja, gdzie pochowano ich w zbiorowej mogile, na której ustawiono pamiątkową tablicę. Niestety, nie przetrwała ona do naszych czasów.

- W sprawozdaniu sporządzonym 7 V 1858 roku czytamy: Miasto Ząbkowice miało około 500 domów i około 6000 mieszkańców. Około 350 domów spłonęło, trzy czwarte miasta i sąsiedniej wsi Sadlno obróciło się w popiół. Około 5000 ząbkowiczan straciło dach nad głową – dodaje Jerzy Organiściak.

Kamil Pawłowski natomiast zwracał także uwagę na pomoc udzielaną w kolejnych dniach pogorzelcom. W pomieszczeniach szkoły katolickiej składowano ubrania i żywność, schronienie tam znaleźli też pozbawieni dachu nad głową mieszkańcy. Na rynku dziennie rozdzielano około 3000 bochenków chleba dostarczanych z okolicznych miejscowości. Zbudowano specjalne mieszkalne baraki, księżna Marianna Orańska przekazała drewno na ten cel.

160 lat po wielkim pożarze, także w sobotę, tyle że 21 kwietnia w Ząbkowicach zorganizowano obchody rocznicy tego dramatycznego wydarzenia. Przy Izbie Pamiątek Regionalnych uroczyście odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą ofiarom pożaru. Otworzono także wystawę obrazującą miasto, którego już nie ma, czyli Ząbkowice Śląskie przed pożarem. Niezwykle istotną częścią była konferencja popularno-naukowa w ratuszu, podczas której, oprócz przytoczonego wyżej wystąpienia Kamila Pawłowskiego, prezentowane były prelekcje dotyczące Ząbkowic Śląskich: procesów o czary, urządzeń i miejsc służących egzekwowaniu kar, zabudowy mieszkalnej przed 1858 r., dziejów ząbkowickiej poczty, ikonografii ziemi ząbkowickiej, początków narciarstwa w latach 20. XX w. relacji z podróży Johanna Wolfganga Goethego czy zachowanych muzykaliów z ząbkowickich kościołów i klasztorów.

 

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

wtorek, 24.04.2018 08:20
I żeby taka tragedia się już nie przytrafiła bo pożary sadzy dalej są i to bardzo często w Ząbkowicach.
wtorek, 24.04.2018 18:51
Pożary były, są i będą. Rzym, też się palił