[FOTO] Groteską oswaja życie. Spotkanie autorskie z Hubertem Klimko-Dobrzanieckim

środa, 20.3.2024 15:41 809 0

Pochodzący z Bielawy absolwent ząbkowickiego liceum, do tego ceniony pisarz nominowany m.in. do nagrody Nike czy Paszportu POLITYKI, obchodzący w tym roku jubileusz 25-lecia twórczości. Hubert Klimko-Dobrzaniecki był gościem kolejnego spotkania autorskiego w ząbkowickiej bibliotece publicznej. 

Wydaje się, że każde spotkanie, każda sytuacja dla Huberta Klimko-Dobrzanieckiego może być przyczynkiem, jeśli nie do opowieści, to przynajmniej do anegdoty. I tych dykteryjek, opowiastek przy okazji rozmowy o książkach było na spotkaniu bez liku. O bielawskim fryzjerze Januszu, którego pisarz nie widział 40 lat, a który popłakał się przy spotkaniu z nim, ale nie ze wzruszenia, lecz dlatego, iż myślał, że autor jest agentem nieruchomości (i to z samochodem na zagranicznych rejestracjach), a właśnie chce sprzedać zakład. O babci, która choć nad łóżkiem miała portret rumuńskiego króla Michała I, okazała się Greczynką. O austriackim sąsiedzie, który uprzykrza życie autorowi. O dziadku w armii rumuńskiej, który od uratowanej rodziny żydowskiej dostał małą fisharmonię.  O chrzestnym, bielawskim trenerze, którego pogrzeb, a właściwie stypa była „inspiracją” dla najnowszej książki Huberta Klimko-Dobrzanieckiego „Fisharmonia. Snówpowiązałka”. Nawet bardzo trudne tematy przeplatane są tu humorem, ironią i groteską.

- Życie całe złożone jest z jakiś problemów. Poprzez groteskę można opowiadać o naprawdę ciężkich rzeczach, człowiek się śmieje, ale jak jest drugie odczytanie, niekoniecznie tekstu, ale umysłowe, to jest to już śmiech przez łzy i to jest to, co mnie interesuje najbardziej – mówił pisarz, zaznaczając, że jego książki tylko bazują na prawdziwych wydarzeniach, nie są jednak autobiograficzne.

Kameralny wieczór autorski, prowadzony przez Elżbietę Horowską i Dominikę Mazur, pełen śmiechu i gawędziarstwa, na pewno zachęcił do sięgnięcia po twórczość Huberta Klimko-Dobrzanieckiego wszystkich, którzy jeszcze jego prozy nie znają.

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)