"Budzić w razie pożaru lub zniesienia celibatu" czyli ks. Czendlik w Dzierżoniowie

czwartek, 25.10.2018 08:11 4082 3

Podczas dwudniowej wizyty w Dzierżoniowie na początek ksiądz Czendlik zdziwił się, jak bardzo miasto się zmieniło. Pamiętał je z 1999 roku, z czasów podpisania umowy o współpracy z 10-tysięcznym czeskim Lanškroun, gdzie od 26 lat pełni funkcję proboszcza parafii rzymsko-katolickiej.
Przyznaję, że kiedyś odbierałem Dzierżoniów jako taki, jak to swego czasu podwożony przeze mnie na stopa turysta określił Lanškroun - „prdel světa”, czyli dupę świata. Jednak zmiany są niesamowite, to przepaść.

Zbigniew Czendlik pochodzi z Brennej koło Cieszyna, po ukończeniu seminarium przez trzy lata był wikarym w parafii w Chorzowie, a następnie przyjął propozycję pracy duszpasterskiej w Czechach, choć jak przyznaje, wyjeżdżając znał tylko dwa słowa po czesku „Pozor, vlak!” (Uwaga, pociąg!). Dziś jest niezwykle popularny w Czechach, współprowadzi tam talk-show „Uchem jechly” (Uchem igły). Gra w golfa, chwali się, że ma dziecko (kilka lat temu zaadoptował na odległość kilkuletnią Hinduskę Leenę i opłaca jej edukację poprzez wysyłanie pieniędzy do Indii), a wyremontowane pomieszczenia przy plebanii wynajmuje na gospodę (zyskuje w ten sposób pieniądze na utrzymanie parafii), gdzie wieczorami przesiaduje, czasem przy piwie, z mieszkańcami, by „być bliżej swoich parafian”. Pretekstem do wizyt w Polsce jest promocja jego książki – wywiadu-rzeki „Bóg nie jest automatem do kawy”, wydanej w tym roku przez Wydawnictwo Mariusza Szczygła „Dowody na istnienie” (dziennikarz przyjaźni się z Czendlikiem i prowadzi jego wieczory autorskie, także ten w Dzierżoniowie).

Na scenę Dzierżoniowskiego Ośrodka Kultury ks. Zbigniew Czendlik wchodzi bez koloratki, w modnej marynarce i czerwonych skarpetkach, opowiada o grze w golfa w Jędrzejowicach, wieczorze w dzierżoniowskim hotelu, gdzie nocował – masażu i pobycie w jacuzzi. Prowokator? Rewolucjonista? Celebryta?
- Reprezentuję szefa, muszę wyglądać. O szaty Jezusa żołnierze grali nie bez powodu – ksiądz puszcza oko do publiczności i zaraz dodaje. - Jestem po prostu normalny. Ludzi bardzo to dziwi. Myślę sobie wtedy: do czego to doszło, że normalność i naturalność są ewenementem, stały się dziwne? Podobnie zachowanie papieża dla wielu jest szokujące, bo wprost, bez udawania. Ale myślę, że warto być człowiekiem, a nie grać księdza, wchodzić w rolę, budować dystans. O byciu księdzem nie decyduje kolor skarpetek czy marynarki - to nie jest o tym, że jestem księdzem. O mojej duchowości świadczy coś innego. Trzeba dbać o ciało, by dusza się w nim dobrze czuła.

Nie jestem boskim prokuratorem, ale adwokatem

- Nie jestem od tego, żeby skracać ludziom życie, wzbudzać w nich poczucie winy za ich błędy, ale aby ich usprawiedliwiać, pomagać im nieść ich problemy. Nieraz obserwowałem, jak ludzie wchodząc do kościoła od razu robią się poważni, wręcz smutni. Mojej mamie zwróciłem uwagę, że wygląda na mszy jak zdjęta z krzyża. Nigdy moim celem nie było przyciąganie ludzi do kościoła, oni muszą sami chcieć przyjść. Cenię wolność, którą dostaliśmy od Boga. Nie ma sensu liczyć innym, jak często są w kościele. I dodaje w swoim stylu: - Pewnie gdybym rozdawał w kościele marihuanę, miałbym pełno młodzieży. Ksiądz zaznaczył rozumianą przez siebie wyraźną różnicę pomiędzy wiarą a religią. O ile religia to wspólne obrzędy, rytuały, o tyle wiara stanowi bardzo intymną część naszej osobowości. - Każdy ma swoją własną, niepowtarzalną ścieżkę do Boga. Czasem ludzie zatrzymują się lub schodzą z niej. Taka jest wiara, złożona z wątpliwości. Jeśli coś się nie chwieje, nie jest trwałe. Życie nie powinno być ucieczką od grzechu, Bóg nas raczej motywuje, żebyśmy zrobili coś dobrego. Nie chodzi o wzbudzanie wiecznego poczucia winy, strachu przed Bogiem, kwintesencją wiary są dobre uczynki względem drugiego człowieka, a nie cała ta nudna otoczka świętości. Nie jesteśmy święci, Bóg tego od nas nie oczekuje, jesteśmy ludźmi. Staram się rozumieć ludzi, a nie ich osądzać. Tracą po drodze radość życia i wartości: wiarę, nadzieję, miłość i stają się wypaleni. Kiedy ludzie odrzucają Boga, to tak naprawdę odrzucają swoje wyobrażenie o nim.

Odpowiedzialność laików

Porównując Kościół czeski z polskim stwierdza, że ten pierwszy jest bardziej samodzielny, bo tworzony przez żyjące tam rodziny, a nie księdza, który przyjedzie i odjedzie. Ma to źródło w czasach komunizmu, kiedy w Czechach było niewielu księży, a mimo to kościół przetrwał jako wspólnota wiernych. Rada parafialna ma sporą decyzyjność, np. sama dysponuje środkami do 5 tysięcy koron. Pewnym symbolem dojrzałego stosunku do wiernych jest zdaniem księdza przyjmowanie komunii świętej – na dłonie, a nie jak w Polsce do ust. - To tak, jakby karmiło się zależne od nas dziecko – uważa. - A przy parafiach funkcjonują asystentki wykonujące zadania menedżera, a nie tylko kucharki – wypala ks. Czendlik.

Oryginalny tytuł książki „Postel, hospoda, kostel” (Łóżko, knajpa, kościół) w konserwatywnej Polsce wydawca zmienił na „Bóg nie jest automatem do kawy”.
- Kim jest w takim razie Bóg? - zastanawia się ksiądz Czendlik. - Nie szukam odpowiedzi na to pytanie, bo jej na pewno nie znajdziemy. Na pewno jest większy niż nasz rozum. Wiem za to, jaki nie jest. Nie jest karzącym ojcem, ani matką, która nas odda do domu dziecka. W Polsce już na początku promocji książki spotkałem się z krytyką, między innymi od młodego kleryka, po którym spodziewałbym się otwartości umysłu, a nie upartego wracania do przeszłości, której nawet nie doświadczył, bo jeszcze się nie urodził.

Jednym z tematów podczas spotkań autorskich jest także nakładająca się na promocję książki premiera filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego, do którego sceny kręcono w czeskich kościołach, ponieważ kuria krakowska nie wyraziła zgody bez podania przyczyny.
- Bardzo dobrze, że taki film powstał. Ukazuje sprawy uniwersalne, obecne w całym Kościele. Ludzie powinni być wdzięczni za nakręcenie tego obrazu, może zrewolucjonizować środowisko, to szansa na samooczyszczenie.

Ksiądz Czendlik podkreśla, że nie chce krytykować Kościoła w Polsce i odwraca sytuację: Kościół jest taki, jakiego chcą go wierni.
- Powiedziałem swoim parafianom, że jeżeli pewnego dnia zauważycie, że robię coś nie tak, staję się dziwny i nie kopniecie mnie w tym momencie w tyłek, nie zareagujecie, to będzie to wasza wina. Jestem taki, jak ludzie, z którymi się spotykam. Jedna osoba nie może wpływać ogłupiająco na tysiące ludzi. Ważny jest dialog, musimy słuchać o problemach wiernych, żyć po trosze ich życiem, ubierać się tak jak oni, jeść jak oni jedzą. Ludzie w Polsce mając obraz księdza formują go według własnych potrzeb i wyobrażeń. To ja muszę słuchać swoich parafian, a nie tylko oni mnie. Nie wiem, jakim byłbym księdzem, gdybym nie wyjechał z Polski. Ale nie chcę mówić nikomu, jak ma postępować, pouczać. Ja wybrałem taką drogę, nie mam pewności, czy jest najlepsza, ale wiem, że jest mi najbliższa.

Budzić w razie pożaru lub zniesienia celibatu”

„Budzić w razie pożaru lub zniesienia celibatu” - taką tabliczkę ks. Czendlik wywiesił na drzwiach swojej sypialni. Nie ucieka przed trudnymi pytaniami. - Widziałem, że księżom też przydarzała się miłość, która potrafi przyjść znienacka. Stali wówczas przed ogromnym dylematem, byli rozdarci. Czy my katolicy – hipokryci możemy się odwrócić od księdza, który najbardziej potrzebuje naszej pomocy? A jeśli dzięki in vitro rodzą się nowi ludzie, na których latami czekają ich bliscy, to mamy prawo to potępiać? Powtarzam, trzeba być wyrozumiałym dla innych a nie ich osądzać. „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni".

Książka „Bóg nie jest automatem do kawy” pełna jest anegdot, między innymi o pierwszym kazaniu w języku czeskim, z którego parafianie jak przypuszcza ksiądz, śmieją się do dziś, o przejęzyczeniu i będącym jego skutkiem kupnie w sklepie w Lanškroun podpasek (vložky) zamiast płatków śniadaniowych (vločky) czy rozmowie telefonicznej z czeskim księdzem. „Pamiętam, jak raz na plebanii zadzwonił telefon, odebrałem, ktoś powiedział: - Dzień dobry, księże wikary, czy zastałem księdza dziekana? A ja na to: Nie, ksiądz dziekan gdzieś pošel. Po drugiej stronie zapadła cisza, po czym usłyszałem tylko „dziękuję”. Potem okazało się, że słowo „pošel” użyte przez pomyłkę w skojarzeniu z polskim „poszedł”, po czesku oznacza „zdechł”.

Spotkanie z księdzem Czendlikiem, pod przykrywką ogromnej dawki humoru, było prawdziwą lekcją wiary, a także największym tutejszym zbliżeniem polsko-czeskiej kultury i poznaniem realiów funkcjonowania Lanškroun przez dzierżoniowian, a nie na poziomie oficjalnym, w całych dziejach blisko dwudziestoletniej współpracy z tym miastem.

 

Koncert dla księdza Czendlika

W ramach Dni Kultury Czeskiej w Miejsko-Powiatowej Bibliotece w Dzierżoniowie także koncert dla księdza Czendlika przygotowali uczniowie Klasy Fortepianu „d-moll” Doroty Mól z siedzibą w w Dolnośląskim Inkubatorze Art-Przedsiębiorczości w Bielawie oraz zaprzyjaźnieni uczniowie. Wystąpili: Jagoda Łyś (fortepian) – Muzyka Rejsu z filmu „Smuga cienia”, Wojciech Kilar; Filip Gorczowski (akordeon) – popularna melodia ludowa „Szła dzieweczka do laseczka”, Jakub Czajka (fortepian) Polonez g-moll Fryderyka Chopina, Joanna Krasińska z synem Miłoszem (fortepian) – Chopstics – popularna melodia ludowa, Olgierd Kuriata (keyboard) - „Cyt, cyt” - popularna melodia ludowa, muz. Tadeusz Sygietyński, Faustyna Kozłowska z nauczycielką Dorotą Mól (fortepian) – „Taniec słowacki” na cztery ręce – V. Nejedly, Weronika Michałkiewicz i Marzena Majchrzak (skrzypce) oraz Dorota Mól (fortepian) - „Humoreska” - Antoni Dvorak. Na zakończenie czeską piosenkę „Malovany dzbanku” (muz. Jindrich Brabec, tekst Jiri Appelt) niezwykle energetycznie (poproszono o bis) zaprezentował zespół wokalny „D-MOLLKI” w składzie: Zuzanna Szot, Antoni Chałupka, Oliwier Dróżdż, Zuzanna Enozel, Hanna Gorczowska, Filip Gorczowski, Alicja Graczyk, Karen Kaptur, Faustyna Kozłowska, Olgierd Kuriata, Nadia Lewandowska, Patrycja Malinowska, Maja Michalak, Paulina Pawlaczek, Julia Ramotowska, Oliwia Ramotowska, Jakub Szymański.

Uczniowie Zespołu Szkół nr 1 Dominik Lasoń i Gracjan Przybylski podczas spotkania w bibliotece przeprowadzili interesujący wywiad z księdzem Czendlikiem, pytając go między innymi o marzenia z dzieciństwa, minusy bycia znaną osobą czy zainteresowania sportowe poza golfem.

Aneta Pudło-Kuriata

Przeczytaj komentarze (3)

Komentarze (3)

GGhj niedziela, 28.10.2018 08:56
Super.prawdziwy normalny ksiadz.nie pasibrzuch
Jo piątek, 26.10.2018 14:03
Taki trochę porucznik Borewicz :) szacun.
piątek, 26.10.2018 00:12
Brenna jest między Ustroniem, a Szczyrkiem. W zasadzie Ustroń od...