Taksówkarz, który pod wpływem narkotyków potrącił śmiertelnie kobietę, ponownie stanął przed sądem
Po blisko pół roku od wydania wyroku w pierwszej instancji ruszył ponowny proces Marka G., oskarżonego o śmiertelne potrącenie na przejściu dla pieszych 28-letniej Eweliny Pawiłowicz. Od ponownego rozstrzygnięcia odwołała się prokuratura oraz pełnomocnik rodziny pokrzywdzonej.
Ta historia bulwersowała od lat opinię publiczną, nie tylko w Świdnicy, ale i całym kraju.
Ewelina Pawiłowicz w chwili tragicznego w skutkach wypadku miała 28 lat. Osierociła 6-letniego wówczas syna, którego wychowywała samotnie, z pomocą brata i mamy. Życie odebrał jej taksówkarz, który jak się okazało prowadził auto pod wpływem amfetaminy. Nigdy jednak nie został zatrzymany.
Do zdarzenia doszło 15 lutego 2014 roku w godzinach popołudniowych. Rodzeństwo wracało od matki kiedy to tuż przed przejściem, przy ulicy Esperantystów w Świdnicy, pan Piotr zauważył dosyć szybko jadącą taksówkę (od strony Wrocławia w kierunku Wałbrzycha). Była ona jeszcze daleko, więc gdy doszli już do "zebry" jego siostra, weszła na pasy z przekonaniem, że auto zdąży spokojnie zahamować, a ona dojdzie do wysepki. Niestety, samochód z całym impetem uderzył w kobietę, która w wyniku rozległych obrażeń mózgu poniosła śmierć na miejscu.
- Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie. Siła uderzenia była tak duża, że Ewelinę odrzuciło na 10 metrów. Moja żona, która przyjechała po wypadku, znalazła jej buta, ponad 30 metrów od miejsca zdarzenia. Siostra, jestem o tym przekonany, nie wtargnęła na przejście jak próbuje się udowodnić. Świadczą o tym chociażby uszkodzenia auta Marka G. Głową uderzyła w lewą stronę samochodu, od strony kierowcy. Gdyby było tak jak mówią, uszkodzona byłaby prawa strona auta. Taksówka zatrzymała się dopiero w okolicy zjazdu na sklep Tesco - opowiadał Piotr.
Jak się okazało, taksówkarz oprócz dmuchania w alkomat zażądał badania krwi. Podczas standardowej procedury próbkę poddano także testom na wykrycie narkotyków. Wynik był jednoznaczny i nie do podważenia: mężczyzna był po użyciu amfetaminy (stężenie wynosiło 0,46). W toku przeprowadzonego śledztwa biegli wydali opinię, że sprawca przekroczył także dozwoloną prędkość.
W wyniku przeprowadzonego śledztwa biegli wydali opinię, że sprawca przekroczył także dozwoloną prędkość. Ze specjalnego wzoru udało się wyliczyć, że mógł jechać ponad 60 km/h na godzinę, co jest niedopuszczalne przed przejściem dla pieszych, gdzie należy zwolnić. Ewelina w zderzeniu z rozpędzonym mercedesem nie miała najmniejszych szans.
Wobec Marka G., pomimo spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym po środkach odurzających nigdy nie zastosowano aresztu. Mężczyzna nie przyznał się również do winy. Podczas ostatniej rozprawy w grudniu ubiegłego roku usłyszał wyrok dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć. Sąd wymierzył oskarżonemu również karę zatrzymania prawa jazdy na okres dwóch lat. Dla matki poszkodowanej kobiety zasądził 5 tysięcy złotych nawiązki.
Po blisko pół roku w Sądzie Okręgowym w postępowaniu odwoławczym proces oskarżonego Marka G. ruszył od nowa. Podczas drugiej rozprawy sędzia Agnieszka Połyniak odczytała treści dwóch pism dot. certyfikacji laboratorium Lab4Tox, które w 2014 roku przeprowadzało badania próbki krwi oskarżonego. Wynika z nich, że spółka nie widniała w Centralnym Ośrodku Badań Jakości do marca 2014 roku, jednak nie miała takiego obowiązku prawnego.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy prokuratora oraz sędzi, która bardzo szybko i sprawnie przeprowadziła postępowanie - mówi Piotr Szyfer.
Ze względu na nowe dowody ogłoszenie wyroku ma nastąpić 10 lipca. Marek G., nie pojawił się na sali.
Przeczytaj komentarze (15)
Komentarze (15)