Krzysztof Gzyl: urodziłem się z pasją do wędkarstwa

poniedziałek, 27.12.2021 11:29 1644 0

Niezależne Stowarzyszenie Wędkarskie od 20 lat opiekuje się zbiornikami po byłej żwirowni w Jaworzynie Śląskiej. Dba, by były one odpowiednio zarybione i atrakcyjne dla wędkarzy. O początkach stowarzyszenia, o tym, co przez ten czas udało się zrobić, rozmawiamy z jego prezesem - Krzysztofem Gzylem.

* Mógłby nam Pan przybliżyć historię powstania Niezależnego Stowarzyszenia Wędkarskiego. Przypomnieć, jak to się zaczęło?

- Stowarzyszenie powstało we wrześniu 2001 r. Inicjatorami jego utworzenia byli wchodzący w skład komitetu założycielskiego Marek Wiśniewski, Edward Kołodka (obecny skarbnik), Tadeusz Krzyżak (obecny gospodarz w zarządzie), Ryszard Lasocki – ówczesny pracownik Urzędu Miejskiego. Główną ideą powstania stowarzyszenia było bardziej efektywne zarybianie pożwirowych stawów, dzierżawionych wówczas przez Polski Związek Wędkarski. Chodziło także o stworzenie dogodnych warunków do wędkowania i wypoczynku, przede wszystkim dla mieszkańców gminy Jaworzyna Śląska. Od samego początku organizujemy zawody wędkarskie w każdym sezonie. Ich celem oprócz sportowej rywalizacji jest propagowanie wędkarstwa jako aktywnej formy wypoczynku na świeżym powietrzu, także wśród młodych ludzi. Ponadto w latach 2004-2008 wspólnie z Urzędem prowadziliśmy strzeżone kąpielisko.

* Dlaczego akurat zdecydowaliście się na niezależne stowarzyszenie, a nie oddział Polskiego Związku Wędkarskiego?

- Przede wszystkim dlatego, że w czasie dzierżawy zbiorników w Jaworzynie Śląskiej przez Polski Związek Wędkarski nie były one zarybiane w wystarczającym stopniu. Wówczas było to 300 kg narybku rocznie, dziś, dla porównania, to 1,5-2 tony. Brakowało też działań organizujących wypoczynek nad wodą. Stale jednak współpracujemy z Polskim Związkiem Wędkarskim.

* Ilu wędkarzy należy dzisiaj do stowarzyszenia?

- Około 200. 60% to osoby pomiędzy 18. a 65. r. ż., 30% - powyżej 65 r. ż., pozostali to osoby w wieku 14 – 18 lat. Zainteresowanie wędkarstwem wśród ludzi młodych pozostaje na niezmienionym poziomie. Mamy jednak nadzieję, że będzie się zwiększać. Część młodych kontynuuje rodzinne tradycje wędkarskie, ale część przychodzi samo pod wpływem impulsu.

* Kiedy Pan został prezesem? I z których dokonań jest Pan najbardziej dumny?

- Prezesem zostałem w 2003 – 2004 roku. Jestem dumny, że mogliśmy istnieć 20 lat, głównie dzięki wzorcowej współpracy z Urzędem Miejskim. Przez te lata zbiornik w Jaworzynie Śląskiej stał się znany w całym województwie dolnośląskim. Jest bardzo dobrze zarybiony, głównie w karpie i amury. Trafiają się okazy o wadze 20 kg. Z tego powodu odwiedza nas wielu wędkarzy z całego województwa.

* Zastanawiam się, skąd w Panu taka pasja do wędkowania?

- Moja przygoda z wędkarstwem zaczęła się jeszcze, zanim poszedłem do szkoły. Można powiedzieć, że urodziłem się z tą pasją. Razem z moim bratem chodziliśmy na Gliniankę w Strzegomiu, skąd pochodzę. Łowiliśmy ryby na patyk leszczynowy. Nie było komputerów i całe dni spędzaliśmy na podwórku. Pierwszą wędkę z prawdziwego zdarzenia – tak zwanego bambusa - dostałem w wieku 12 lat od rodziców. To była taka standardowa wędka w latach 70. Pasję pielęgnuję do dzisiaj. Staram się nie opuszczać zawodów organizowanych przez NSW, czy PZW, którego członkiem jestem od 1977 r.

* Jakie największe okazy udało się Panu złowić?

- Mogę się pochwalić amurem o wadze 17,5 kg i karpiem o wadze 13,2 kg. Obie ryby złowiłem w Jaworzynie Śląskiej i obie wróciły do zbiornika. Nasz regulamin jest bardziej rygorystyczny niż inne, dzięki czemu możemy się pochwalić takimi właśnie okazami.

* Jakie ma Pan plany na najbliższe miesiące?

- Na pewno zarybienie zbiornika jeszcze w tym roku, zwołanie walnego zebrania, jeśli pandemia pozwoli, opracowanie planów działania na 2022 r. Poza działalnością statutową będziemy oczekiwać na prace, jakie na terenie żwirowni ma prowadzić Urząd Miejski, a które uatrakcyjnią ten teren nie tylko pod kątem wędkowania, ale też innej aktywności. Mamy nadzieję, że działania sprawią, że zniknie problem zaśmiecania tego terenu. Utrzymanie czystości przysparza nam dziś wielu problemów. Mimo prowadzonych akcji sprzątania, mimo próśb i apeli, ludzie nie dbają o porządek. Tymczasem sprzątanie w 2021 r. kosztowało nas 5 tys. zł, to około 300-400 kg narybku, jaki moglibyśmy kupić.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)