[ROZMOWA] Trzeba sercem śpiewać

piątek, 25.12.2015 09:00 4001 1

Z Dariuszem Wójcikiem, dyrektorem Teatru Otwartego w Gdańsku rozmawia Grażyna Kuczer.

- Podczas Strzegomskiej Wieczerzy Wigilijnej zaprezentował pan publiczności piękny repertuar kolęd.  

- Jak wspomniałem podczas koncertu, cytując słowa Adama Mickiewicza, który będąc na  francuskiej Sorbonie, kiedy odnosił się do Świąt Bożego Narodzenia, do tradycji śpiewania kolęd powiedział, że „niezwykłe jest bogactwo kolęd polskich i niepospolite są ich wartości artystyczne”.  Z uwagi na to, że jest niesamowita ilość kolęd, są one również zróżnicowane pod względem rytmicznym. Kolędy - to miniatury bożonarodzeniowe oparte na polskich tańcach narodowych. Cechują się bogactwem rytmów – jest polonez, oberek, mazur, kujawiak. To rytmy bliskie naszemu sercu, świadczą o naszej polskości, szczególnie polonez.  Piękna jest melodyka kolęd. Są to proste melodie, wpadające w ucho, bo taka właśnie powinna być melodia kolęd, jeżeli wszyscy mają je śpiewać. W prostocie jest piękno.  Często ci, którzy tworzyli kolędy byli ludźmi anonimowymi, piszącymi teksty i melodie z potrzeby serca. Wyrażały one refleksję, przeżycia, uczucia i myśli autora. Kolędy w najtrudniejszych momentach historii Polski były dla nas otuchą, grzały nasze serca, pozwalały przetrwać i nie zapominać o tym, że jesteśmy Polakami, że mamy swoje korzenie i tradycje, bo to o tradycji właśnie świadczy język, muzyka i śpiew. Podczas koncertu zaprezentowałem kolędy tradycyjne, które wszyscy znają i śpiewają,  ale także  - kolędy staropolskie, które poszyły w zapomnienie, np. „Jezusa narodzonego”.  

- Pochodzi pan z Wieśnicy, położonej blisko Strzegomia. Jak się śpiewa w rodzinnym mieście?

- W Strzegomiu śpiewa się klimatycznie, refleksyjnie, ponieważ Strzegom jest moją ojcowizną. Podczas koncertu przypomniałem sobie - podobnie jak Chopin będąc w Wiedniu - swój dom rodzinny, kiedy śpiewało się przy wigilijnym stole … Taką sytuację, taką refleksję  ma chyba każdy z nas w swoim życiu.  Mojego domu rodzinnego już praktycznie nie ma, jest nowy dom - mój młodszy brat tam mieszka. Rodziców też już nie ma, ale ta pamięć o domu rodzinnym, gdzie tylu z nas się wychowywało, jest ciągle żywa, jest zachowana głęboko w pamięci. I w takich szczególnych momentach wraca się do tej rodzinnej atmosfery, tej domowej sielanki.

- Jakie kolędy najbardziej lubi pan śpiewać?

- Uwielbiam kolędę, którą rzadko wykonuję, jest to kolęda partyzancka „Nie było miejsca dla Ciebie”. Bardzo lubię „Mizerną cichą”, ponieważ ma przepiękną melodię i zgrabny tekst, a jeżeli chodzi o kolędę radosną – to lubię „Glorię”, czyli „Gdy się Chrystus rodzi”. Upodobałem sobie także kolędę francuską „ Nad Betlejem ciemna noc”.  W repertuarze mam również kolędę „Bóg się rodzi”, jest to rodzaj kolędy hymnicznej, którą w trudnych momentach dla Polski traktowano jako hymn.  Lubię bardzo chorał „Anioł pasterzom mówił”. Ta kolęda wymaga od artysty szerokiego śpiewania, legatowego potraktowania linii melodycznej. Najbardziej jednak lubię pastorałki.  

- A teraz przejdźmy do pieśni żydowskiej, którą zaprezentował pan pod koniec koncertu. W recenzjach na pana temat przeczytałam: -Każda pieśń prezentowana przez charyzmatycznego Darka Wójcika porusza słuchacza szczerością wypowiedzi, budzi autentyczny podziw dla jego kunsztu wokalnego i aktorskiego. Wszystko to jest gwarancją prawdomównego przekazu muzycznego spektaklu.  Czuje pan muzykę żydowską?

- Utożsamiam się z kulturą żydowską, bardzo mocno. Niektórzy pytali czy mam jakieś korzenie żydowskie, oczywiście mówiłem, że każdy ma jakieś korzenie … Czuję muzykę żydowską. Przepuszczam ją przez siebie, wzbogacam swoją wrażliwością. Każdą muzykę przepuszczam przez siebie, nie potrafię traktować muzyki zewnętrznie tak, żeby ją tylko pokazać, żeby tylko wydzielić dźwięki z siebie. Trzeba sercem śpiewać, pokazywać, co ma się w środku... to jest prawdziwe i autentyczne. Ludzie wówczas inaczej reagują, inaczej odbierają mój przekaz, doceniają szczerość wypowiedzi.

- Co najbardziej zachwyciło pana w tej muzyce?

- Przekaz. W muzyce żydowskiej jest pewien przekaz. Wyśpiewuję go w języku oryginału, po hebrajsku, w języku jidysz, śpiewam przepiękny hymn żydowski –Hatikwa, o pięknej treści - o nadziei, która nie zginie, o odwiecznym pragnieniu utworzenia państwa żydowskiego, o ziemi obiecanej, o powrocie do tego miejsca w Ziemi Izraela, o tęsknocie - jest to piękne i mądre. Muzyka ma wspaniałą filozofię, mądrość życiową, z której my często korzystamy, sięgając po mądre myśli.

- Niektórzy twierdzą, że jest pan w Polsce najlepszym wykonawcą kupletów Tewjego ze „Skrzypka na dachu”. Rozmawia pan z panem Bogiem jak ze swoim najlepszym przyjacielem, sprzecza się pan z nim, dyskutuje, ma pan pretensje.

- Zagrałem 400 spektakli „Skrzypka na dachu” w Teatrze Muzycznym w Gdyni, oczywiście nie Tewjego, bo Jerzy Gruza, ówczesny dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni twierdził, że jestem za młody, że mam fizjonomię chłopca… i nie chciał mi tej roli powierzyć. Natomiast powiedział, że kuplety Tewjego z powodzeniem mogę wykonywać na estradzie. Już 25 lat śpiewam „ Gdybym był bogaczem” i …nic, ale czuję się bogaty wewnętrznie. Są tacy, co rzeczywiście twierdzą, że jestem najlepszym wykonawcą kupletów Tewjego w Polsce. Jestem autentyczny w przekazie, nie gram Tewjego, gram siebie. Są takie mądre słowa „ucz się od innych, ale ich nie naśladuj, bądź sobą”. I zgodnie z tą zasadą staram się postępować, zarówno w życiu jak i na scenie.

- Wydał pan nową płytę, pod patronatem honorowym Marszałka Województwa Pomorskiego i Zbigniewa Suchyty, Burmistrz Strzegomia.

- Bardzo dziękuję panu burmistrzowi za ten mecenat artystyczny. Płyta nosi tytuł „ Motywy żydowskie w muzyce świata”. Jest to muzyka żydowska i klezmerska, czyli muzyka świata, która była inspirowana muzyką żydowską. Występuję tam z zespołem klezmerskim „ Szaweł Lipski Klezmer Quartet”. Muzycy zespołu to młodzi ludzie po Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie. Oni są młodzi, a ja mam doświadczenie sceniczne, więc inspirujemy się nawzajem. Na scenie jestem pełen energii, bardzo żywiołowy, oni to widzą, odbierają i wznoszą się na wyżyny swoich artystycznych możliwości. Lewitujemy!

- Jaki pod względem artystycznym będzie dla pana nadchodzący 2016 rok?

- Przyszły rok będzie w trasie. Są już propozycje koncertów na dwóch festiwalach muzyki żydowskiej - na Białorusi i w Warszawie. A poza tym w przyszłym roku będziemy obchodzić jubileusz 20-lecia Teatru Otwartego w Gdańsku, któremu szefuję właśnie dwadzieścia lat. Dostałem także od Ambasady RP w Pretorii (RPA) propozycję występu w teatrze. Przewidziane są dwa koncerty - nie tylko dla polonii, ale także dla miejscowej ludności - w Pretorii i Kapsztadzie. Moim marzeniem jest by w program kulturalny Strzegomia wpisał się na stałe Festiwal Kultury Żydowskiej, bądź Dni Kultury Żydowskiej, z uwagi na wielokulturową przeszłość miasta, w której piękną literacką i filmową kartę zapisał Leo Kantor.

- Czego pan życzy strzegomianom w Nowym Roku?

- Życzę, by miasto dalej tak pięknie się rozwijało. Moja siostra Helenka, która mieszka w Strzegomiu mówiła, że w mieście dużo się dzieje. Pan burmistrz sprawnie działa, ma świetną ekipę, jest zdeterminowany i bardzo wymagający. To dobrze, bo dzięki temu mobilizuje ludzi do pracy, a dzięki mobilizacji możemy wspólnie wiele rzeczy zrobić. Może to brzmi jak z poprzedniej epoki, ale coś w tym jest. Jeżeli burmistrz nie ma mocnej ręki, to nic się nie dzieje. Jeżeli zaś chce, żeby było dobrze, żeby mieszkańcy byli zadowoleni, to trzeba mu w tym pomóc. Życzę dobrej współpracy, konstruktywnego dialogu i siły do realizacji wszystkich planów. A z punktu widzenia artysty życzę Państwu i sobie, żeby na koncertach była zawsze taka cudowna atmosfera, żeby ludzie przychodzili serdeczni i uśmiechnięci, żeby chcieli nas słuchać, żeby chcieli z nami rozmawiać, by ten dialog był wzajemny - tego życzę. Wesołych Świąt i szczęścia w Nowym Roku.

- Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów estradowych.

 

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

poniedziałek, 28.12.2015 10:14
dziekuje za zaproszenie i za miłą rozmowę...serdecznie pozdrawiam