"Nie jesteśmy gorsi"- pracownicy jednostek miejskich chcą podwyżek
Od 1 października pracownicy Urzędu Miasta otrzymali podwyżkę, która oscylowała w granicach od 150-500 złotych. W założeniu miała wyrównać nierówności płacowe na poszczególnych stanowiskach. Czym jednak różni się inspektor z urzędu od inspektora z MOPS-u? Jak się okazuje niczym, oprócz płacy.
19 października Związki Zawodowe Świdniczanin spotkały się z prezydent miasta Beatą Moskal-Słaniewską oraz radnymi skupionymi wokół Komisji Społecznej. Podczas rozmów z przedstawicielami organizacji i samymi pracownikami MBP, OSIR-u, ŚOK-u padły deklaracje ze strony urzędu o podwyżce sięgającej 5%. Ma ona zostać przyznana wszystkim pracownikom, od nowego roku.
- Bardzo się cieszymy, że pani prezydent pochyliła się nad tym problemem. Uważamy jednak, że 5% w wypadku osoby, która zarabia najniższą krajową nie będzie w ogóle odczuwalne. Zdajemy sobie sprawę, że brak podwyżek to co najmniej 10-letnie zaniedbania poprzednich władz miasta, które przydzielały podwyżki w urzędzie jak chciały, a przez ostatnich 6 lat nie było nawet wzrostu płac inflacyjnego. Intencją naszą jest, aby te dysproporcje wyrównać - mówił Jacek Wolszczak, przewodniczący związku.
Różnica między wynagrodzeniami inspektora w MOPS-ie a urzędzie jest dosyć spora i wynosi kilkaset złotych. Jeszcze przed podwyżką osoby te zarabiały średnio 3454,84 złote brutto, natomiast w MOPS-ie inspektor zarabia bez żadnej podwyżki średnio 2760 złotych.
Rozżalenia nie kryła obecna Ewa Weiland, inspektor w MOPS-ie od ponad 20 lat (przypomnijmy, że wydział świadczeń rodzinnych do 2010 roku znajdował się w strukturach urzędu, później został przeniesiony do MOPS-u).
- Czy my jesteśmy gorszymi ludźmi? Powiedziałam na tym zebraniu wprost pani prezydent, żeby w budżecie przyszłorocznym jeśli zaplanowane są podwyżki, uznać nas na jednej linii i dać nam 15%. Wtedy w jakiś sposób wyrównałoby to płace. Uważam, że inspektor MOPS-u czy pracownik kultury nie jest w niczym gorszy od tego z urzędu. Pani prezydent odesłała nas też do swoich dyrektorów, którzy tym budżetem zawiadują. Nie bardzo jednak wiemy co z tym zrobić, my zwykli pracownicy. Po 8 latach bez podwyżki w 2010 roku dostałam po napisaniu prośby 30 złotych brutto. To jest żenujące - mówiła Weiland.
Jak się okazuje ostatnie pismo do dyrektorów wszystkich jednostek, które znajdują się pod opieką związków zostało wysłane w czerwcu 2014 roku. Dostali oni prośbę o zabezpieczenie środków na podwyżki. Do dzisiaj jednak żadna osoba na korespondencję nie odpowiedziała.
- Tam pracują tacy sami ludzie i nie może być takiej dysproporcji w wynagrodzeniach. Musimy jako komisja pochylić się nad tym problemem i jakoś spróbować pomóc - mówiła przewodnicząca komisji, radna Ewa Wawrzyniak.
Komisja po dosyć burzliwych obradach postanowiła skierować wniosek do prezydent miasta o rzetelne sprawdzenie i ocenę pracy poszczególnych jednostek i płac na poszczególnych stanowiskach jeszcze przed dokonaniem jakichkolwiek zapisów w nowym budżecie.
Do sprawy na pewno wrócimy.
Czytaj także:
Podwyżki dla urzędników w magistracie. Związki są zadowolone, ale chcą więcej
Komentarze (1)