Wystartował 12. Festiwal Aktorstwa Filmowego. Prolog wygrał... Jan Nowicki, a my po jego śmierci zostaliśmy „jak z Himilsbachem”
To nie do końca była oficjalna inauguracja Festiwalu Aktorstwa Filmowego im. Tadeusza Szymkowa [jego główna część zacznie się 30 maja], ale wieczór wspomnień o jednym z najwybitniejszych polskich autorów. O Janie Nowickim (1939-2022) mówił jego przyjaciel i dyrektor wrocławskiego festiwalu, Stanisław Dzierniejko. Listy do zmarłego aktora czytał zaś kochany w Bystrzycy Kłodzkiej aktor, Robert Gonera. kórego szklana czaszka towarzyszy mieszkańcom od lat.
Artysta korzystał z uroków życia, ale my po jego śmierci zostaliśmy „jak Nowicki z Himilsbachem”... Przytoczmy zatem dwie anegdotki, które we wtorek, 23 kwietnia, przypomniał w Bystrzycy Kłodzkiej Dzierniejko, aktor książki „Janek”. Są mocno pikantne, młodsi i bardziej wrażliwi Czytelnicy niech zatem ich nie czytają.
Pierwsza odpowiada, dlaczego Jana Nowickiego kochały wszystkie kobiety [i niektórzy mężczyźni]. Bo świetnie wyglądał? Ba, ale jakiż miał na to sposób? Zapytał go o to na jednym ze spotkań z publicznością Bogusław Linda. Aktor ów zmienił głos, nie został więc rozpoznany przez Mistrza. Ten odparł bez zastanowienia: – Piję i palę! Jakiś czas później obaj panowie biesiadowali i Nowicki zwierzył się Lindzie: – Wiesz, na tym spotkaniu jakiś ch... spytał mnie, co robię, że tak dobrze wyglądam... Linda na to: – Pier...lisz! Nowicki przytomnie wtedy zauważył: – No widzisz. O tym zapomniałem powiedzieć...
Taki dosadny bywa świat dorosłych mężczyzn, ale trzeba mieć urok i inteligencję Jana Nowickiego, by odbiorcy nie traktowali prostych, wręcz wulgarnych odpowiedzi, jako przejawów chamstwa.
Druga historia tłumaczy owego Himilsbacha, na czym bardzo zależy Stanisławowi Dzierniejce. „Z tym angielskim zostanę jak ten ch...” – miał kiedyś powiedzieć Jan Himilsbach (1931-88), aktor-samouk, gdy dostał propozycję gry u samego Stevena Spielberga. Warunek był jeden: wcześniej miał nauczyć się angielskiego. Nie chciał, bo krótko podsumował, po co byłaby mu znajomość obcego języka, gdyby słynny reżyser się rozmyślił. Dzierniejko w Bystrzycy Kłodzkiej prostował tę legendę. Nie Himilsbach to powiedział, ale właśnie Nowicki. Propozycja roli padła nie od Spielberga, ale od Krzysztofa Zanussiego. Zatem dowcip jak z Radia Erewań...
Przytaczamy te dwie opowieści z dziesiątek, którymi uraczył nas Stanisław Dzierniejko. A na pytania publiczności odpowiadał także Robert Gonera. Co robi teraz ten aktor? Gra komisarza policji w niemieckim serialu kryminalnym, ale i w spektaklu „Mistrz i Małgorzata” według Michaiła Bułhakowa (1891-1940). Co będzie robił? Wróci do serialu „M jak miłość” i czek, że i u nas wróci czas takich aktorów, jak on, rocznik 1969, wykształconych i chcących grać, tworzyć bohaterów, a nie – to określenie nasze, nie Gonery – brać udział w zajęciach grup rekonstrukcyjnych.
Ciekawe, jaki będzie finał prac nad filmem „Skarbek” w reżyserii Jamesa Marquanda, który kręcony jest właśnie w Bystrzycy Kłodzkiej. W rolę Krystyny Skarbek (1908-52), brytyjskiego szpiega, wciela się Morgane Polański, córka słynnego reżysera. Czy ona też będzie musiała się fizycznie upodobnić do granej przez siebie postaci? Zobaczymy, ale pewne jest jedno: przewodnik „Bystrzycki szlak filmowy”, którym chwali się miasto, od dawna jest nieaktualny. Tyle filmów tu powstaje i kolejne ekipy przyjeżdżają tu, by tworzyć swe obrazy. – Bystrzyca filmem zachwyca – mówi Stanisław Dzierniejko.
30 i 31 maja w Bystrzycy Kłodzkiej wysłuchamy nie takich historii... Na spotkania z Państwem przyjadą Łukasz Simlat, ponownie Robert Gonera, Aldona Struzik i Mariusz Kilian ze spektaklem „20 najśmieszniejszych piosenek na świecie”. Nie można tego przegapić! [kot]
PS W tracie spotkania pan Dzierniejko dzwonił do swojej Mamy, która ma mieć 95 lat! Zrobił to w porze, o której zwykle bywa u niej na herbacie... Pozdrawiamy Panią Mamę!
Dodaj komentarz
Komentarze (0)