Materna bez Manna jest jak rewolwer nabity ślepakami: nie robi wrażenia. Jego partnerka... Cudna! [RECENZJA]

wtorek, 4.6.2024 13:38 1051 2

Wiecie już, że weteran polskiego show biznesu Krzysztof Materna i wspaniała aktorka Olga Bołądź wystąpili w Teatrze Zdrojowym w Polanicy-Zdroju? Nikt chyba jednak jeszcze nie opisał, co to był za spektakl. Na miarę czasów? Mamy wątpliwości. Jeśli Was nie śmieszy, gdy ktoś się z Was śmieje, a może nawet rechocze, nie czytajcie tego tekstu, choć pojawią się w nim Doda, Cleo, a nawet Smolasty.

Zapowiadała się satyra na naszą rozrywkę. – Mój szef był kiedyś nawet bardzo znany... – mówi postać asystentki granej przez Olgę Bołądź o scenicznym alter ego Krzysztofa Materny (75 l.). Rzeczywiście... Niegdyś wspólnie z Wojciechem Mannem zwyciężył nawet w ankiecie tygodnika „Polityka” na najważniejsze osobowości telewizyjne. Zna temat. Wie, że w kulturze masowej nie chodzi o to „co” , ale „jak”.

– Gdy widzicie na ulicy piękną i brzydkiego, to nie jest miłość. Oni są z telewizji – mówił w piątek, 31 maja, z polanickiej sceny. Czyż nie o uniwersalną rzeczywistość akcji #MeToo [polska wersja: #JaTeż], a więc zwrócenie uwagi na problem molestowania seksualnego kobiet tu chodziło? Możemy się tylko domyślać. Faktem jest, że na ekranach widzimy tylko idealne pod względem urody niewiasty. Śmiać się z tego?

Ale to przecież nie tylko chucie „brzydkich” panów z telewizji o tym decydują! Przyznajmy się: chcemy oglądać przystojnych panów i ładne panie, czyż nie?! To publiczność rządzi. A kogo do współpracy na scenie zaprosił sam Krzysztof Materna? Cudowną Olgę Bołądź, o której prowokacyjnie mówił, że nie może na nią patrzeć, a nie żadną tam – hmm... – tzw. aktorkę charakterystyczną. Tych tłumy nie wielbią.

Warto zastanowić się też nad innym wątkiem. – Kiedy ty ostatnio miałaś książkę w ręce? – pyta sceniczną asystentkę, czyli Olgę Bołądź. Ta chwali się, że niedawno, by odnieść ją do biblioteki. Wcześniej ta niewydarzona osoba recytuje z pamięci historię konferansjerki na ziemiach polskich [dla młodszych: konferansjer to taki pan, który zapowiada wykonawców]. Materna pyta: – Skąd to wiesz? Słyszy: – Wygooglałam.

I tu załamuje ręce... – Kiedyś, by mieć taką wiedzę, trzeba było z 5 książek przeczytać! – mówi. Jakże to niedzisiejsza i staromodna, a jednocześnie mało odkrywcza refleksja. Kijem rzeki nie zawrócisz... Ważne, skąd ktoś czerpie wiedzę czy to, że ją zdobył? Od wieki wieków starsi narzekają na upadek młodych. Materna też zdawał choćby inną [łatwiejszą] maturę, niż pokolenie jego rodziców. I co? Świat nie upadł.

– Czasy się zmieniły, znowu jest normalnie – mówił Materna. To oczywiście w kontekście zamiany rządów PiS na PO... Tak, jest „normalnie”, czyli autorytety, które zostały mianowane przez podobnych sobie, ZAWSZE mają rację. Jakaś dyskusja? Pytania? Wątpliwości? Nawet tego nie próbujcie! Zwłaszcza, jeśli jesteście młodzi. Zamiast rzeczowej odpowiedzi usłyszycie pytanie o przeczytane przez siebie książki.

To nieznośna maniera także Krzysztofa Materny. Ileż w spektaklu było drwin z naszych idoli: Dody, nazwiska Cleo czy Smolastego! Chociaż... Może to była prowokacja autora i aktora zarazem? – Smolasty?! Nie znam. Kto to jest! – pyta asystentkę. A po chwili słyszy od niej, że Smolasty nie chce, by Materna zapowiadał jego koncert. Dlaczego? Bo piosenkarz jego nie zna! Może to sugestia, żebyśmy słuchali jedni drugich?

To nie takie łatwe. – Ci, którzy robią telewizję, uważają, że bez nich nie damy sobie rady – mówi w spektaklu Krzysztof Materna. Tak było, gdy czasy były „nienormalne”, za komuny gdy on startował czy w ostatnich latach za PiS, ale i gdy już „znormalniały” za PO. Ale znowu: czy jesteśmy tacy, bo telewizja nas kształtuje, czy telewizja jest taka, jacy my jesteśmy? Powtarzamy: Materna może nas prowokować do zastanowienia.

– Konferansjer jest jak saper – to jedna z ostatnich refleksji Krzysztofa Materny. Podobnie jak autorzy spektaklu „Dobry wieczór państwu”  i tego tekstu. A publiczność w Polanicy-Zdroju? Śmiała się, klaskała, ale... entuzjazmu nie było! Artyści nie zostali wywołani, by jeszcze raz ukłonili się ze sceny. O czym to świadczy? Może dowcip spektaklu był nietęgi. A może nie lubimy, gdy śmieją się z naszych idoli, czyli z nas? [kot]

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

paszek środa, 05.06.2024 16:46
Kpiny z widzów
Paszek wtorek, 04.06.2024 18:09
Takiego g w życiu nie widziałem.