„Król rozrywki”: musical z Ludwikowic Kłodzkich na kłodzkiej scenie! Czy młodzi artyści unieśli ten ciężar? [AKTUALIZACJA 2]
– Nikt nie zmienił świata, wtapiając się w tłum – mówi P. T. Barnum, główny bohater amerykańskiego musicalu „Król rozrywki” (The Greatest Showman). Interpretacji tego dzieła podjął się Młodzieżowy Teatr Muzyczny działający przy Centrum Kultury Gminy Nowa Ruda w Ludwikowicach Kłodzkich. Premiera odbyła się 15 października. W niedzielę, 8 stycznia, przedstawienie mogliśmy obejrzeć w Kłodzkim Ośrodku Kultury. Byliśmy na próbie spektaklu i to właśnie z niej na początek przypomnimy nasze wrażenia. Dlaczego? O tym na końcu...

Sama pani dyrektor zajęła się kierownictwem artystycznym. Bożena Łaba wyreżyserowała spektakl i zajęła się przygotowaniem wokalnym. Za choreografię odpowiada Katarzyna Schick. Na scenie występują, wybitni i niepowtarzalni: Piotr Sapieja, Gabriela Schick, Marek Lisowski, Hania Madej, Dorota Traczyk, Aleksandra Żmuda, Marta Świstowska, Paweł Szczepański, Dominika Aniszewska, Natalia Stawiarska, Emilia Drozdowska, Lena Czajka, Joanna Schick, Wiktoria Kwiecińska i Natalie Skrzipczyk.
Wszyscy oni na co dzień próbują w Młodzieżowym Teatrze Muzycznym. „Wyjątkowe miejsce twórczej pracy, gdzie każdy rzeczywisty talent ma możliwość się odnaleźć” – tak je ocenia Katarzyna Schick. Z pewnością wyróżnią się z tłumu. Podobnie jak podczas poprzednich przedstawień. Tymczasem ćwiczyli, by zabłysnąć. I tak ciężko pracowali aż do premiery. Wiecie Państwo, że w sobotę, tydzień przed pierwszym spektaklem, ich próba zaczęła się o 10:00 a skończyła o 19:00?!
Nie mieli komfortowych warunków, obok właśnie budowała się scena, wszystko w sali widowiskowej Centrum Kultury wyglądało wtedy jak jedna wielka prowizorka. W sobotę, 15 października, to jednak zabłysło. Podobnie jak młodzi artyści, którzy przechadzali się jeszcze z tekstem spektaklu, by czasem wspomóc pamięć. Ale jak oni śpiewają! My już to słyszeliśmy… – Szukam gwiazdy – mówił bohater ich musicalu. Tu by znalazł niejedną.
Przedstawienie to jednak nie tylko śpiew, ale może przede wszystkim ruch sceniczny. – Nigdy nie odwracajcie się plecami do publiczności! – instruuje reżyserka Bożena Łaba. Czy nie brzmi to jak lekcja życia? Zresztą… Pierwsze, co rzuca się w oczy, to relacje między mistrzyniami (obok Bożeny Łaby nad choreografią czuwa Katarzyna Schick) a młodymi artystami. Dużo luzu, serdeczności, dyskusji o poszczególnych scenach, ale – gdy trzeba zdecydować – wiadomo, do kogo należy ostatnie słowo.
Nastolatki się nie buntowały. Może dlatego, że naprawdę ktoś ich tu słuchał i ufają autorytetom? Przedstawienie okazało się sukcesem. Już na próbie to było widać: jego aktorzy wiedzeli, że uczestniczą w czymś nadzwyczajnym. Bo kto by gdzieś tam, daleko od drogi, spodziewał się, że wystąpi w spektaklu niczym z nowojorskiego Broadwayu? Tylko za oceanem wieczór kosztuje nie mniej niż 100 dolarów. W Ludwikowicach Kłodzkich te same emocje przeżyliśmy niemal za darmo.
– Poczujcie to! Przeżywajcie oczami, a nie machajcie rękami… – to nasza ulubiona kwestia wypowiedziana przez Bożenę Łabę do młodych artystów. I rzeczywiście, młodzi zaczęli grać oczami! Choć, gdy nie mogli się czasem skupić, jedni od drugich słyszeli: – Halo, artyści! Reżyserka zwracała uwagę: – Ty tak nie krzycz! A wiecie Państwo, że można krzyczeć także oczami? Reporter portalu doba.pl nie jest chyba dobrym pedagogiem, bo – gdy wychodził – pochwalił młodych artystów: – Gdy tak szliście w moim kierunku i śpiewaliście, aż ciarki po mnie przeszły… I co? Młodzi się ucieszyli. Oczami właśnie!
Zanim bohater ich musicalu, P. T. Barnum, zaczął zarabiać na cyrku, pokazywał publiczności różnorakie dziwa. Może widzieliście to Państwo w filmie, który pokazał ostatnio jeden z kanałów telewizyjnych. Pierwszym jego znanym eksponatem była syrenka Feejee. Okazała się fałszywa... Prawdziwi byli Chang i Eng, bliźnięta syjamskie czy Charles Stratton, mężczyzna o wzroście zaledwie 65 cm.
Czy takie dziwa obejrzeliśmy na kłodzkiej scenie 8 stycznia? Kobieta z brodą była... A poza tym? Cóż... – Sztuka to radość tworzenia – powiedział w KOK młody aktor, który wcielił się w P. T. Barnuma. Bo z każdą chwilą przedstawienia tęskniliśmy coraz bardziej do próby w Ludwikowicach. Ciekawe głosy młodych aktorów ginęły zagłuszane przez zbyt głośną muzykę odtwarzaną z komputera. Każdy z wykonawców miał co prawda swój własny mikrofon. Wydawało się jednak, że te zwalniają ich z obowiązku poprawnej artykulacji. A jeszcze ten nieustanny szum ich oddechów...
Nie było to najlepsze przedstawienie świetnego przecież zespołu. P. T. Barnum wygłosił jednak w Kłodzku kluczową kwestię: – Co to za krytyk, który nie czerpie żadnej radości z teatru? Otóż my, choć silimy się na krytykę, tę radość mieliśmy! Przede wszystkim dlatego, że fascynujące jest oglądanie artystów, którzy mierzą się z tak trudnym przedsięwzięciem, jak musical. Po drugie, scena Kłodzkiego Ośrodka Kultury jest wymarzonym miejscem, by śledzić na niej to, co dzieje się w całym powiecie. A trup mamy w nim szczęśliwie co niemiara. Kto następny? [kot]
Przeczytaj komentarze (4)
Komentarze (4)