W Lądku-Zdroju ledwo wygrał Rafał Trzaskowski. Czy OFICJALNE WYNIKI skończą hejt na mieszkańców tej gminy?

poniedziałek, 2.6.2025 03:34 9827 39

Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki II tury wyborów prezydenckich z gminy Lądek-Zdrój. Frekwencja wyniosła tam 65,70 proc.

Rezultaty są następujące:
Rafał Trzaskowski...50,71 proc.
• Karol Nawrocki...49,29 proc. 

Prezydent Warszawy wygrał tylko w jednej z wiejskich obwodowych komisji wyborczych, przegrał też w jednej w mieście. 2 tygodnie temu, gdy wyraźnie pokonał Karola Nawrockiego, w media społecznościowe zawyły z pogardy do mieszkańców... Jak było w I turze? Szczegóły TUTAJ. [kot]

Przeczytaj komentarze (39)

Komentarze (39)

rak dzisiaj, 3 godz temu
Tekturka i makaron, czyli jak się robi „politykę zagraniczną”

Jak ktoś czyta nie tylko Raka na Doba, ale i zagraniczne media, to może się zdziwić. Bo choć u nas słychać, że Tusk to mąż stanu i mesjasz Europy, to na Zachodzie – o zgrozo – już niekoniecznie. Coraz częściej opisują ten rząd jako kruchy jak makaron po mikrofali. I to ten z Biedronki, nie włoski.

A przecież premier robił co mógł. Pokłony, podziękowania, wystawna „laska” dyplomatyczna dla sojuszników zza oceanu – wszystko w pakiecie. Problem w tym, że jak się mało kto już liczy z tobą w poważnej grze, to nawet najpiękniejsza laska nic nie pomoże. Zresztą, jak to powiedział mój sąsiad Romek (ten, co był w Ameryce trzy razy): „To nie wystarczy chcieć, trzeba jeszcze coś znaczyć”.

A plan rządu? Przypomina stare przysłowie z pociągu drugiej klasy: „Chłop myślał, że pierdnie, a się zesrał”. Miało być mocarstwowo, wyszło jak zwykle – czyli po polsku. Dobrze chociaż, że konduktor jeszcze rozmawia.
rak dzisiaj, 3 godz temu
Tak było, nie zmyślam!

Donadsl (czyli wiadomo kto, ale nazwiska nie podaję, bo zaraz ktoś się obrazi) miał rację. Z tym 500 plus, a potem 800 plus — to przecież on uczynił! No bo jak kiedyś rzekł, że „piniędzy nie ma i nie będzie”, to to była zasłona dymna. Żeby PiS się nie połapał! Ale oni, cwaniaki, i tak wytropili. Bo Donadsl nie przewidział, że jak się powie, że "nie ma", to zaraz ktoś zacznie szukać.

I znaleźli! W Zakopanem, pod Gubałówką. Zakopane były, dosłownie! Całe worki z pieniędzmi — ponoć obok skarbów Inków i złotego pociągu z Wałbrzycha. Donadsl schował, PiS odkopał, lud dostał.

Więc jakby się kto pytał, kto dał 500+ — to wiadomo, Donadsl. Bo bez niego nie byłoby co odkopywać! A że PiS miał tylko łopatę i dobry georadar, to już inna sprawa. Sprawiedliwość historyczna musi być: dał, schował, zapomniał, a potem odkryli i rozdzielili.

I niech nikt nie mówi, że to kiełbasa wyborcza. To była prawdziwa kiełbasa podhalańska – z wkładką w gotówce.
rak wczoraj, 17 godz temu
Głosowanie, zaświadczenie i klasa (której brak)
Muszę to jasno wyjaśnić, bo wielu może tego nie zauważyć, a jeszcze więcej — udaje, że nie widzi. Otóż dzień, w którym w Sejmie odbywało się głosowanie nad wotum zaufania dla „rządu kontynuacji” — to nie był przypadek. Nie, proszę państwa. To był dzień, w którym prezydent elekt odbierał zaświadczenie z Państwowej Komisji Wyborczej o swoim wyborze na najwyższy urząd w państwie.

Głosowanie w Sejmie wyznaczono na godzinę 14:00. Uroczystość wręczenia zaświadczenia – na Zamku Królewskim – odbywała się o 17:30. I co się stało? Przeciągano, odwlekano, kombinowano. Bojąc się, że może nie wyjść. Że „historyczne wotum zaufania” okaże się zwykłą wtopą. Bo przecież ta większość – tak szumnie ogłaszana – to tylko 12 głosów. Dwanaście. Nie dwanaście procent. Dwanaście głosów więcej. A opowiadają o wielkim zwycięstwie, jakby wygrali w cuglach.

Tymczasem prezydent elekt – człowiek, którego wybrało prawie pół Polski – wygrał przewagą 365 tysięcy głosów. To są liczby. To jest mandat. A mimo to — żaden z prominentów tej „wielkiej zwycięskiej drużyny” nie zdobył się nawet na gratulacje. Nikt. Ani jednego słowa uznania, choćby kurtuazyjnego.

I tak się stało, że wielu posłów opozycji było na uroczystości wręczenia tego zaświadczenia. Jednak strach i polityczna kalkulacja sprawiły, że Tusk… nie był.

I tu przechodzimy do sedna. Bo nie chodzi już nawet o politykę. Chodzi o klasę. A raczej — o jej brak. Bo cham zostaje chamem, nawet w krawacie. A prostak, choćby z doktoratem, nadal nie rozumie, że przyzwoitość i kultura są ponad podziałami.

Gratulacje to nie deklaracja poparcia. To gest cywilizacyjny. Ale tego od obecnej władzy oczekiwać się nie da. Bo oni nie przyszli budować – przyszli trwać. Nawet za cenę dobrych obyczajów.

I to też, drodzy państwo, powód, dla którego tak wielu ludzi w tym kraju zaciska zęby i mówi: dość.
rak wczoraj, 18 godz temu
Cham ma to we krwi

Jak to było? "800+ to nasz sukces!" – ogłasza z dumą premier Tusk. I tak się zastanawiam: czyżby amnezja? Bo jeśli mnie pamięć nie myli (a jeszcze działa), to 800+ obiecał i wprowadził rząd PiS. Rząd Tuska łaskawie tego nie zlikwidował, co – zdaniem premiera – wystarczy, by ogłosić sukces. Cud nad urną!

Ale cham tak ma. Zrobią coś inni, a on się pod to podkleja, jakby sam to wymyślił. Potem chodzi po mediach i mówi, że „lud za nim stoi”. No to sprawdźmy, czy rzeczywiście stoi. Ostatnie sondaże pokazują, że Platforma Obywatelska i cały ten misterny rząd ledwo dobija do 29% poparcia. Najniższy wynik dla partii rządzącej od 30 lat. Tyle w temacie „mandatu od narodu”.

A te 49%, którymi Tusk tak chętnie macha, to nie jego, tylko Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy, który od czasu do czasu przypomina, że zna słowo „kompromis”. Szkoda, że rząd takiego słownika nie ma.

W sumie to żadna nowość. W polityce chamstwu zawsze było dobrze. Tyle że teraz cham się nie kryje. Cham z uśmiechem z telebimu mówi ci, że robi coś dla ciebie, choć wczoraj wyzywał twoją rodzinę od gorszego sortu. Cham się nie wstydzi. Cham ma media, ekspertów i parady. A ty? Ty masz drożyznę i wysokie rachunki.

Ale spokojnie – według rządu wszystko idzie w dobrym kierunku. W jakim? Tego już nie mówią. Bo cham nie tłumaczy. Cham wymaga.
rak wczoraj, 18 godz temu
Nowy rząd bez zmiany rządu
czyli stary lis od liczenia głosów czyli Tusk znowu wszystkich ograł

Koalicjanci narzekają, psioczą, wzdychają do mediów – ale gdy przychodzi głosowanie, wszyscy jak jeden mąż wciskają „za”. Dlaczego? Bo jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo – stołki, wpływy, dostęp do koryta.

Tusk zrobił wotum zaufania dla rządu , ogłosił „nowy rząd” bez jakiejkolwiek zmiany i jeszcze powiedział, że społeczeństwo tego oczekuje. A społeczeństwo dostało 117 wiceministrów i pełnomocników. Obiecał, że ich zmniejszy – ale nikt w to nie wierzy, bo wtedy koalicjantom odebrałby zabawki.

A że trzyma ich krótko – to już inna sprawa. Nie bierze przypadkowych ludzi. Bierze tych, których zna. Czasem wystarczy uśmiech. A czasem coś więcej. Tak to działa.

Spójrzcie choćby na Kamysza – wygląda jakby w każdej chwili miał przepraszać, że żyje.
Bo wie, że z tej koalicji nie ma ucieczki. A złościć Tuska się nie opłaca.
rak wczoraj, 20 godz temu
Zakręcona afera międzynarodowa
czyli jak Tusk uratował świat przed butelką

Tusk gada i gada, ale co gada – ale o czym to nie ale ,że kłamie to wie dobrze wie tylko on i może jeszcze tłumacz przysięgły z Brukseli.
Naród wie jedno – że coś nie gra. Bo jak jest tak świetnie, to czemu 1 czerwca – bach – i wybory przegrane?

Ale to jeszcze nic.
UE, dzięki Tuskowi, zablokowała przekazanie do USA przełomowej technologii przytwierdzanych nakrętek.
Tak! Tych od butelek!
Ameryka się załamała.

Mój sąsiad Romek, ten co to miał więcej wiz do USA niż urzędnik do sanatorium, dostał telefon z Chicago.
Mówią, że tam ludzie powtarzają jak mantrę: "Jesteśmy załamani. Jak my teraz będziemy żyć?"
dla nas dramat ta wiadomość ogarnęła całą Hamerykę.
Trump w rozsypce. Gospodarka na kolanach. Cola się wylewa.

A Tusk?
Tusk triumfuje.
Bo dziś imperia się nie wywracają przez wojny.
Dziś się wywracają przez nakrętkę.
rak wczoraj, 22 godz temu
Sejm, czyli SPATiF 2.0

Siedzę, patrzę i nie wierzę. Mówią: historia się nie powtarza, ale czasem rymuje. A tu mamy nie rym, tylko ryk. Z Sejmu. Ryk brzydoty — i to nie tylko tej fizycznej (choć tu też by się można poślizgnąć), ale przede wszystkim duchowej, moralnej i mentalnej.

Nie chodzi już nawet o to, że trzeba by pół beczki wódy wypić, żeby się zachwycić tą "nową jakością" kobiecej polityki — chodzi o to, że to, co tam się dzieje, obraża poczucie estetyki, inteligencji i zdrowego rozsądku. Jednym słowem: chce się rzygać.

I przypomniała mi się stara historia. Himilsbach — wiadomo, typ z charakterem, lubił kielicha, ale miał w sobie coś więcej niż cała ta dzisiejsza sejmowa menażeria razem wzięta. Przechodzi przez SPATiF, widzi Holoubka, Zapasiewicza, Łapickiego i resztę śmietanki. I mówi:
– Inteligencja, wypierdalać.
Na co Holoubek wstaje, kłania się z godnością i mówi:
– Nie wiem jak panowie, ale ja wypierdalam.

No to ja też teraz, patrząc na to, co się dzieje pod przewodem 13-grudniowego stratega, tej całej Q-kolicji, powiem wprost:
– Nie wiem, jak wy, ale ja już rzygam.

Bo może się nie znam, może nie mam doktoratu z marketingu politycznego, ale jedno wiem na pewno: jak ktoś ma w oczach pogardę dla obywatela, w ustach kłamstwo, a w rękach bat do dyscyplinowania sumienia – to trzeba wstać. I wyjść. A przynajmniej głośno to powiedzieć.
rak wczoraj, 23 godz temu
Sejm – porodówka, apteka i cyrk w jednym
No to mamy to. Sejm, miejsce gdzie powinna się toczyć poważna debata, dziś wygląda jak scena z najdziwniejszego teatru absurdu. Babcia Kasia, ta od protestów, właśnie dostała okresu – w samym środku chaosu, jakby ktoś celowo zaplanował ten spektakl. A Monika? Chyba zaraz urodzi, co bynajmniej nie jest metaforą, tylko realnym faktem.

Nitras, zamiast zająć się polityką, próbuje się sam opilować, jakby alkohol miał uśmierzyć polityczne napięcie. Tylko że w tej sali, gdzie prawo powinno być świętością, najlepszym lekarstwem jest… chlor wciągany do nosa. Zembaczyński i Jonśki jakby znaleźli swój sekret na przetrwanie – nosek pełen chloru, a głowa czysta (albo przynajmniej tak im się wydaje).

Tymczasem Tygryske, nasz znany położnik, siedzi cicho i z przerażeniem obserwuje ten chaos. Rodzi się dziecko, a on nie wie, jak to opisać, bo co tu opisywać, gdy Sejm przypomina bardziej porodówkę niż miejsce uchwalania prawa?

Nowacka z kolei już krzyczy, że trzeba się spieszyć, bo Monika właśnie rodzi. Zamiast debat – mamy dramat, zamiast uchwał – poród na zapleczu, a reszta polityków jakby na innej planecie.

To nie jest już polityka. To polityczny cyrk, w którym zamiast merytorycznych dyskusji królują protesty, chaos i osobiste dramaty. A my, wyborcy, tylko patrzymy i zastanawiamy się, czy aby na pewno wybraliśmy tych ludzi do rządzenia, czy raczej do kręcenia absurdalnego spektaklu.

Tak właśnie wygląda dziś nasz Sejm – porodówka, apteka i cyrk w jednym. Kto następny dostanie „okresu” w trakcie obrad? Kto się jeszcze „opiluje”, żeby znieść polityczną presję? I czy kiedykolwiek zobaczymy tam choć odrobinę normalności?
rak wczoraj, 23 godz temu
Rak komentuje: Cyrk, sraczka i sejmowe safariTusk wyszedł na mównicę, rzucił kilka bon motów, zrobił minę jak z kampanii 2007 i – jak to ma w zwyczaju – uciekł szybciej niż opozycja od odpowiedzialności. Za nim marszałek Bosak, niby z chłodną głową, ale ta chłodna głowa nagle się zagotowała. Mikrofon ledwo go wytrzymał, ale nie wytrzymały jelita. Rozwolnienie – diagnoza natychmiastowa, objawy spektakularne.W kuluarach sejmowych rozpoczęła się lawina gastryczna. Sraczka posłów przybrała charakter masowy. Toalety zapchane, kolejki dłuższe niż do sanatorium w Lądku. Posłanka z Lewicy wołała o papier, poseł z PiS-u – o miłosierdzie. Straż Marszałkowska ewakuowała połowę korytarza. Zamieszanie jak po koncercie techno w remizie.Poseł Kaleta próbował coś jeszcze mówić z mównicy, ale widząc, że mikrofon odpina się sam, dostał tików nerwowych. Z tyłu sali poseł Żebaczyński – ten od „je**ć Cię, PiS” – ratował sytuację modlitwą i dezodorantem. Niestety – ani jedno, ani drugie nie zadziałało. Wezwano karetkę, ale... nie przyjechała. Powód? NFZ nie refunduje nagłych przypadków w budynku, gdzie wszyscy mają immunitet. Pogotowie bało się wjechać pod Sejm, bo podobno ostatnio na SORze leżał projekt ustawy i do dziś nie został przyjęty. Rak, będąc na galerii dla prasy, próbował zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Niestety po wystąpieniu  hartwig  z Po też poczuł mdłości. Dostał cofki. Historia zatoczyła koło – i to nie byle jakie, tylko toaletowe. Tak właśnie wygląda demokracja w wydaniu na żywo. Śmierdzi? A jakże. Ale przecież to nie od nas. To oni.
rak środa, 11.06.2025 12:43
Z cyklu: Zaufanie? Nie tym razem! tchórza

Miał być dziś wielki dzień – wotum zaufania. Ale nasz lokalny lider postanowił, że łatwiej mu będzie zaufać... niemieckiej komunikacji miejskiej. Ślad urywa się gdzieś między Lądkiem a Berlinem.

Czyżby nowa taktyka polityczna? „Znikam jak Tusk z Sejmu”?
Czy to już standard: zamiast stanąć do odpowiedzialności – bilecik w jedną stronę?

Jeśli ktoś widział, słyszał lub zna trasę ucieczki – proszę o kontakt.
Sprawa pilna, bo zaufanie mieszkańców właśnie wystawiono na peronie.
112 – choć może lepiej: 997, bo to już zakrawa na polityczne przestępstwo.
rak środa, 11.06.2025 11:54
Pytania do Premiera, czyli show bez premiera

W polskim Sejmie jest taki zwyczaj, że posłowie z wielkim namaszczeniem zaczynają swoje wystąpienia od słów: „Panie Premierze...” — choć premier wcale nie musi być na sali. Czasem siedzi sobie gdzieś w zaciszu, na przykład w toalecie, zajęty ważniejszymi sprawami, jak na przykład uprawianiem hippiki na własnym sprzęcie.

I tak trwa ta piękna teatrzydło: posłowie zadają pytania, rzucają tezy, robią lamenty, a premier – cóż – albo udziela odpowiedzi przez swojego reprezentanta, albo odpowiada w formie listu, albo po prostu milczy, bo w końcu ma prawo do prywatności nawet podczas wotum zaufania.

A dziś? Dziś Sejm ma udzielić wotum zaufania rządowi. Zaufania, którego nikt nie widział, nikt nie słyszał, a i pewnie sam premier z zaskoczeniem się dowie. W końcu po co się fatygować, skoro na Twitterze można wszystko napisać? „Panie Premierze...” – mówią. „Siedź Pan lepiej na swoim sprzęcie i rób to, co potrafisz najlepiej.”

I tak oto, w Polsce, pytań do premiera słuchamy, ale premiera w odpowiedzi... jak na lekarstwo.
rak wtorek, 10.06.2025 05:29
Komu sprzyjały pomyłki?
- Uwzględniając prawdopodobne błędy, różnica między Nawrockim a Trzaskowskim byłaby mniejsza o około 2000 głosów. Wnuk dziadka z Wehrmachtu znowu w żałobie. Mimo że przewaga 369 tysięcy głosów to więcej niż ludność takiego Lublina, to w jego głowie trwa nadal „moralne zwycięstwo”. Teraz odkrywa sensacyjnie, że „mogło dojść do pomyłek” na... 2000 głosów. No rzeczywiście – jakby od wyniku wyborów zależała decyzja o remoncie remizy w Pcimiu Dolnym, to może by miało znaczenie. Ale tu? To jakby twierdzić, że Titanic zatonął przez rozlany kompot w kuchni.

Pan Rafał, wieczny kandydat do wszystkiego, próbuje jeszcze machać chorągiewką, ale wygląda to jak fanfary grane po zakończeniu pogrzebu. Spektakl się kończy, światła gasną, a publiczność już wychodzi. Wstyd tylko, że niektórzy aktorzy nie rozumieją, że przedstawienie było słabe i nikt nie chce bisu.
rak poniedziałek, 09.06.2025 18:22
Policzmy głosy – znowu?

To było do przewidzenia. Kolacja 13 grudnia, symboliczne spotkanie synów i wnuków ojców stanu wojennego, miała jedno przesłanie: zakwestionować wybory. Brzmi znajomo? Oczywiście. Tak samo jak słynne: „Policzmy głosy!”, wypowiedziane 4 czerwca 1992 roku, kiedy obalano rząd premiera Olszewskiego. Dziś historia zatacza koło – tym razem to wnuk „dziadka z Wehrmachtu” znów chce liczyć głosy.

Ale wszyscy wiemy, że to tylko teatr. Polityczna inscenizacja przed głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska. „Zobaczcie – mówi przekaz dnia – mamy tak wspaniałego premiera, że nawet sfałszowano wybory, żeby mu przeszkodzić!”. A więc teraz, oczywiście, musimy dać mu wotum zaufania, bo przecież to mąż opatrznościowy, który zbawi Polskę... a może raczej – odda ją Niemcom.

I tak dalej będziemy zniewalać Polaków, dalej oszukiwać naród. Mechanizm stary jak świat: wywołać kryzys, po czym samemu się do niego zgłosić jako „jedyny ratunek”.
rak sobota, 07.06.2025 20:01
„Berlin, brawa i bydło”
czyli jak w polskiej ambasadzie zakopano pamięć o reparacjach

Zaczęło się niewinnie — niby kulturalna impreza w polskiej ambasadzie w Berlinie. Lampka wina, kilka słów o „sztuce łączenia narodów” i oczywiście polsko-niemiecka reżyserka Elwira Niewiera, która postanowiła zabłysnąć. I błysnęła: oświadczyła publicznie, że Karol Nawrocki nie wygrałby wyborów bez wsparcia rosyjskiej propagandy.

W normalnym kraju taka wypowiedź w państwowej placówce dyplomatycznej skończyłaby się przerwaniem uroczystości, przeprosinami, może i wydaleniem z sali. Ale w Polsce — a raczej w tej Polsce, która od lat chce być bardziej niemiecka niż sami Niemcy — nie wydarzyło się nic. Nikt nie zaprotestował. Nikt nie wyjaśnił, że sugerowanie, iż polski prezydent-elekt to marionetka Moskwy, to skandal dyplomatyczny, a nie performance artystyczny.

Ba, Radek Sikorski jeszcze bił brawo. Uśmiechnięty, zadowolony, jakby właśnie przeczytał swoje własne przemówienie. Ten sam Sikorski, który gdy tylko przekroczy Odrę, zamienia się w niemieckiego lobbystę, gotowego przyklasnąć każdemu, kto przypomni Polakom, gdzie ich miejsce — czyli gdzieś między Śląskiem a kuchnią sprzątaczek.

I jakoś nikt nie spytał tej pani Niewiery ani Radka, dlaczego Niemcy do dziś nie zapłacili Polsce reparacji wojennych. Dlaczego Niemcy, którzy spalili Warszawę, wymordowali sześć milionów obywateli, wywieźli dzieci, dzieła sztuki, fabryki, całe pokolenia, dziś udają ofiary historii. I dlaczego my się na to godzimy.

Bo Niemcy — mimo całego tego „europejskiego braterstwa” — nigdy nas nie traktowali jak równych. Zawsze byliśmy „polnische Schweine”. Świnie. Bydło. Mięso armatnie, tania siła robocza, głupie Polaczki, co mają zapomnieć, że przez sześć lat ich systematycznie eksterminowano.

I dziś, w roku 2025, zamiast jasno i twardo powiedzieć: „Należą nam się reparacje — i to konkretne, wyliczone co do feniga”, my siedzimy cicho. Bo nie wypada. Bo Berlin się obrazi. Bo Radek się zasmuci.

A ci, którzy śmią się upominać o prawdę — o takie rzeczy jak godność, historia, pamięć i sprawiedliwość — są natychmiast wyśmiewani jako „oszołomy”, „nacjonaliści” albo, o zgrozo, „agenci Putina”.

Więc mamy nowy porządek: w ambasadach wolno obrażać Polskę, ale nie wolno przypominać, że Niemcy są nam winni miliardy euro. Można insynuować rosyjskie wpływy, ale nie można mówić o niemieckiej winie. Można pluć — ale tylko pod warunkiem, że robimy to pod szyldem „europejskich wartości”.

I tak to się kręci. Na salonach – brawa. W historii – dziura. W portfelu – zero. W honorze – minus.
rak piątek, 06.06.2025 13:43
Jak nie wybierzesz, to wybiorą cię za ciebie

No i mamy kolejny „sondaż opinii” – oczywiście na zlecenie Onetu, czyli portalu, którego właściciele mają siedzibę nie w Warszawie, nie w Krakowie, tylko za Odrą. A jak wiadomo – z Niemiec to oni nie tylko auta i chemię eksportują, ale też opinie. Taki eksport demokracji. Wersja 2.0.

Tym razem badano reakcję na wybór Karola Nawrockiego na prezydenta. Wynik? 39,5 proc. „na tak”, 41,7 proc. „na nie”. Czyli – klasyczne „dziel i rządź”, bo nie o prawdę chodzi, tylko o to, by ludzie się żarli. Ale to nie koniec. Bo najciekawsze są dane ukryte między wierszami: największe poparcie? Ludzie z podstawowym i zawodowym wykształceniem, mieszkający na wsi i w małych miastach.

I tu zaczyna się prawdziwe przedstawienie – pogarda na pełen regulator. Bo jak ktoś mieszka pod lasem, a nie pod Pałacem Kultury, to już „ciemniak”. Jak ma zawodówkę, to „zagrożenie dla demokracji”. Elita z Wilanowa popija sojowe latte i się dziwi: „Jak oni mogli tak zagłosować?! Przecież nie czytają Wyborczej!”. No szok i niedowierzanie.

A ja mam własne badanie – terenowe, niezamawiane przez żadną redakcję. Przeszedłem się po Lądku. I co widzę? Że ci najbardziej europejscy z europejskich – ci, co głosowali na Trzaskowskiego, co mają „równość” w opisie na Facebooku – wyglądają, jakby ich życie zatrzymało się w kolejce po papier toaletowy w 1982 roku. Kobiety zaniedbane, facetów brak albo z piwem przed sklepem. O stylu nie wspomnę. No może pięć wyjątków – plus moja żona, która się nie daje zbrzydzić ideologicznie ani estetycznie.

I nie chodzi o wygląd, tylko o postawę. O to, że ludzie pogardzają wsią, a potem się dziwią, że wieś im pokazuje środkowy palec przy urnach. Że traktują prostego człowieka jak ciemnogród, a potem zdziwienie, że ten ciemnogród nie głosuje „jak trzeba”.

A Romek, sąsiad, który był kilka razy w Ameryce, tylko się śmieje: „Wiesz, Rak... tam to przynajmniej wiedzą, że propaganda to towar luksusowy. U nas rozdają ją za darmo – bylebyś nie myślał samodzielnie”.

I ma rację. Bo jak nie myślisz, to ci zaraz powiedzą, co masz myśleć. A jak nie wybierzesz – to wybiorą cię za ciebie.
rak piątek, 06.06.2025 06:28
Rak podsumowuje wybory. Nie pykło – i dobrze. Próba fałszerstw nieudana


To nie były zwykłe wybory. To była próba – nieudana – przeprogramowania Polski pod unijny sznurek. Ale coś nie zagrało. Naród znowu okazał się mądrzejszy, niż przewidywały sztaby z Brukseli i Warszawy. A nawet Romek kiwa głową…

Rak też chce dorzucić swoje trzy grosze do tego powyborczego kotła, zanim całkiem zaleje nas breja komentarzy, „eksperckich analiz” i łzawego biadolenia. Bo te wybory to nie były zwykłe wybory. To była próba – nieudana – wciśnięcia narodowi kitu o "nowoczesnej Polsce" pod europejskie dyktando. A naród, na szczęście, znowu okazał się bardziej kumaty, niż chcieliby panowie z telewizora.

W pierwszej turze wszystko było jasne – kandydat lewactwa i euroentuzjastów zebrał około 40 procent głosów. Reszta – czyli blisko 60 procent – to elektorat szeroko pojętej prawicy. I wtedy nagle, jak grom z jasnego nieba, w drugiej turze zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Matematyka zaczęła się giąć jak banan w tropikach. Trzaskowski – ten sam, co ledwo dociągnął do czterdziestu procent – nagle wyskakuje na prowadzenie.

Skąd? Jak? Dlaczego?

Rak nie kupuje tej bajki o nagłym przypływie miłości do „europejskich wartości”. Bo to nie była fala, to był plan. Plan, żeby „doprocentować” wynik, „skorygować demokrację” i wcisnąć Polakom kandydata, którego wcześniej nawet własny cień nie chciał wspierać.

Ale coś nie pykło.

Nie udało się. Próba fałszerstwa – o której już wiele osób mówi głośno – nie wypaliła. Może ktoś się przestraszył, że społeczeństwo za bardzo patrzy im na ręce. Może frekwencja była za duża, by to zamieść pod dywan. Może po prostu system się zaciął jak komputer z Windowsem 98.

A może – co wielu z nas podejrzewa – te pierwsze „dodatkowe” dziesięć procent głosów, które nagle się znalazły, to właśnie był ten moment, gdy zaczęto majstrować przy wynikach. Skoro było 40 procent, to skąd nagle 50? Pytanie retoryczne. Fałszerstwo – nawet jeśli niedokończone – pozostawia smród.

Faktem jest, że mimo całego wsparcia z Brukseli, mimo płaczu celebrytów, mimo machania unijnymi flagami i straszenia „izolacją od Europy” – nie udało się przejąć Polski tak, jak to sobie zaplanowano.

I za to chwała tym, którzy nie dali się ogłupić. Bo dziś to już nie chodzi o partie, tylko o to, czy w ogóle jeszcze mamy wybór. I chociaż propaganda znów gra swoje, Rak mówi jasno: naród nie dał się sfałszować.

Nie pykło. I bardzo dobrze.
A pan Tusk, zamiast myśleć o trzeciej turze, powinien raczej rozważyć polityczne seppuku.

I wiecie co? Nawet Romek – ten sam Romek, co zawsze się ze mną spiera, co wszystko wie lepiej, co głosował „inaczej” – tym razem tylko westchnął, podrapał się w łysinę i mruknął: „Chyba masz rację, Rak…”

A jak już Romek kiwa głową – to znaczy, że coś było grubo nie tak.
rak czwartek, 05.06.2025 06:23
Mam ochotę rzucić siarczystym mięsem, ale że czytają to wegetarianie, to usznuję i nie będę aż tak dosadny.

Niemieckie media piszą o Tusku jak o „kulawie kaczce” — i to chyba najlepiej podsumowuje jego obecną pozycję. Ale zaraz się wtrącę, bo oni mają swojego kanclerza w Warszawie i mają ochotę na nasze złoto. Wiadomo, niech się odgijają i zapłacą nam za zniszczenia wojenne — niech zrobią zbiórkę wśród nazistowskich potomków, żeby nam wypłacili odszkodowania za to, co zrobili.

Bo dostaną zwo wpierdziel jak w 1410 roku. U nas mieczy dużo i pamięć długa.

Niech gadają, niech się szarpią — my pamiętamy, kto tu naprawdę rządzi i kto potrafi pokazać siłę. Polityka to nie jest gra, tylko walka o honor i przyszłość.
rak środa, 04.06.2025 13:39
i na tym ende moich wpisów chyba ,ze ktoś mi zada pytanie pozdrawiam
Dynastia Donalda, czyli jak to się trzyma w siodle
(cover song rak, remiks rak, na motywach oryginalnego utworu zespołu Reprezentacyjny)

Na polskiej ziemi, gdzie każdy zna się
Na polityce jak na kiszeniu ogórków,
Trwa dynastia, co się nie podda —
Donald I z Brukseli rządzi jak król.

Chór ludowy z Lądka nuci:
Jego dynastia mocno się trzyma,
Choć wielu z nas ledwo wytrzyma.
Nie poradzisz nic, bracie mój,
Gdy premierem jest wciąż ten sam uj.

Nie wzrusza go burza, nie drgnie brew,
Nie boi się protestu, wie swoje już.
A jak nie wie – to i tak wie lepiej,
Bo to jest właśnie polityczny uj.

Chór przekornych emerytów:
Buntu się nie lęka, choć lud zgrzyta,
Wciąż rządzi, choć nikt go nie lubi skrycie.
Nie poradzisz nic, bracie mój,
Gdy premierem jest wciąż ten sam uj.

Naród milczy, mruczy na Facebooku,
Ale cisza to przecież tylko pozór.
Refren głośny niech leci znad gór,
Wszyscy klapiemy w jego ton i bór:

Refren:
Ja, ty, ona, my, wy, oni, on,
Wszyscy wciąż klapiemy w jego ton.
Nie poradzisz nic, bracie mój,
Gdy premierem jest wciąż ten sam uj.

Tekst inspirowany utworem zespołu Reprezentacyjny „Dynastia”
Przeróbka i remiks: rak la la la la lal la
Www środa, 04.06.2025 12:13
Pomyślmy ! Do czego może zaprowadzić rozłam ,konflikty.Wzrost napięć, Kryzys,destabilizacja państwa.Obniża się, bezpieczeństwo państwa,zagrożenie ze strony innych państw/gdzie dwóch się bije ....,..../Utrudnia politykę zagraniczną.Im dłużej będzie to trwało tym gorzej dla Polski i Polaków.W obecnym czasie może to być niebezpieczne.Biorąc pod uwagę miejsce w jakim się znajdujemy,i dla kogo jesteśmy łakomym kąskiem.A co nasz premier naprawdę ma w głowie tego nikt nie wie.
RAK środa, 04.06.2025 12:24
„Pomyślmy!” – no to myślę.
Do czego może doprowadzić rozłam, konflikty, destabilizacja?
Ano do czwartego rozbioru Polski – tym razem nie przez Prusy, Rosję i Austrię, tylko pod przewodnictwem Her Tuska, wnuka dziadka z Wehrmachtu, dla którego od smoczka Polska była nienormalnością.
Nie trzeba armat, kiedy ma się media, sądy, unijne dyrektywy i mentalność kolonialną.
A my tu się kłócimy, czy flaga ma być czerwona czy tęczowa, podczas gdy Polska jest rozbierana po cichu – ustawami, narracją i eurozależnością.
Historia już to kiedyś widziała. Tyle że wtedy nie mieliśmy Netflixa i Instagrama, więc może więcej ludzi było czujnych.
rak środa, 04.06.2025 10:18
Policzmy głosy — i dalej to samo

I dokładnie tak samo było 4 czerwca — wtedy trochę rerał, bo liczył głosy, jak obalano rząd Olszewskiego, premiera, który chciał coś zmienić. A dziś? Już tylko kracze „policzmy głosy”, jakby to coś dało. Nic się nie zmienia, tylko głupota ma się dobrze.

Kiedyś mieliśmy przynajmniej cień nadziei, że coś ruszy, że sprawy potoczą się inaczej. A dziś? Ta sama stara płyta — zamiast śpiewu, mamy tylko krzyk: „policzmy głosy!”. Myślicie, że to coś zmieni? Serio?

Nie — to tylko zabawa na zwłokę, zasłona dymna, żeby ukryć, że wszystko zostaje po staremu. A my? Nadal biegamy w kółko, jak dzbany, wierząc, że tym razem będzie inaczej.

A ten, co kracze o liczeniu głosów? „Ten człowiek nigdy w życiu nie powiedział prawdy.” Jak mówił klasyk z „Misia” — i trudno się z tym nie zgodzić.

Więc policzmy głosy. Ale nie te na papierze, tylko ile razy daliśmy się zrobić w konia.

Bo jeśli nie wyciągniemy z tego lekcji, 4 czerwca będzie się powtarzać w kółko — tylko bez żadnego rerału, za to z coraz głośniejszym krakaniem.
rak środa, 04.06.2025 09:03
Hydra, która odrasta — czas na ostateczne cięcie

Po ostatnich wyborach prezydenckich gorący okres daje się wszystkim we znaki. Nie da się jednak udawać, że wszystko jest w porządku, skoro polityka zamiast łączyć — dzieli i zamiast budować — rani

Premier Tusk to jak niemiecka głowa hydry, która ciągle odrasta i zatruwa nasz kraj. W jego rządzie stare podziały i animozje wciąż dzielą Polaków zamiast ich łączyć. Nie da się budować Polski, gdy premier c nazywa prezydenta Polski „alfonsem” a prezydenta USA „szpiegiem KGB”. To nie dialog, to podziały, które ranią.

Czas raz na zawsze przeciąć tę hydra i zacząć budować Polskę ponad podziałami, na szacunku i jedności.
rak środa, 04.06.2025 07:33
Uwaga, naiwny donosicielu!
Znowu ktoś dał się wciągnąć w polityczną machinę „ujawnień” i „afer”, a potem... został rzucony na pożarcie.

Pani Anna, opiekunka pana Jerzego, dała się wykorzystać. Złożyła medialny donos, w który ochoczo wgryzły się portale sprzyjające Partii Oszustów. Zrobiło się głośno, ale nie dla niej – dla nich.
A potem, jak to zwykle bywa w tych kręgach – została sama, bez pracy i bez wsparcia.

Ot, klasyka Platformy:
Kiedy jesteś potrzebny – jesteś „bohaterem prawdy”.
Kiedy już zrobisz swoje – zostajesz wyrzucony jak zużyty mem.

Tuskowy styl: użyj – upublicznij – porzuć.
A ty, drogi donosicielu, lepiej sprawdź, kto naprawdę za tobą stoi, zanim zostaniesz ich kolejnym jednorazowym narzędziem do uderzania w przeciwników.
rak środa, 04.06.2025 06:49
Rząd bez honoru Tuska? A Holandia co, wzór moralności?Coż szkodzi obiecać?

Coż szkodzi obiecać? Przecież to taki miły gest – rzucić słowo na wiatr, obiecać złote góry, a potem z uśmiechem na ustach… zapomnieć. Politycy mają talent do składania obietnic, które trwają mniej więcej tyle, co kredyt z niskim oprocentowaniem.

Rząd Tuska? Mistrzowie w obiecankach! Drogi, mosty, praca, godne emerytury – wszystko pięknie, tylko że realizacja przypomina bajkę o Czerwonym Kapturku: niby jest, ale wilk wciąż gdzieś czai się pod lasem. A co najważniejsze, szkodzi? Nic nie szkodzi! Bo obiecywać można bezkarnie. Przecież nikt nie mierzy słów polityków linijką.

W Holandii upadł rząd, bo partia skrajna wyszła z koalicji – tam polityka to gra o honor, o twarz, o realne decyzje. U nas? U nas obiecać – to jak kupić los na loterii. Gwarancji brak, ale nadzieja jest.

No więc coż szkodzi obiecać? To tylko słowo. A słowa, jak wiatr – czasem zawieje, czasem ucichną, ale zostają w powietrzu, żeby dobrze zabrzmieć. A potem można je schować do kieszeni i udawać, że nic się nie stało.
rak środa, 04.06.2025 06:39
Powódź minęła, a rząd ogłosił, że przekazał ponad 970 milionów złotych. Ogłosił to osobiście maczo Kierwiński, więc skoro nawet Gazeta Wyborcza to podała, to musi być prawda.
Tylko ja się pytam: gdzie te pieniądze są, pani burmistrz Lądka-Zdroju? Panie viceburmistrzu?

Dzwonią do mnie znajomi z naszego rodzinnego miasta i pytają:
„Kto tam u was mieszka, żeby być tak potraktowanym przez PO – czyli Partię Oszustów, jak sama nazwa zresztą na wstępie sugeruje?”
Nam głupio. I to bardzo. Aż się czerwienimy ze wstydu.
Ale co mam powiedzieć? Tłumaczę im, że woda była taka wysoka, że widocznie niektórym przeszła przez głowę – i wypłukało mózg, logikę i zdrowy rozsądek.

A w tym czasie burmistrz wypina pierś po odznaczenie, vice i end jego kompania zadowoleni, więc wszystko gra.
Tylko Rak, który pisze w imieniu bardzo wielu mieszkańców, ma inne zdanie.
I niech to będzie zapisane – żeby nikt nie mówił, że nikt nie mówił.

Rak – jak Zorro: zadaje pytania i upomina się o prawdę!
RAK wtorek, 03.06.2025 17:34
DLA PRZEMYŚLENIA „Janda pluje, Hanna Lis zachowuje klasę – i to jest różnica”
Nie przepadam za Hanną Lis. Ani ona z mojej bajki, ani jej były lisek, który jeszcze niedawno polował na polityczne sensacje, a dziś raczej błąka się po manowcach. Ale uczciwie trzeba przyznać – w tej konkretnej sytuacji pani Hanna pokazała klasę. I dała przykład, jak powinien zachować się ktoś, kto kocha swój kraj, nawet jeśli nie przepada za tym, kto akurat nim kieruje.

„Czy mi się to podoba, czy nie – to jest prezydent mojego kraju” – napisała, odpowiadając na kąśliwe komentarze po wpisie o Karolu Nawrockim. Bez jadu, bez pogardy. Z szacunkiem do urzędu, jeśli nie do człowieka. I właśnie o to chodzi.

Bo z drugiej strony mamy prawdziwy kabaret. Janda, Seweryn, Olbrychski – nazwiska, które kiedyś coś znaczyły. Dziś już tylko znacząco plują. Na Polskę, na jej obywateli, na prezydenta. Gdyby słuchać ich wypowiedzi, można by pomyśleć, że żyją w jakimś upiornym kraju pod okupacją. A przecież to my – Polacy – ich oglądaliśmy, ceniliśmy, oklaskiwaliśmy. I utrzymywaliśmy.

A teraz? Wzajemna nienawiść jako akt obywatelski. Pogarda jako patriotyzm. Zatracili nie tylko kontakt z rzeczywistością, ale i z własnym narodem.

Dlatego, choć Hanna Lis do mojego świata nie należy, to dziś, paradoksalnie, stanęła po stronie normalności. I to powinno dać do myślenia każdemu hejterowi spod znaku „nigdy nie mój prezydent”.

Można mieć inne poglądy. Można się nie zgadzać. Ale można też nie być chamem.

Bo Polska jest jedna. Nawet jeśli czasem głosuje nie tak, jakbyśmy chcieli.
rak wtorek, 03.06.2025 12:40
Lądek nie kuca

Dzwonią do mnie znajomi z Wrocławia, rodzinnego miasta, z lekkim niedowierzaniem:

– Słuchaj… kto tam w tym Lądku właściwie mieszka?

Bo jak to możliwe, że w takim spokojnym, uzdrowiskowym miasteczku, ludzie gremialnie zagłosowali na Trzaskowskiego? I w pierwszej turze, i w drugiej. Przecież to prowincja – a tam podobno zawsze głosuje się „jak trzeba”.

Są zdziwieni. I ja też trochę. Bo to przecież ten sam rząd, którego kandydat zostawił naszych bez pomocy po powodzi. Była woda, było błoto, była cisza. A mimo to, w wielu miejscach nadal głosowali na „swoich”. I to naprawdę może dziwić.

Tłumaczę znajomym spokojnie: może ludzie nie do końca wiedzą, może nie widzą, może mają powody, których nie znamy. Nie krytykuję. Bo tak działa demokracja – każdy oddaje głos, jak uważa. I to trzeba uszanować.

Ale mimo wszystko – można się zdziwić.

Zwłaszcza tu, gdzie młodzi dawno już wyjechali – do Niemiec, do szparagów, do starszych ludzi i dziecięcych kołysek. Bo u nas od lat nie ma pracy, nie ma przyszłości, nie ma nadziei. Zostali emeryci – i może właśnie oni głosują teraz najrozsądniej.

A może to kwestia zdrojowej wody. Może klaruje myśli. Bo w Lądku – choć małym – nie kuca się przed tymi, co mają ludzi za tło do konferencji.
rak poniedziałek, 02.06.2025 20:21
19 miesięcy później – czas na robotę?

Premier wystąpił z ogniem i wnioskiem o wotum zaufania. Symbolicznym – bo przecież rząd działa legalnie. Ale symbole też mają swoją wagę.

Był też palec pogrożony prezydentowi – jeśli nie podpisze ustaw, rząd „sobie poradzi”. Słyszeliśmy to już kiedyś: rozporządzenia, uchwały, kreatywne prawo. Tyle że dziś prezydent nie milczy, gdy ktoś go próbuje ominąć.

Najlepsze jednak padło na koniec: „Weźmiemy się do roboty”. Po 19 miesiącach?

To co przez ten czas robili? A te „100 konkretów na 100 dni” – co z nimi? Bo na razie wygląda, jakbyśmy dostali 100 konferencji prasowych. Albo… 100 posłów PiS do zamknięcia – może to było właśnie sedno tej „setki”?

Dużo rozliczania, mało budowania. A ludzie chcą nie tylko słyszeć, że było źle – ale wreszcie poczuć, że jest lepiej. W portfelu, szpitalu, szkole.

Wotum zaufania w Sejmie to jedno. Wotum zaufania ludzi – to zupełnie inna sprawa.
Www wtorek, 03.06.2025 14:42
Przydomek ,,Szalony,,
rak poniedziałek, 02.06.2025 20:57
„Ani o krok”. Kategoryczne słowa Tuska po wynikach — to buta Oskara i bezczelność

Donald Tusk mówi, że wybory niczego nie zmieniły i nie zmienią. To nie tylko błędna ocena — to pełna buta i bezczelność. Miliony wyborców jasno powiedziały swoje, a on próbuje to zignorować i zamknąć drzwi przed zmianą.

„Ani o krok” brzmi jak próba zatrzymania historii, której nikt już nie powstrzyma. Kto daje Tuskowi prawo decydować, że demokracja się nie liczy? To nie jest ani realne, ani uczciwe.

Zmiany nadchodzą, czy mu się to podoba, czy nie. Arogancja i lekceważenie społeczeństwa to jedynie oznaka politycznej ślepoty.
rak poniedziałek, 02.06.2025 16:37
Martyna, buszmen i nocne manitu

Martyna Wojciechowska bywa na festiwalu w Lądku, snując opowieści o buszmenach i dalekich kulturach. Tylko że u nas nikt jej nie chce, a tam – ponoć zaspokaja swoje potrzeby… w nocnych manitu. Może dlatego z każdym mężczyzną ma problem, bo to nie oni są winni, tylko ona szuka czegoś innego.

Lądek przyjmie każdego, ale kijem tu się nie pozuję – tu trzeba mieć klasę, nie tylko opowieści i nocne eskapady.
rak poniedziałek, 02.06.2025 14:02
i śmiesznie i wstyd dla Polski- Świat się śmieje i pęka ze śmiechu! Takie krążą memy w internecie po ogłoszeniu wyników. Piękny Rafał był tak pewny wygranej, że już miał spakowaną walizkę i natychmiast pobiegł do pałacu prezydenckiego był juz tam 21-14 . Zanim się zorientował, gdzie ma być jego pokój przyjęć, jako „przydetna”, dostał SMS po 159 minutach — że przegrał. No i z tą samą walizką wyszedł.
No i ****, dupiarze! Ale serio — śmieszne to wszystko jest. Tylko co na to świat? Kto tu u nas rządzi — prezydenta łamaga, sportowiec Donaldinio, czy jednak dupiarz?
rak poniedziałek, 02.06.2025 10:14
Dla tych, co dalej nie rozumieją (albo udają, że nie rozumieją)

Napisałem to zaraz po ogłoszeniu NIEOFICJALNYCH wyników, w których prowadził Rafał Trzaskowski. Tak, nieoficjalnych – czyli nieostatecznych. Komentarz był na gorąco, zgodnie z tym, co wtedy wiedzieliśmy. Jeśli ktoś nie rozróżnia czasu teraźniejszego od przyszłego, to zamiast się burzyć, lepiej wrócić do podstawówki – tam podobno uczą.

Ale nie – niektórzy wolą dalej bredzić, że to dowód na „ustawkę”, „manipulację” czy „naszą wygraną”. I tu zaczyna się kabaret:
TVN mówi, że „za granicą Trzaskowski wygrał”, tylko już nie wspomina, że w USA 60% głosowało na Narockiego, a w Norwegii są całe dwie Polki na krzyż. Na tej zasadzie to i wybory w Pcimiu mogą być reprezentatywne dla całego globu.

To jakby powiedzieć: szef wpiernicza mięso, ty kapustę, i razem żrecie bigos. Tyle że on ma brzuch jak lodówka, a ty – co najwyżej wzdęcia.

Więc zanim ktoś znowu powie, że „ty to pisałeś, bo wiedziałeś, że przegrają”, niech sobie odpowie na pytanie: czy potrafię czytać ze zrozumieniem, czy tylko szukać dziury w całym?

Bo póki co – niektórzy dalej nie wiedzą, że między demokracją a domysłami jest różnica. A między wolnością słowa a bełkotem – przepaść.
rak poniedziałek, 02.06.2025 05:47
Nie zawsze Oscar dostaje nagrodę

Wybory oficjalnie wygrane – dr Karol Nawrocki zwyciężył z przewagą ok. 2 procent. W starciu z „Oscarem” – bo trudno inaczej określić Donalda Tuska – błyszczącego, znanego, lansowanego na salonach – wygrał człowiek spokojny, konsekwentny, wierny zasadom. I to mimo nagonki, mimo zaangażowania premiera – co samo w sobie jest skandalem w demokratycznym państwie.

Bo Oscar to Oscar – zawsze dostaje brawa, zawsze się mówi, że to „jego rok”. Ale jak przychodzi do konkretów – do decyzji suwerena – to czasem okazuje się, że publiczność woli coś prawdziwego niż wyreżyserowane show.

I dobrze. Bo wygrał duch sportu, który nie znosi fauli. Wygrała gra fair play. Wygrał spokój nad krzykiem, treść nad PR-em.

To jak z Igą Świątek – przegrała pierwszego seta, już ją spisywano na straty, a potem… walka, zwrot, zwycięstwo. Iga pokazała, że warto wierzyć. Polska też to pokazała.

Teraz czas na prezydenturę, która nie będzie powtórką spektaklu z obcych scenariuszy. Czas na prezydenta, który łączy, nie dzieli. I na Polskę, która nikomu nie będzie się kłaniać – bo zna swoją wartość. Suwerenną, dumną, własną.

A na koniec – dziękuję redakcji Doba.pl, że była i jest wolnym medium. Bo tam, gdzie kończy się wolność słowa, zaczyna się reżyserowany spektakl. A my właśnie wybraliśmy rzeczywistość.
. poniedziałek, 02.06.2025 08:21
Uspokój się bo popuścisz !
Ja poniedziałek, 02.06.2025 06:54
Tragedia
poniedziałek, 02.06.2025 07:21
czyja?????????????????????? tragedia
rak poniedziałek, 02.06.2025 06:18
Jam wygrał! – czyli jak Rafał podpalił demokrację niczym Neron Rzym

No jak można się tak wygłupiać? Dupiarz ogłasza wygraną, zanim jeszcze policzono głosy mieszkańców! Normalnie cyrk na kółkach, tylko że bez śmiesznych klaunów.
A on stoi i bredzi, że wygrał, jakby miał licencję na granie na nosie całej społeczności. Powtarza się jak zepsuta płyta — raz dupiarz, zawsze dupiarz.
Klasyk mówi: nie ważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. No to Rafał, gratulacje — skończyłeś jako zwykły pajac do pajców. Gdyby nie był takim narcyzem — a jest nim po całości, o czym ja już pisałem — wystarczyło tylko poczekać do rana, do oficjalnych wyników. Ale nie, on musiał od razu wyjść na scenę i zrobić z siebie pośmiewisko.
To nie jest lider, to aktor w złym spektaklu, który gra tylko dla siebie i swojej próżności. A my, mieszkańcy, mamy oglądać tę farsę i udawać, że wszystko jest w porządku?
Narcyz nigdy nie nauczy się czekać, nigdy nie zrozumie, że w polityce (i w życiu) cierpliwość to podstawa. A przez to staje się nie tylko dupiarzem, ale i pośmiewiskiem całej społeczności.
rak poniedziałek, 02.06.2025 05:57
No proszę, w Lądku-Zdroju Rafał Trzaskowski ledwo, ale jednak wygrał. Czy to oznacza, że skończy się hejt na mieszkańców tej gminy? Może nie wszyscy mają gumiaki po kolana i telewizor zamiast okna na świat.

Problem nie polega na tym, czy pasujesz do towarzystwa. Problem zaczyna się, gdy masz wiedzę – bo wtedy przestajesz się śmiać z tych samych żartów, przestajesz klaskać w rytm propagandy i zaczynasz zadawać pytania. A to w niektórych kręgach grzech śmiertelny.

A może to efekt tych wszystkich postów, co Rak wypuszczał jak z karabinu? Może coś jednak dotarło? Rak to dusza sportowca: nie poddaje się, jak widzi cel słuszny. Nawet gdy wszyscy już płyną z prądem, on dalej pod prąd, wpław – z pazurem i ironią.

Lądek ma potencjał, żeby być stolicą polskich uzdrowisk – wiem, że go stać. Ale najpierw trzeba posprzątać ratusz. A tam, niestety, jak w stajni Augiasza: kurz, smród i samozadowolenie.

Z tą ekipą to jednak porażka. Jak mówi klasyk – nie wystarczy chcieć dobrze. Trzeba jeszcze wiedzieć, co się robi.