Dzikie Koty grają Wisławę Szymborską! Premiera spektaklu w Chrobrym. Mamy z tej okazji dwie informacje: dobrą i złą [FOTO]
Dobra wiadomość jest taka: grupa teatralna Dzikie Koty zajęła się współczesną poezją naszej noblistki, Wisławy Szymborskiej (1923-2012), a nie uniesieniami romantyków sprzed stuleci. Tradycyjnie także nie urządza „akademii ku czci”, ale energetyczny spektakl, w którym ruch, gest będą równie ważne, co słowo. Byliśmy na próbie generalnej i nie mogliśmy wprost nadążyć za młodymi aktorami! Złą wiadomość przekażemy na końcu tekstu.
Dlaczego warto być na spektaklu „Tego nie robi się kotu”, którego premiera już 15 czerwca [O tym przedstawieniu piszemy TUTAJ]. Przede wszystkim dlatego, by zobaczyć aktorów. Ich grupa uciekła od łatwych interpretacji teatrzyków szkolnych, choć działa przy I Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Chrobrego w Kłodzku [a może właśnie dlatego?]. Szczęśliwie nie jest też nastawiona na pretensjonalne „nowinkarstwo”, choć nowoczesnych środków przekazu w ich przedstawieniach nie brakuje.
To przede wszystkim ruch sceniczny. I nie dajcie się zwieść pozorom, że to jakiś tajemniczy taniec św. Wita! U Dzikich Kotów każdy gest ma znaczenie. Warto się z ich nieoczywistym sensem po prostu zmierzyć. Wielka w tym zasługa s. Benedykty Karoliny Baumann OP, która wymyśliła ten spektakl inspirowany twórczością [i życiem!] poetki. – Graj bez mikrofonu, to jest zbyt dosłowne... – słyszy od niej w pewnym momencie na próbie aktor. I to będzie chyba siła tego przedstawienia: pozwoli nam na własne interpretacje.
Kolejny raz oglądamy Dzikie Koty „w pracy” i nie możemy się nadziwić. One wiedzą, czego chcą, są coraz bardziej pewne siebie, ruch sceniczny to dla nich sposób artystycznego wyrazu, wyrażania sztuki i siebie. Nie dość, że to lubią, to jeszcze rozumieją. I wciągają widzów w swoja przygodę. Dla kogoś, kto mógłby być ich dziadkiem, pozostawiają wyciągniętą dłoń. To nieczęsta okazja, że tak różne pokolenia mają temat do rozmowy, choć – co warto podkreślić – to my, starsi, mamy tu słuchać młodych. I się od nich uczyć. Podziwiać też ich wrażliwość.
Czy to przedstawienie będzie „wielkie”? Pojęcia nie mamy, bo się po prostu nie znamy na teatrze. Z pewnością jednak będzie wydarzeniem, które będziemy wspominać, może nawet się o nie kłócić. Sami ze sobą, ale i z twórcami. Bo – tak z ręką na sercu... – kto z nas sięga po poezję i to nawet, jeśli jest dziełem „naszej” noblistki? Młodzież może nas zawstydzi, może zmobilizuje, z pewności jednak nie znudzi. Do tego niektórych zaskoczy. Spektakl – podobnie jak wiersz Szymborskiej „Kot w pustym mieszkaniu”, z którego wziął się jego tytuł – nie jest o kocie! O czym zatem? Dowiecie się, gdy go obejrzycie.
I na koniec ta zła wiadomość. Siostra Benedykta po 5 latach opuszcza Chrobrego i Kłodzko. Taki los zakonnicy, choćby równie „szalonej” jak ona. Ponoć nie ma ludzi niezastąpionych. S. Benedykta współtworzyła z młodzieżą grupę Dzikie Koty. Ta nie zamierza teraz rozpaczać, kończyć z teatrem. Zachowuje się mądrze i dojrzale. Takich mamy młodych ludzi, tylko tego na co dzień nie widzimy? Będziemy im kibicować. I na premierze „Tego nie robi się kotu”, i gdy będą tworzyć kolejne spektakle. A Kłodzko jeszcze zapłacze... [kot]
Przeczytaj komentarze (4)
Komentarze (4)