Dolnośląski Festiwal Podróżników - 17 Południk w Pasterce

niedziela, 13.9.2015 13:28 4071 0

Ma w sobie „To” coś Pasterka, że przyciąga ludzi ciekawych. W podwójnym tego słowa znaczeniu. Ciekawych świata, innych ludzi, przygód. I przez to ciekawych w samych sobie. Dowodem tej teorii była czwarta edycja Dolnośląskiego Festiwalu Podróżników – "17 Południk", która odbyła się w pierwszy, wrześniowy weekend.

Impreza, której głównym organizatorem jest Jarek Michalak wraz ze Stowarzyszenie "Fundus Glacensis" z Kudowy-Zdroju, staje się powoli coraz ważniejszym punktem na mapie „podróży po podróżach”. Jak na każdy dobry festiwal przystało, co jakiś czas zmienia swoje oblicze podnosząc się o poziom wyżej. Nowością w tym roku było (aczkolwiek nie jedyną) miejsce spotkań i prezentacji. Wielki namiot typu igloo, który śmiało mogłyby być "Arktycznym Domem Kultury", rozstawiony na terenie zielonym Ośrodka Wypoczynkowego "Szczelinka".

Najważniejsi są jednak ludzie. I tym razem udało się Jarkowi Michalakowi przygotować zacne "menu". Różnorodne, bogate, zarówno w wartości energetyczne jak i estetyczne. I co najważniejsze w dobrej kuchni, jak mawiają fachowcy - budzące nadal apetyt. Na kolejne spotkania, na kolejne podróże i na kolejny "17 Południk". Sztuka przygotowania odpowiedniego programu jest o tyle trudna, iż niemal w całości intuicyjna. Nie ma gotowych receptur i książek „kucharskich”. I tak jak wielokolorowy i zróżnicowany jest świat, tak bogaty w różne klimaty był nasz festiwal. Różni goście, różne temperamenty i różne sposoby patrzenia na świat. Każda prezentacja była świadectwem tego, iż nie ma tematów, które się „wyczerpały”. I że ten świat jest tak skonstruowany, że możemy zdobywać go i poznawać co roku na nowo. I że ciągle mamy wspaniałą, mimo iż zmieniającą się publiczność. I że nie ważne skąd i jak do nas ona dociera - czy z Polski, Czech ,czy z Łotwy, czy z Sieradza, czy z Sieradzem, podróżnicy i miłośnicy świata z małych miast i wielkich wsi co roku udowadniają nam, że jest dla kogo robić tę imprezę. A uwierzcie człowiekowi z 25-letnim doświadczeniem i czteroletnim wnukiem - nie zawsze tak jest. Tegoroczny „Południk” był ciekawy dzięki:

- Monice Masaj, która pokazała, iż można być młodą kobietą i jeździć stopem po Afganistanie;

- Piotrkowi Strzeżyszowi, który rowerem przekracza granice nie tylko między krajami, ale i między światami;

- Marcinowi Obałkowi , który pokazał, iż wszystkie drogi tego świata są do pokonania przez trabanty i małe fiaty;

- Renacie Matusiak, dzięki której większość widowni (zwłaszcza męska) żałowała, iż czasy szkolne ma za sobą;

- Ani Gondek-Grodkiewicz, która jest równie piękna jak Jej opowieści i fotografie;

- Piotrkowi Horzeli, który udowodnił, że „leśnik z duszą” znajdzie prace nawet na Antartktyce;

- Robertowi Gondkowi, który pokazał, że ciągle jest jeszcze wiele do odkrycia na tym świecie;

- Emilowi Wittowi, który… jest Emilem Wittem;

- wspaniałej publiczności, która mimo, iż w większości po raz pierwszy na "południku" to dawała (chyba wszystkim) poczucie, iż oto po raz kolejny zjechali się „starzy znajomi”.

 Na imprezie nie zabrakło dobrej potańcówki na klimatycznym, legendarnym strychu Schroniska PTTK "Pasterka" i śpiewów przy ogniskach. Odbyła się też wycieczko - spacer, żartobliwie nazwany przez organizatorów „ lajtowo i po płaskim”, co nie do końca było prawdą. Krótka wyprawa po Górach Stołowych, której celem było odnalezienie miejsc, w których kręcono film "Opowieści z Narnii" obfitowała bowiem w błądzenie, kluczenie, "krzaczorowanie" i przedzieranie się z nadzieją na powrót do domu. Niby nic a jednak fajne emocje i spora frekwencja jak na „poranek po”. Aaa.. no i ładne widoki.

Mimo, iż kraj cierpi na niedostatek mapy Pienin udało się ten deficyt zastąpić innymi, ciekawymi podarkami dla publiczności - karnety na spływy pontonowe w Bardzie, mapy, przewodniki, książki podróżnicze i akcesoria turystyczne podarowane przez naszych festiwalowych partnerów i sponsorów. Chyba każdy wyjechał z „czymś”. A według naszych, amatorskich co prawda obliczeń, ludzi przybyło w tym roku o ok. 30 % więcej niż w roku poprzednim. Co na szczęście nie zmieniło charakteru tego wydarzenia. Jest bowiem „17 Południk” w moim odbiorze, jedną z najfajniejszych - kameralnych imprez na poziomie. Może to właśnie dzięki temu mamy (prelegenci i organizatorzy) lepszy kontakt z publicznością. Tak, że już w drugi dzień towarzyszy nam uczucie, iż wokół są sami znajomi. To rzadki stan przy imprezach otwartych. Trudny do zaplanowania i przewidzenia. Tak po prostu ma „17 Południk”.

Nie zawiodła ekipa techniczno-organizacyjna - wolontariusze i działacze "Załogi Górskiej". Sprawdziła się też po raz kolejny, doświadczona w boju obsada Domu Wypoczynkowego "Szczelinka" i Schroniska PTTK "Pasterka".

Słowem jest czego gratulować, za co dziękować i… na co czekać za rok. A może i wcześniej, gdyż Jarek, mruczy coś pod nosem o edycji zimowej. A zatem drodzy podróżnicy, bądźcie czujni - kolejny „Południk” jest być może bliżej niż myślicie.

Wojtek Heliński

Fot. Grzegorz Basiński 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)