Czwartki do końca wakacji planujcie od wizyty w tym pięknym mieście. Oniemiejecie z zachwytu. „Sami swoi” grają Iron Maiden [FOTO]
W Bystrzycy Kłodzkiej wszyscy są „sami swoi”. Nie jest ważne, czy wpadło się tu na chwilę, czy mieszka od lat. Jak to wytłumaczyć? Nie da się! Są rzeczy na ziemi [kłodzkiej], o których... już Adam Mickiewicz pisał. Trzeba po prostu tu przyjechać i samemu sprawdzić. Trudno o lepszy pretekst, niż „Kulturalne czwartki”, impreza, która co tydzień odbywać się będzie na bystrzyckim rynku. I tak do końca wakacji.
Inauguracja tegorocznego cyklu koncertów i wydarzeń kulturalnych odbyła się 22 czerwca właśnie pod hasłem „Sami swoi”. Już to zapowiadało niezłą zabawę, bo w tej gminie chyba każdy śpiewa, tańczy, gra... Byliście na jakiejkolwiek imprezie w tamtejszym MGOK-u? Oni tak mogą bez końca! Gdy już myśleliśmy, że nikt tam już nas niczym nie zaskoczy, zostaliśmy wprost znokautowani.
To popisy uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej w Bystrzycy Kłodzkiej miały taką moc. Musimy się przyznać, że ulegliśmy stereotypowi. Spodziewaliśmy się nudnych występów nieletnich osóbek w wykrochmalonych białych koszulinach zapiętych na ostatni guzik, w granatowych spodniach czy spódniczkach. A tu... Zaskoczenie! To były dzieciaki, które dobrze się bawiły. A publiczność zaczarowały.
Jak mieliśmy nie oniemieć, gdy Maja Sawicka zagrała na pianinie utwór brytyjskiej legendy heavy metalu, grupy Iron Maiden? Nie dość, że potem powiedziała nam, że to jej ulubiona grupa, to jeszcze w znacznej części to ona gitarowe riffy zamieniła na partyturze w dźwięki niemal klasycznej klawiatury. Paweł Pawlik, dyrektor Muzeum Filumenistycznego, a nie tylko prywatnie MELOMAN, z uznaniem kiwał głową...
Maja wystąpiła w czarnych glanach i z opaską swoich rockowych idoli. Prawdziwa „metalówka”! A Antoni Duma, który zagrał na trąbce tak, że już teraz mógłby zasilić jakiś jazzowy skład na ziemi kłodzkiej? Gdyby tylko takowy był... Antoniego wspominamy też dlatego, że kibicowały mu w Bystrzycy Kłodzkiej koleżanki z grupy teatralnej Dzikie Koty. Potem razem udali się do Kłodzka, by zagrać swój spektakl.
„Sami swoi” ze szkoły muzycznej w Bystrzycy Kłodzkiej, kierowanej przez panie Aleksandrę Tarchałę i Barbarę Prasał, grali dla „swoich”, czyli sąsiadów. A tam, przynajmniej na takich imprezach, nie widać różnicy: czy to będą Romowie, czy przybysze z innych krajów. Zjedliśmy kebab w lokalu, który prowadzą dżentelmeni – sami tak twierdzą... – z Gruzji. Uczniom akompaniowała na pianinie pani Iryna Yakymets z Ukrainy.
W Bystrzycy Kłodzkiej nie widać, żeby ktoś bał się, jak przestrzega pewien polityk, jeszcze do niedawna wicepremier, że rzuci się ktoś na nas z nożem i okrzykiem „Allah akbar”. Nie widać też, żeby trzeba było bronić kobiet przed „obcymi”, co chce robić ponoć minister sprawiedliwości i inni mu podobni. Ksenofobia? Nie widać, by to pojęcie było znane na bystrzyckim rynku. Tu wszyscy są „sami swoi”.
Może dlatego, że gminą zarządzają kobiety [jak słyszeliśmy, może ich być wkrótce we władzach jeszcze więcej]: mocne i piękne. I niczego nie ujmując przewodniczącemu rady gminy, Arturowi Pokorze [też po prostu siedział w czwartek wśród bystrzyczan], czy byłemu burmistrzowi, Bogdanowi Krynickiemu, który po występach uczniów PSM odebrał tytuł Honorowego Obywatela Bystrzycy Kłodzkiej, to jest ich czas.
Jakże lubimy fotografować burmistrz, Renatę Surmę i szefową MGOK-u, Ewelinę Walczak. Ich energia i dobry kontakt z ludźmi, niezależnie od tego, czy ci mają 5, czy 85 lat, widać na nich od razu. Ciekawe jak rozwiążą trudny problem możliwych wywłaszczeń mieszkańców wsi Młoty. Ponoć spotkanie w sprawie tej potencjalnej inwestycji PGE planuje w lipcu. Oczywiście, będziemy też na nim. [kot]
Komentarze (6)