Nie siedź przed komputerem!

piątek, 17.5.2019 16:20 2257 2

Z Bartłomiejem Rusieckim o pasji, która odmienia życie

- Jak osiągnąć sukces w taekwon-do?

- Na pewno nie można się poddawać, bo jak się przyjdzie na pierwszy trening, a po miesiącu - dwóch przestaje się chodzić, to nic nie da. Trzeba trenować regularnie i pielęgnować w sobie wytrwałość.

- A jak się tobie układało? Kiedy zacząłeś trenować? Ile masz lat?

- Miałem 6 lat, a teraz mam 17. Tata przyszedł pewnego dnia do domu i mówi: - Bartek nie będziesz siedział przed komputerem, idziemy się pobawić, chodź na trening! Poszedłem i spodobało mi się, ale wiosną znów zacząłem grać z kolegami w piłkę i odechciało mi się trenować. Ciężko mi było odmawiać kolegom, kiedy po mnie przychodzili… Musiałem jednak wytłumaczyć trenerowi, dlaczego już nie będę trenował. Byłem wstydliwym dzieckiem i to przeważyło, bo nie umiałem nic powiedzieć do dorosłej osoby. To wynika z wychowania… Podszedłem do trenera, żeby się pożegnać, ale nic z siebie nie wydusiłem i musiałem dalej chodzić na te treningi. Koledzy zrozumieli i przestali po mnie przychodzić, a mi już nie było żal, że nie gramy razem w piłkę.

- Spodobało ci się?

- Tak, kiedy tata przycisnął trenera, żebyśmy pojechali na jakieś większe zawody… Trener wybrał najlepszych w klubie, chyba z dziesięć osób i pojechaliśmy na Mistrzostwa Polski. Nasze najlepsze osiągnięcia zostały wtedy nagrodzone.

- Pierwszy sukces?

- Mistrzostwo Polski w walce na pałki. Miałem wtedy osiem lat. Trener powiedział: - Chodź, spróbujemy. I udało się. W tej konkurencji biorą udział dzieci do 12 roku życia. Dwa punkty dostaje się za uderzenie w głowę. Kiedy trafi się w nogi, to walka jest przerywana. Wygrywa zawodnik, który ma najwięcej punktów. Pochwaliłem się kolegom i zaczęli ze mną uczęszczać na treningi. Nie wychodziło im, denerwowali się i w końcu uznali, że już nie będą chodzić. Ja chodziłem. Później były kolejne walki, zawody, mistrzostwa Polski i tak cały czas… No i tak zostało do teraz.

- Z Mistrzostw Polski Taekwon-do ITF, które odbyły się niedawno w Będzinie, przywiozłeś dwa złote i dwa srebrne medale. Zdobyłeś też tytuł Najlepszego Zawodnika Mistrzostw. Za co dostałeś złoto, a za co srebro?

-  Pierwszy złoty medal dostałem za walki przerywane. Za uderzenie ręką w głowę jest 1 punkt, uderzenie nogą w głowę - 3, na tułów - 2, a od pasa w dół - nie jest punktowane. Drugi złoty medal zdobyłem za układy (walka z cieniem). Byłem najlepszy spośród 12 zawodników. Pierwsze srebro dostałem za walki ciągłe. Miałem 5 walk, ale nie wyszedłem do finału przez kontuzję. Drugie srebro dostałem za techniki specjalne, czyli skok wzwyż z kopnięciem nogą. Mam rekord 2,80 m. Przegrałem z kolegą z innego klubu, który skoczył 2,85 m.

- Jak wyglądały przygotowania i zawody? Co liczy się w taekwon-do?

- Przygotowania były bardzo ciężkie, od 6 do 7 treningów tygodniowo po 1,5 godziny. Cały czas: kondycja, szybkość i walka. Na mistrzostwach, jednego dnia miałem 11 walk w semi-kontakcie, czyli do pierwszego trafienia. Taekwon-do to sztuka walki i samoobrony pochodząca z Korei. Przeważają w niej kopnięcia nad uderzeniami rąk. Można powiedzieć, że jest 80% kopnięć, a reszta to ręce. Bardzo ważne są szybkość i kondycja. Samoobrona to jeden z elementów, które trzeba pojąć. Liczą się szybkie reakcje, a osoba atakowana musi konkretną techniką doprowadzić do unieszkodliwienia napastnika, którego najczęściej sprowadza się do parteru.

- Gdybyś miał komuś polecić ten sport, to jak?

- Na pewno daje mi on lepsze samopoczucie. Mam dziś więcej pewności siebie. Czuję się sprawniejszy, również w życiu codziennym. To super uczucie. Poznałem też wielu ludzi. Najbardziej cenię sobie spotkanie ze Scottem Adkinsem i z synem założyciela taekwon-do. Lubię rywalizację, ale nie jestem agresywny. Nie muszę się chwalić, tym co umiem. Na treningach jest super atmosfera. Warto zrobić coś ze sobą, zamiast siedzieć przed komputerem. Taekwon-do to sport, który kształtuje wygląd i sprawność fizyczną. Tego nie da się zrobić na wuefie.

- Czy twoje umiejętności przydały się kiedyś na ulicy?

- W przeszłości często się zdarzało, że ktoś chciał się ze mną sprawdzić. Mówię wtedy od razu: - Chodź na trening, ubierzemy sprzęt i nie będzie problemu. Obrona konieczna jest dozwolona, ale na taką „ustawkę” nie mogę pójść, bo mam czarny pas i będę miał kłopoty. Ostatnio jeden podpity pan mnie zaczepiał na przystanku. Odepchnąłem go i koniec.

- Masz stres przed walką?

- Przed walką rozmawiam z zawodnikami, jak się przygotowują itd., ale kiedy przychodzi ktoś nowy, to się stresuję, bo nie wiem, na co go stać. Obawiam się trzech zawodników, bo to co wyprawiają, to jakaś masakra.

- Plany na przyszłość…

- Prawdopodobnie pojedziemy na Ukrainę na zawody, potem są mistrzostwa Europy w Dublinie, a później mistrzostwa Polski w Dzierżoniowie. No i tyle, jak na razie.

Galeria

UM Piława Górna

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

sobota, 18.05.2019 16:20
Nigdy nie siedze, leze!
autor:nina piątek, 17.05.2019 21:30
Wspaniały chłopak.Powodzenia Bartek !