Dwieście procent

poniedziałek, 15.4.2019 11:00 3754 2

Laureatka tegorocznej edycji „Pokaż Talent!” Aleksandra Brzuszkiewicz o kulisach występów w „The Voice Kids” i kilkunastu festiwalach piosenki

- Jaki był początek przygody z piosenką? Kto pierwszy dostrzegł twój talent?

- Wszystko zaczęło się od bajek Disneya. Od dzieciństwa interesowałam się filmami rysunkowymi tej wytwórni. Bardzo mi się podobały, bo były takie dynamiczne. Często je oglądałam - na komputerze lub w telewizji. Pamiętam, że na kartce zapisywałam poszczególne role i podkładałam swój głos. Udawałam, że dubbinguję i śpiewałam sobie piosenki. Miałam wtedy 5 lat. Przyszedł czas na komunię mojej kuzynki. To była wielka uroczystość, na której znalazł się jeden pan, co zaprosił dzieci na scenę. Zachęcał, żeby wyjść i zatańczyć albo wyrecytować wierszyk... Powiedziałam, że ja chcę zaśpiewać i zaśpiewałam piosenkę z filmu Disneya, co wszystkim bardzo się spodobało. Przekonywali mnie, żebym zapisała się na zajęcia, bo twierdzili, że bardzo ładnie śpiewam.

- Zapisałaś się?

- Tak. Zaczęłam uczęszczać na lekcje do Studia Piosenki i Tańca „Fart” pani Anny Lutz w Bielawie, gdzie spotkałam wiele utalentowanych dzieci, które śpiewały, jeździły na festiwale i konkursy. Bardzo polubiłam się z kilkoma osobami. Pani Lutz zauważyła, że fajnie razem pracujemy i wtedy założyliśmy zespół „Forte”, do którego należą cztery dziewczyny i mój kolega. Jesteśmy zgraną paczką. Razem ćwiczymy w salce, uczymy się śpiewania, choreografii, melodii. Często odwiedzamy się i trenujemy też po zajęciach. Umiejętność pracy w zespole jest bardzo cenna i na pewno przyda się w dorosłym życiu…

- Pewnie dużo pracujesz…

- Trzy razy w tygodniu jeżdżę po lekcjach do szkoły muzycznej, gdzie uczę się grać na fortepianie pod kierunkiem pani Natalii Figiel. Innego dnia jadę do pani Anny Lutz na zajęcia ze śpiewu. Właściwie tylko trzy dni w tygodniu mam wolne. Konkursy odbywają się w weekendy, więc w sumie zostaje mi tylko jeden dzień wolnego, ale w ogóle mi to nie przeszkadza.

- To kiedy się uczysz?

- Staram się wszystko zrozumieć na lekcjach, ale czasem ten wolny dzień przeznaczam na naukę czy przygotowanie do sprawdzianu i jakoś to idzie. Pani w szkole powiedziała, że mam dobrą pamięć, bo szybko zapamiętuję, ale trochę krótką, więc muszę powtarzać. Nie mam czasu na inne rozrywki, tak jak moi rówieśnicy, bo prawie każdą chwilę poświęcam na realizację  mojej pasji, jaką jest muzyka. Biorę też udział w różnych konkursach organizowanych przez szkołę i czasami zdarza się tak, że muszę przygotowywać się do nich do późnych godzin nocnych.

- Czy w śpiewaniu ważna jest szczerość?

- Tak, bo to wyraźnie widać… Na przykład, kiedy ktoś jest sztuczny i udaje, to widać, że porusza się nie do melodii - jak automat, jak mumia. W piosence najważniejsze są emocje. Na pewno trzeba dużo „opowiadać” i bardzo wyraźnie śpiewać. Teksty, zwłaszcza angielskie, trzeba rozumieć, żeby można było ich treść odpowiednio przekazać słuchaczowi. Piosenkę zazwyczaj muszę kilka razy posłuchać, ale później, kiedy ją wykonuję, to już właściwie wszystko rozumiem. Najczęściej słucham w domu, ale gdy nie jestem czegoś pewna, to odsłuchuję jeszcze na telefonie, w drodze do szkoły i poprawiam swoje błędy. W ogóle nie trenuję przed lusterkiem, jakoś samo to z siebie wychodzi. Wystarczy, że pani mi coś doradzi albo rodzice podpowiedzą. Staram się dobierać repertuar, który pasuje do mojego charakteru i stylu śpiewania. Zawsze próbuję wczuć się w klimat piosenki i pokazać w niej emocje.

- Czy piosenka patriotyczna należy do trudnych?

- Jest o wiele trudniejsza niż inne. Trzeba zachować mimikę, powagę, pokazać emocję i wprowadzić odpowiedni nastrój, po prostu dać z siebie dwieście procent.

- A religijna? Odniosłaś kilka sukcesów za wykonanie tego rodzaju pieśni.

- Na pewno dobrze, kiedy wykonawca jest osobą wierzącą, bo pieśni religijne nie są łatwe, a przecież, jak ktoś nie wierzy, to trudniej mu będzie pokazać emocje niż osobie wierzącej. To utwory muzyczne należące do trudniejszych, ale daję radę je zaśpiewać. Uwielbiam śpiewać kolędy, bo bardzo lubię świąteczną, rodzinną atmosferę, która im towarzyszy.

- Wielu piosenkarzy dobiera sobie teksty czy melodie, bo nie wszystko im odpowiada. A ty?

- W moim wypadku tak nie jest. Tak naprawdę, wszystkie piosenki mi pasują. Zazwyczaj wyszukuję je sobie sama, ale jak byłam mała, to piosenki dobierała mi pani, na przykład o motylku… Często zdarzało się tak, że wybierałam sobie piosenki spośród wysyłanych propozycji. Dziś pani Anna Lutz pomaga mi dobierać repertuar tematycznie, pod dany festiwal i dzieli się różnymi uwagami, na przykład, jak śpiewać: głośno czy cicho, jaką techniką, kiedy delikatnej, a kiedy mocnej itp… Pilnuje też, czy dobrze śpiewam teksty po angielsku, bo trzeba to robić troszkę inaczej niż podczas rozmowy.

- A kostiumy?

- Moja pani od śpiewu podpowiada mi, jak się mam ubrać. Kiedy z koleżanką śpiewałyśmy piosenkę o kocie i trzeba było założyć odpowiedni strój, to pani go załatwiła. Na solowe występy sukienki dobiera mi mama, ale sama też sobie wybieram.

- W swoim dossier masz kilkanaście nagród zdobytych w ciągu trzech lat. To sporo, nawet jak na dorosłego artystę. Który z występów wspominasz najgoręcej?

- Na ogólnopolskim Konkursie Piosenki Filmowej o „Złoty Laur” w Poznaniuśpiewałam piosenkę z filmu „Dzwonnik z Notre Dame”. To modlitwa Esmeraldy. Miałam nawet taki strój Cyganki, bo Esmeralda była Cyganką… Piosenka bardzo mi się podoba. Mimo dużej konkurencji zajęłam trzecie miejsce. Najbardziej jednak utkwił mi w pamięci Międzynarodowy Festiwal Piosenki Dziecięcej w Koninie. Co roku panuje na nim niesamowita atmosfera i spotykam tam wiele osób z innych konkursów. Występy odbywają się w amfiteatrze. Wszystko jest nagrywane i emitowane w TVP ABC, a na koniec są puszczane fajerwerki.

- Pierwszy poważny sukces…

- Zwycięstwo na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenek Majki Jeżowskiej „Rytm i Melodia” w Radomiu. Trafiłam tam, gdy miałam niecałe siedem lat. Byłam bardzo mała, a na koncie miałam dopiero dwa festiwale, ale spodobało mi się. Przyjechało tam bardzo dużo dzieci. Nie spodziewałam się, że przejdę do finału, a wystąpiłam na gali i udało mi się zdobyć pierwsze miejsce. Pani Majka to przemiła osoba. Zasiadała w jury i powiedziała mi, że bardzo ładnie śpiewam. Wygrałam wtedy wycieczkę do Disneylandu. Byłam mała i nawet nie wiedziałam, czym jest Disneyland, a ponieważ bardzo chciałam mieć własne urządzenie mobilne, postanowiłam, że zamienię wycieczkę na tablet i rodzinny wyjazd nad morze.

- Co się zmieniło w twoim życiu po występach w „The Voice Kids”?

- Przed udziałem w talent show było trochę inaczej. Po programie stałam się bardziej rozpoznawalna, co niesie ze sobą różne konsekwencje. Część znajomych, koleżanek, kolegów i przyjaciół gratulowało mi występu w programie, a inni wręcz przeciwnie… „Festiwalowe koleżanki” z całej Polski korespondowały ze mną i pytały o telewizyjne przeżycia. Mogłam też liczyć na wsparcie koleżanek z klasy. Jedna z nich wspierała mnie na miejscu, w Warszawie, bo pojechała ze mną do telewizji. Bardzo mi pomogła i cieszę się, że byłyśmy tam razem. Nagrali nas, jak tańczyłyśmy z Minionkami. Mamy fajne wspomnienia i wiele wspólnych zdjęć. Po udziale w programie nabrałam pewności siebie i pokonałam lęk przed kamerami. Do dzisiaj też utrzymuję kontakt z nowymi koleżankami i kolegami z telewizyjnej drużyny.

- Które z doświadczeń najbardziej ci się przydało?

- Przed telewizyjnymi bitwami mieliśmy warsztaty z Baronem i Tomsonem w przepięknym ośrodku wypoczynkowym nad Jeziorem Zegrzyńskim. Nasi trenerzy okazali  się bardzo otwarci i przyjacielscy. Bardzo nam pomagali, rozśmieszali i uczyli wielu pożytecznych rzeczy. Dużo się od nich dowiedziałam: jak śpiewać, jak poprawić technikę i nabrać pewności siebie. Pokazywali mi, jak się zachowywać na scenie, jak długo utrzymywać dźwięki, jak łapać oddech albo jak radzić sobie ze stresem.

- Na przykład jak?

- Przed występem trzeba wziąć wiele wdechów i wydechów, po prostu uspokoić się i rozluźnić. Wtedy na pewno nie będzie aż takiego dużego napięcia… Przed bitwami trenowaliśmy wszyscy  razem, mieliśmy dwie lub trzy próby, ale ćwiczyli też z nami trenerzy, którzy nie pokazują się w telewizji. Pobyt w telewizji dał mi możliwość poznania, jak powstaje talent show i jak to wszystko wygląda od środka, z drugiej strony ekranu. Podobało mi się to całe telewizyjne zamieszanie, wiele wywiadów i rozmów wizyty w garderobach, pełnych ciekawych strojów, gdzie nas przygotowywano do występu.

- Fajna przygoda…

- Tak, bardzo dobrze ją wspominam. Poznałam tam przyjaciół, z którymi utrzymuję kontakty do tej pory. Trwało to kilka miesięcy. W wakacje pojechałam na casting, później w październiku dostałam mail, że zapraszają mnie na przesłuchanie w ciemno. Wystąpiłam. Bitwy były w grudniu, ale niestety nie przeszłam już dalej. Przyjechałam za to na finał, 24 lutego. Udział w programie i poznanie wielu popularnych postaci, takich jak Tomasz Kamel czy Basia Kurdej-Szatan był fajnym przeżyciem.

- Chyba lubisz konfrontować się z rzeczywistością…

- Daje mi to dużo satysfakcji! Wybieram festiwale, gdzie trudno wygrać. To mnie napędza. Chętnie próbuję sił w konkursie, w którym nic nigdy nie osiągnęłam. Nawet jak nie wygram, myślę sobie - Następnym razem mi się uda. Bardzo to lubię! Cieszę się, kiedy przechodzę do kolejnego etapu albo dostaję nagrodę lub wyróżnienie. To miłe uczucie, gdy wiesz, że z tak wielu utalentowanych osób wybrali akurat „taką mnie”. Na każdym konkursie zyskuję nowe doświadczenia i cenne uwagi od jurorów, które wykorzystuję podczas przygotowań do kolejnego festiwalu lub konkursu.

- Czego najchętniej słuchasz?

- Gdy byłam mała, bardzo lubiłam piosenkę „Tej historii bieg”, a teraz najchętniej słucham pop-u. Uwielbiam Lady Gagę, bo bardzo mi się podoba jej głos. Byłam na filmie, w którym zagrała Lady Gaga. Świetnie odegrała swoją rolę i pokazała emocje. I tak powinno być, bo śpiewała smutną piosenkę. Ta piosenka od razu przypadła mi do gustu. Zaśpiewałam ją na konkursie „Pokaż Talent!” w Piławie Górnej i wygrałam.

Fot. UMPG i archiwum p. Marty Brzuszkiewicz

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

autor: Nina środa, 17.04.2019 10:07
Wspaniała! Powodzenia Olu!
D.S. Była wychowawczyni (zastępc poniedziałek, 15.04.2019 19:04
Olu, życzę wielu, wielu sukcesów!