Adam Lizakowski: Pieszycka Księga Umarłych - Marian Fiks

sobota, 18.1.2020 23:39 2076

Adam Lizakowski

Pieszycka Księga Umarłych

Marian Fiks

1956-2020

„Otworzył oczy, spojrzał na nas po raz ostatni

i zamknął je na zawsze. Ale minęło dwa dni

zanim serce przestało bić”

tak wyglądały ostatnie chwile życia  Mariana

cierpiał na ciężką chorobę wyniszczającą jego mózg i mięśnie

" Marian miał ciężki wypadek"

 "Był to dobry człowiek, prawda...".

„Znam go prawie 60 lat i uważam

za swojego przyjaciela”

- pisząc wiersz o śmierci poeta używa prostych, krótkich zdań:

niech te słowa będą przekazaniem wiadomości

której nikt nie chciałby usłyszeć

„lekarze zrobili wszystko, aby przeżył wypadek i nie cierpiał umierając”

- zaprzeczenia cierpieniu, gdyż nie można kogoś stracić

i nie płakać z tego powodu

 

- strach przed byciem złym posłańcem

to zadanie dla poety on nie stawia pytań

„Jaki jest sens życia teraz, gdy umiera niewinny człowiek?"

nie odpowiada na pytania

„tak nagle, jak to się stało?”

nie dziwi się:

„jeszcze wczoraj z nim rozmawiałem”

poeta wie, że najbardziej obawiają się śmierci ci,

którzy nie czują, że żyją pełnią życia

- stosuje desperacką próbę poetyckiej metafory

„śmierć Mariana przyglądała się w bocznym

lustrze samochodu”

albo „rozmawiała przez telefon”

lub „oślepiło ją poranne słońce” nie można dać się

porwać emocjom i informować o swojej bezradności

odpowiadać na wszystkie pytania dotyczące zdarzenia,

 które spowodowało śmierć i kiedy miał miejsce wypadek

lawina wyrzutów –

 "Gdybyś  tam nie jechał, nie zginąłbyś"

"Nie wiem, co mam teraz powiedzieć?”

„Dlaczego mnie nie posłuchał?”

"Dlaczego to właśnie on?"

„Śnił mi się dwa dni temu mogłam go ostrzec”

 

Poeta ma "wykonać zadanie" - przekazać informację

opisać kolce korony cierniowej cierpienia i śmierci

które towarzyszą  w życiu każdego człowieka

łagodnym tonem słodko kwaśnym -

białym wierszem o śmierci której symbolem jest czerń

wspomnieć o drodze którą o wschodzie słońca

przechodzi stado sowio-górskich muflonów

gdy wraca z wodopoju

wspomnieć o chropowatym polnym kamieniu  

leżącym przy drodze

wygrzewającym się w promieniach słońca

który wydaje się być pełen życia

w porównaniu z trumną przystrojoną

tęczą  pachnących kwiatów

poeta układając wiersz o śmierci przyjaciela

musi pamiętać o cienkiej ludzkiej

skórze i kruchych łamliwych kościach

i o tym, że ona nie zna się na smutku

ani radości i nasze ludzkie plany co

będziemy robić po południu lub jutro

nasze życie dwadzieścia czy osiemdziesiąt lat

nie obchodzą ją i są tylko nasze

ona od nas niczego nie chce

i niczego od nas nie oczekuje

jest nieludzka

Pieszyce 18 stycznia, 2020r.