Spirit Animals. Księga Shane’a

czwartek, 20.1.2022 09:08 719 0

Spirit Animals. Księga Shane’a 
Nick Eliopulos

Premiera 26 stycznia 2022 r.

           

Każdy człowiek i każda opowieść mają dwie strony…

 Przyjaciel i zdrajca. Zdobywca i król. Bohater i złoczyńca… Mimo że Shane jest tylko chłopcem, zrobi wszystko, żeby ocalić swój lud.

Conor, Abeke, Meilin i Rollan długo walczyli przeciw największemu wrogowi – Zdobywcom, aby uratować Erdas. Los wciąż i wciąż stawiał im na drodze Shane’a, ale żadne z nich nie poznało całej prawdy o chłopcu, który niemal na zawsze zmienił bieg historii. Jego przeszłość jest tajemnicza i skomplikowana…

Kim naprawdę jest Shane? Teraz jego historia zostanie wreszcie opowiedziana.

Lektura obowiązkowa dla fanów "Opowieści z Narnii" i "Władcy pierścieni". Siedem wciągających powieści oraz ekscytująca gra tworzą świat, w którym dzieci będą chciały na zawsze zamieszkać!

          

W skład serii SPIRIT ANIMALS wchodzą:

Spirit Animals. Zwierzoduchy. Tom 1 - Brandon Mull
Spirit Animals. Polowanie. Tom 2 – Maggie Stiefvater
Spirit Animals. Więzy krwi. Tom 3 - Garth Nix, Sean Williams
Spirit Animals. Ogień i lód. Tom 4 – Shannon Hale
Spirit Animals. Naprzeciw falom. Tom 5 – Tiu T. Sutherland
Spirit Animals. Wzlot i upadek. Tom 6 – Eliot Schrefer
Spirit Animals. Wszechdrzewo. Tom 7 – Marie Lu

 

W skład serii SPIRIT ANIMALS. UPADEK BESTII wchodzą:

Spirit Animals. Upadek Bestii. Powrót. Tom 1 – Varian Johnson
Spirit Animals. Upadek Bestii. Spalona ziemia. Tom 2 – Victoria Shwab
Spirit Animals. Upadek Bestii. Nieśmiertelni strażnicy. Tom 3 – Eliot Schrefer
Spirit Animals. Upadek Bestii. Ognista fala. Tom 4 – Jonathan Auxier
Spirit Animals. Upadek Bestii. Serce Ziemi. Tom 5 – Sara Prineas
Spirit Animals. Upadek Bestii. Pazur Żbika. Tom 6 - Varian Johnson
Spirit Animals. Upadek Bestii. Szeptacz Burz. Tom 7 – Christina Diaz Gonzales
Spirit Animals. Upadek Bestii. Smocze Oko. Tom 8 – Sarwat Chadda

 Spirit Animals. Opowieści zwierzoduchów. Wydanie specjalne  – Brandon Mull i inni

Spirit Animals. Księga Shane’a. Wydanie specjalne - Nick Eliopulos

  

Fragment:

Życie Shane’a zmieniło się na zawsze tego dnia, gdy zbudził go krzyk.

Brzmiał niczym wyjęty z sennego koszmaru, jakby spleść przerażenie, żałobę i złość. Ledwie dało się uwierzyć, że wydał go człowiek. Shane nigdy nie słyszał czegoś podob­nego, ale od razu zorientował się, że krzyczała jego siostra.

Wyskoczył z łóżka i czym prędzej wybiegł ze swojej sypialni. Po drodze nadepnął bosą stopą na kamyczek, jed­nak ból odczuł dopiero dużo później. Teraz liczyła się dla niego tylko Drina i dzieląca ich odległość. Nie zawahał się i nie przystanął na progu jej pokoju, żeby chociaż się rozej­rzeć, cóż to za strachy mogą tam na niego czekać, jakież to potworne zjawisko mogło wydusić z gardła siostry takie wycie.

Ale zatrzymał się od razu, kiedy wbiegł do pokoju pogrą­żonego w ciemnościach. Jego sypialnię zdążyło już bowiem rozjaśnić poranne słońce, korytarz również. U Driny coś blokowało światło. Stargane i podniszczone arrasy? Grube sploty bawełny? Shane nie rozumiał, o co chodzi.

Drina przestała krzyczeć, ale rzucały nią konwulsyjne spazmy. Coś było bardzo nie tak.

Podszedł do siostry, chwycił ją za ramiona i przytrzy­mał, lecz jej ciało nadal podskakiwało i podrygiwało pod jego dłońmi. Spojrzała na niego niewidzącymi oczyma, które musiały być świadkami jakiegoś niewyobrażalnego horroru.

Shane zorientował się, że raz po raz powtarza jej imię.

– Drina. Drina.

Kątem oka zobaczył jakiś ruch. Nie odwrócił się od razu. Zjeżyły mu się włosy na karku, zastrzygł uszami. Podskór­nie czuł, że wykonanie nagłego ruchu będzie okropnym błędem, i dlatego dalej trzymał dłonie na ramionach siostry. Powoli, bardzo powoli obrócił głowę, aż mógł spojrzeć na odległy róg pokoju.

Na ścianie przysiadł największy pająk, jakiego Shane kiedykolwiek widział.

Stwór również go zobaczył. Przyglądał mu się ośmior­giem oczu, wzrokiem obcym i niemożliwym do odczytania. Nie licząc żółtego pasa ciągnącego się przy odwłoku, był całkiem czarny. Jad skapywał mu ze szczęk na podłogę. Nie ruszał się, więc Shane również próbował stać nieruchomo, choć nie potrafił opanować drżenia wywołanego strachem i obrzydzeniem.

Musiał coś zrobić. Niebawem przybiegną inni, musieli przecież słyszeć krzyk Driny. A kolejna osoba, która wej­dzie do tej sypialni, znajdzie się idealnie pod ociekającymi jadem szczękami potwora.

Shane złapał ciężką mosiężną latarenkę stojącą przy łóż­ku Driny i odwrócił się powoli, żeby stawić czoła pająkowi. Wiedział, że będzie musiał włożyć w ten rzut całą swoją siłę. Może nie mieć kolejnej szansy.

Obce, niemrugające oczy nadal mu się przyglądały.

Stanął pewniej na nogach i zazgrzytał zębami. Odsunął się nieco z latarenką, gotowy nią rzucić, gdy…

Nagle Drina krzyknęła raz jeszcze. Tym razem jej wrzask ułożył się w słowo:

– Nie!

Dziewczyna zerwała się z łóżka i z całej siły odepchnę­ła brata. Shane przeleciał przez sypialnię i uderzył głową o kamień. Świat się zakołysał i chłopak upadł na posadzkę. Latarenka rozbiła się z hukiem o ziemię i obsypało go po­tłuczone szkło.

– Jest mój – powiedziała jego siostra.

Choć wzrok Shane’a zasnuwała czerwona mgiełka, patrzył na nią, jak stawia niepewne kroki ku stworowi przycupniętemu na ścianie, wyciągając przed siebie rękę z otwartą dłonią.

– Jest mój.

Dopiero wtedy Shane pojął prawdziwą grozę tej sytuacji. Pomimo gorączkowych nadziei, jakie żywił, jego siostra przywołała zwierzoducha.

Spłynęła na niego nieświadomość. Nie walczył z nią. Nie chciał widzieć tego, co miało się stać.

Wybudzanie się ze snu nie przychodziło Shane’owi trudno. Od dwóch lat, odkąd Drina przywołała swojego zwierzodu­cha, co rano budził się całkowicie przytomny, zawsze zlany zimnym potem przerażenia. Ten poranek nie był wyjątkiem.

Szybko rozejrzał się po suficie i spoglądał w każdy kąt sy­pialni, szukając jakiegokolwiek śladu bytności zwierzęcia. Dbał o to, żeby kamienne ściany były puste, a pokój wol­ny od jakichkolwiek gratów. Robił wszystko, aby nic nie zdołało się przed nim ukryć. Na koniec, zanim odważył się postawić stopy na ziemi, wychylał się za łóżko i zaglądał pod nie jak dziecko, które sprawdza, czy mrok nie kryje przypadkiem jakiegoś stwora.

Dopiero kiedy z satysfakcją upewnił się, że nie przy­zwał zwierzoducha podczas snu, przypominał sobie o oddychaniu.

Niby zdawał sobie sprawę, że szanse, aby był Naznaczo­nym, są marne, i powtarzał to sobie każdego dnia, mimo to wszyscy członkowie jego najbliższej rodziny jakoś przywołali zwierzoduchy. Ludzie mawiali, że są przeklęci, i bywały chwile, że on sam w to wierzył.

Niedługo skończy trzynaście lat. Dlatego jeśli jego zwie­rzoduch miałby się pojawić – a wraz z nim choroba zwykle towarzysząca powstawaniu więzi – nastąpi to niebawem.

Shane wyślizgnął się z łóżka i ściągnął przez głowę piża­mę mokrą od potu. Z szafy – drewnianego antyku, z którego usunął drzwi – wyciągnął świeżą tunikę i spodnie. Dzięki dokonanej przeróbce zniknęło choć jedno miejsce, którego się bał. Poza tym wujkowi chłopaka zawsze przydawało się drewno i chętnie brał każdą ilość.

Ubierając się, Shane przypomniał sobie, że kiedy jeszcze był dzieckiem, budził go, ubierał i kąpał służący. Teraz już nie został im prawie żaden. Trudno, żeby było inaczej. Nie mieli pieniędzy, aby im zapłacić, nie mieli też dość jedze­nia, aby ich wyżywić.

Shane nie znał za bardzo świata poza Stetriolem, lecz podejrzewał, że jest najbiedniejszym księciem. Przeszedł długim korytarzem do jadalni, a po drodze muskał palcem kamienne ściany i arrasy, pozostawiając ślady w kurzu. Ozdobne tkaniny przedstawiały legendarne sceny z dawno minionej przeszłości Stetriolu. Na jednej z nich strumienie wody wypływały z ust ogromnej ropuchy, tworząc jeziora i rzeki. Na innej dwa jaszczury malowały na sobie nawza­jem wzory, jeden starannie, porządnym pędzlem, przywią­zując wagę do detali, drugi – byle jak.

Shane znał też i inne arrasy, te zapomniane, które nadal zwisały z krokwi w ciemnych pomieszczeniach nieużywa­nych zakątków zamku. Te dzieła poświęcono wyłącznie zwierzętom: groźnym drapieżnym ptakom, ogromnym, złowrogim kotowatym i ośmiornicy o zadziwiająco mą­drym spojrzeniu. Lecz Wielkie Bestie przeklęły Stetriol. Lepiej więc, jeśli zostaną zapomniane.

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)