Rewolucja kadrowa w oddziale dziecięcym wałbrzyskiego szpitala?

niedziela, 1.10.2017 09:21 2415 0

Od pewnego czasu w Wałbrzychu głośno było na temat oddziału dziecięcego, który według opinii wielu zostanie zamknięty lub zreorganizowany by zrobić miejsce innej równie potrzebnej w ostatnim czasie specjalizacji – oddziałowi geriatrycznemu. 

Problemowi zaczęliśmy się przyglądać po tym jak do redakcji zgłosili się rodzice, których dziecko znajdowało się na oddziale dziecięcym wałbrzyskiego szpitala.

- Mój syn trafił na oddział z problemem neurologicznym, leżał na sali ze starszymi dziećmi. To nie było komfortowe – mówi zatroskana mama.

Okazało się, że nie jest to standard w pracy oddziału.

- Według wszelkich reguł, dzieci hospitalizowane powinny być w odpowiedni sposób grupowane na salach tak aby nie było zbyt dużych różnic wieku – tłumaczy pragnąca zachować anonimowość pielęgniarka.

W tym miejscu zaczynają się piętrzyć problemy. W trakcie próby ustalania faktów dotyczących losów oddziału, wyraźnie dało się zauważyć niechęć dyrekcji oraz strach personelu, który ma zakaz wypowiadania się do mediów.

- Od tego jest rzecznik prasowy – mówi ta sama pielęgniarka po czym szybko odchodzi.

Niestety rzecznik prasowy nie zechciał porozmawiać o problemie, zasłaniając się innymi obowiązkami. Dlaczego? Problemy, niejasności i pytania rodziców dają dużo do myślenia i nie pozwalają jednoznacznie odpowiedzieć na niewygodne dla szpitala pytania. Poszukaliśmy więc odpowiedzi gdzie indziej. Problemem zainteresował się wicewojewoda Kamil Zieliński.

- Pod względem prawnym, na dzień dzisiejszy likwidacja oddziału dziecięcego nie jest możliwa z kilku powodów. Po pierwsze szpital ma podpisany ważny kontrakt z NFZ i podczas jego trwania nie może zlikwidować oddziału, a ewentualne zmiany muszą najpierw zostać zatwierdzone w urzędzie wojewódzkim. Sama procedura nie wymaga jednak zbyt dużego wyprzedzenia czasowego. Chcąc jednak uspokoić mieszkańców Wałbrzycha, mogę wszystkich zapewnić, że na pewno nie zgodzimy się na likwidację oddziału dziecięcego – tłumaczy Kamil Zieliński.

Rodzice w dalszym ciągu czują się zaniepokojeni.

- Trudno nie martwić się o nasze dzieci jeżeli maluchy leżą ze starszymi, lekarze są przemęczeni, a pielęgniarki mówią wprost, że już od dawna nie było tak źle – mówi mama 5-latka – Chciałam z synem zostać na noc. Nie dostałam nawet krzesła. Nie mogłam się położyć koło syna. Panie pielęgniarki pomimo, że były miłe i grzeczne, bezradnie rozkładały ręce.

To nie jedyny taki przypadek gdy w szpitalu pomimo chęci personelu pewnych rzeczy nie można zrobić. Lekarze już od dłuższego czasu starali się walczyć o poprawę warunków pracy. Prosimy o rozmowę najpierw jednego z nich, później kolejnego. Także i tym razem spotykamy się z grzecznym lecz stanowczym nie. Przynajmniej oficjalnie. Za zamkniętymi drzwiami, gdy nikt nie słyszy pewne sprawy wyglądają inaczej.

- Już od dawna czujemy się przemęczeni. Pracujemy jak na dwóch etatach. Często dyżury pokrywają się ze sobą. Jesteśmy lekarzami, ale przede wszystkim ludźmi. Chcemy pomagać, a przez zmęczenie możemy komuś zaszkodzić – mówi jeden z pracujących na oddziale lekarzy. – Od dłuższego czasu staramy się o dodatkową pomoc. I tu wcale nie chodzi o nowych lekarzy na etacie, ale przecież można zaprosić na praktyki studentów. Każda pomoc się liczy. Wysłaliśmy do dyrekcji w tej sprawie pismo. W zamian dostaliśmy to – mówi lekarz. 

Wypowiedzenie umów o pracę jest o tyle zaskakujące, że jeżeli oddział szpitala dziecięcego będzie istniał, a do tego są potrzebni lekarze, to dlaczego zwalnia się lekarzy, których na chwilę obecną i tak jest mniej niż być powinno?

- To tak jakby ktoś chciał nas ukarać za mówienie prawdy – mówi lekarz. – Zwracaliśmy tylko uwagę na mankamenty, których jest sporo. Świetlica, którą musieliśmy zrobić z sali przeznaczonej dla chorych. Tylko że to akurat było potrzebne. Dzieci muszą mieć takie miejsce.

Lekarze mówią też o zaniżaniu statystyk przez co mniejszemu zapotrzebowaniu na ilość łóżek.

- Wspomniana świetlica podczas kontroli np. instalacji elektrycznej traktowana jest jako sala chorych. Nikt tam nie leży więc do statystyk dopisuje się całą salę i do tego pustą.

Wypowiedzenia obowiązywać będą przez trzy miesiące. Lekarze przez ten czas będą wykonywać swoje obowiązki jak dotychczas. Co potem? Jeżeli oddział ma istnieć, to zapewne dyrekcja szpitala zatrudni nowych lekarzy. Dlaczego innych? Czym zawinili obecni? Skąd pomysł na tak radykalne zmiany kadrowe? Szkoda, że w szpitalu nie chciano odpowiedzieć na te i wiele innych pytań.

Niedomówienia pozwalają plotkom żyć swoim życiem, a jak to zwykle bywa w każdej plotce jest ziarnko prawdy. Co przyniesie przyszłość? Czas pokaże.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)