Miasta rosną dzięki PIT

piątek, 12.8.2022 11:27 118 0

Miasta nie chcą, aby mieszkańcy płacili wysokie podatki. Chcą, żeby do ich budżetów wpływała jak najwyższa część dochodów z udziału w podatku dochodowym od osób fizycznych płaconym przez mieszkańców. Dlaczego? Ponieważ to napędza rozwój, wymusza na władzach lokalnych działania, które przyciągną biznes i nowych mieszkańców, a tym samym zapewnią miejskim budżetom dochody, które pozwolą finansować miejskie inwestycje i wysokiej jakości usługi dla mieszkańców – mówi Piotr Tomaszewski, skarbnik Miasta Bydgoszczy.

 

Dlaczego samorządy protestują przeciwko obniżkom stawek PIT? Chcą, aby mieszkańcy płacili jak najwyższe podatki?

Piotr Tomaszewski: Nie, samorządom wcale nie zależy na tym, aby podatek PIT był dla mieszkańców wysoki. Zależy nam na tym, żeby jak największa część dochodów z tego podatku trafiała do samorządowych budżetów.

Wygląda to trochę tak, jakby samorządy chciały, aby koszt obniżek PIT ponosił wyłącznie budżet państwa.

To są półprawdy, którymi posługuje się rząd i Ministerstwo Finansów, które nie chce przyznać, że na obniżce PIT budżet państwa akurat zarabia, głównie kosztem samorządów.

W jaki sposób?

Głównie na podatku od towarów i usług. Proszę zauważyć, że VAT jest dochodem wyłącznie budżetu państwa. To ma dwie konsekwencje. Po pierwsze każdy pieniądz, który zostaje na skutek obniżki stawek PIT w kieszeni podatnika, ten podatnik (w sumie my wszyscy) wydaje. Idzie do sklepu, kupuje i płaci VAT. I na tym właśnie polega cała finezja pomysłu resortu finansów, aby ulżyć podatnikom w płaceniu podatku PIT. Trzeba też pamiętać, że PIT jest tylko w 50% dochodem budżetu państwa (drugie 50% wpływów z tego podatku trafia do budżetów JST). Jednocześnie rząd mówi podatnikom, że to budżet państwa ponosi główne koszty obniżenia podatku PIT, nie wspominając jednak o tym, że przy okazji zarabia na całej operacji uzyskując wyższe wpływy z podatku VAT. Samorządy na takich operacjach, jak obniżka stawek PIT jedynie tracą. Nie mają bowiem udziału w podatku VAT. I to jest cala koncepcja Ministerstwa Finansów i rządu: jak wprowadzić ulgę zmniejszającą dochody budżetu państwa i samorządów, aby na tym następnie zarobić.

Rząd odpowiada, że utracone dochody samorządom rekompensuje, dając np. pieniądze na inwestycje.

I to jest właśnie druga, jeszcze bardziej finezyjna koncepcja realizowanego przez rząd i Ministerstwo Finansów pomysłu. Wyjaśnię to na bardzo uproszczonym przykładzie. Ostatnio rząd przyznał miastom dofinansowanie na remonty dróg wojewódzkich znajdujących się na ich terenie. Zasady są takie, że 50% inwestycji pokrywa rządowa dotacja, a 50% ma dołożyć samorząd ze środków własnych. Przy czym te 50% rządowego dofinansowania jest stałe. Oznacza to, że przy tak galopujących cenach jak obecnie, przy takiej inflacji okazuje się, że cena z przetargu jest nawet dwukrotnie wyższa niż ta, która była planowana i wnioskowana przez samorząd. W praktyce to oznacza, że rządowe dofinansowanie wynosi nie 50% kosztów inwestycji, a jedynie 25% tych kosztów, czyli niewiele więcej niż wynosi koszt podatku VAT, który samorząd musi – w związku z zrealizowaną inwestycją – zapłacić w cenie zakupionych np. usług czy materiałów budowlanych. To tak, jakby rząd i Ministerstwo Finansów powiedziało: drogi samorządzie zbuduj sobie te drogi we własnym zakresie i za własne (albo prawie za własne) pieniądze, a my ci pozwolimy nie zapłacić podatku VAT.

Jak na hojnego darczyńcę, to trochę marnie to wygląda…

Powiem więcej, to jest darczyńca, który najpierw samorządy okradł z ich dochodów. Bo to co rząd i Ministerstwo Finansów zrobiło z samorządami od 2019 r. jest niczym innym jak kradzieżą dokonana w ramach przepisów prawa. Wyjaśnię to na przykładzie Bydgoszczy. W latach 2011 – 2019 nadwyżka operacyjna w miejskim budżecie wzrosła z 10 mln zł do 292 mln zł. To był wzrost liniowy. W 2019 r. rząd wprowadził pierwszą nowelizacje ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych obniżającą PIT. Do tego dołożyła się konieczność sfinansowania wprowadzonych przez rząd podwyżek nauczycielskich wynagrodzeń i nadwyżka operacyjna Bydgoszczy skurczyła się o 50 mln zł.

Dalsze obniżenie nadwyżki operacyjnej było spowodowane pandemią COVID-19. W sumie z 292 mln zł nadwyżka operacyjna Bydgoszczy obniżyła się do poziomu 207 mln zł w 2020 roku.

Skończyła się pandemia i przyszedł Polski Ład.

Tak. Pomijając, że rząd ten Polski Ład wprowadził tak dramatycznie źle, że raczej należałoby go określić mianem Polskiego Bezładu, to dla samorządów oznaczał on kolejny spadek dochodów z podatku PIT. W przypadku Bydgoszczy przełożyło się to na dalsze obniżenie nadwyżki operacyjnej o 140 mln zł.

Czyli skutkiem wprowadzonych przez rząd obniżek PIT w latach 2019 – 2020 był spadek nadwyżki operacyjnej o 140 mln zł?

Tak, ale rząd zrobił coś jeszcze. Wprowadził tzw. regułę stabilizacyjną, która powoduje, że samorządy dostają 1/12 zaplanowanych przez ministra finansów dochodów z PIT, a nie 1/12 realnie wpływającego do budżetu państwa dochodu z tego źródła.

No tak, ale minister finansów obiecał, że jeżeli w danym roku dochody realne z PIT będą wyższe od tych zaplanowanych, to rząd samorządom tę różnicę wyrówna. Co prawda z dwuletnim opóźnieniem, ale ma wyrównać.

Zaraz do tego dojdę. Na 2022 r. minister finansów zaprognozował, że wpływy z PIT, a więc i dochody JST z tego źródła będą o 14% niższe niż w 2021 r. i według tej prognozy przekazuje samorządom – co miesiąc – 1/12 tak wyliczonego dochodu z PIT. Po upływie 6 miesięcy 2022 r. minister finansów zakomunikował, że budżet państwa ma tego PIT-u (rok do roku) o 13,6% więcej. Bardzo upraszczając można powiedzieć, że pan minister raczył się w swoich prognozach pomylić o 27,6% dochodów, co przekłada się na 150 mln zł dochodu, który nam w tym roku zabrał, a który odda nam za dwa lata pomniejszony o 30% (dwuletnią) inflację.

Innymi słowy budżet państwa – dzięki pomyłce ministra finansów – zarabia na samorządach.

Powstaje pytanie, o ile w swoich prognozach minister finansów pomyli się w tym roku. A wszystko to oznacza, że minister finansów – ustalając całkowicie arbitralnie prognozy dochodów z PIT – może jednoosobowo zabić samorządy w Polsce. Wystarczy, że zaprognozuje, że w 2023 r. dochody z PIT będą również niskie i pozbawiając w ten sposób np. Bydgoszcz kolejnych 100 mln zł dochodu z PIT. I to jest właśnie dramat, który rząd przygotował dla samorządów. Dla Bydgoszczy efektem tego dramatu jest nadwyżka operacyjna w wysokości minus 7 mln zł.

Czyli nadwyżka operacyjna Bydgoszczy spadła z (plus) 292 mln zł do (minus) 7 mln zł?

Tak. W ciągu dwóch lat o blisko 300 mln zł. I nie miała na to wpływu ani pandemia, ani hiperinflacja. Może powiem inaczej. Ze skutkami pandemii COVID-19 i hiperinflacją jakoś byśmy byli w stanie sobie poradzić. Ale ze skutkami działań rządu poradzić sobie nie jesteśmy w stanie.

Czy jest jakiś sposób, aby poprawić sytuacje finansową samorządów?

Oczywiście. Należy zwiększyć udział JST w podatku PIT, a najlepiej uczynić z podatku dochodowego od osób fizycznych podatek w 100% samorządowy. Dlatego taki właśnie projekt ustawy samorządy skupione w Unii Metropolii Polskich i Związku Miast Polskich przekazały Marszałkowi Senatu. Dla JST (a w szczególności dla miast) nie ma obecnie źródła dochodów własnych o takim znaczeniu jak podatek PIT. To dzięki dochodom z PIT miasta się rozwijają, tak jak się rozwijają i tego źródła nie da się zastąpić żadnym innym. Dlatego podatek PIT powinien stać się podatkiem samorządowym w całości. Zwłaszcza, że dla budżetu państwa dochód z tej daniny nie ma pierwszorzędnego znaczenia. Zaznaczę jeszcze, że samorządom wcale nie chodzi o to, aby podatek PIT był maksymalnie wysoki dla mieszkańców. Nie nam chodzi tylko o to, aby jak największa część z tego podatku trafiała do budżetów samorządowych.

Dlaczego podatek PIT, a nie np. większa subwencja?

Dlatego, że samorządność sprowadza się do możliwości decydowania o dochodach i wydatkach. W przypadku subwencji samorządy nie mają żadnego wpływu na stronę dochodową. Na stronę wydatkową mają natomiast wpływ w bardzo ograniczonym zakresie. Zastępowanie dochodów podatkowych (własnych) dochodami w postaci subwencji czy dotacji oznacza koniec samorządności i początek centralnego sterowania. Zwłaszcza, że rząd i Ministerstwo Finansów nie tylko decydują o tym, jakiej wysokości subwencje samorządom przekaże, ale też na jakie cele czy zadania pieniądze z tej subwencji samorządy mogą wydać.

A dlaczego PIT? Ponieważ samorządy mają realny wpływ i możliwość na zwiększanie dochodów z tego źródła. Miasta, gminy zarządzając na swoim terenie prowadzą działania w kierunku gminy: proturystycznej, probiznesowej, proprzemysłowej, typowo rekreacyjnej czy innej. Po co są te strategie? Aby przyciągnąć jak najwięcej mieszkańców, [ponieważ ci właśnie mieszkańcy zapewniają gminie (miastu) dochód (właśnie PIT)] i rozwój, co z kolei przyciąga kolejnych mieszkańców. To wszystko podnosi bogactwo i dynamikę rozwoju danej jednostki. Dlatego PIT jest najlepszym źródłem dochodu dla miast i gmin. Wymusza bowiem podejmowanie przez władze lokalne działań, które minimalizują bezrobocie, przyciągają inwestorów i zapewniają tej jednostce rozwój z tej prostej przyczyny, że przekłada się to na jej dochody budżetowe.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)