Skrzynia ofiarna

piątek, 2.8.2019 08:15 1455 0

Tytuł: Skrzynia ofiarna
Autor: Martin Stewart
Wydawca:  YA!
Tłumacz:  Helena Skowron
Oprawa:  miękka ze skrzydełkami
ISBN:  978-83-280-6454-6
Liczba stron: 400
Data premiery: 18.09.2019 r.

Nigdy nie przychodź do skrzyni sam.
Nigdy nie otwieraj jej po zmroku.
Nigdy nie wyjmuj daru ofiarnego.

Paranormalny thriller, który pokochają fani powieści w stylu To Stephena Kinga i serialu Stranger Things!

W upalne wakacje 1982 roku Sep, Arkle, Mack, Lamb i Hadley zostają połączeni przez więzy przyjaźni… oraz mroczny sekret, który po latach powraca, aby ich nawiedzać.

Kiedy nastolatkowie znajdują w lesie starożytną kamienną skrzynię, pod wpływem sennej wizji postanawiają złożyć w niej ofiary. Każde z nich oddaje skrzyni coś wyjątkowo bliskiego swojemu sercu. Zawierają przy tym pakt: nigdy nie powrócą do skrzyni nocą, nigdy nie przyjdą do niej samotnie i nigdy nie zabiorą z niej swoich darów.

Cztery lata później losy dawnych przyjaciół ponownie łączy ze sobą seria przerażających, krwawych wypadków, która może oznaczać tylko jedno – któreś z nich złamało przysięgę. Jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić?

Fragment:

Gdy Sep sięgnął pod łóżko, by znaleźć rzecz, którą od początku zamierzał ofiarować – rzecz, którą przyniósł mamie do szpitala, zanim wróciła do domu, która siedziała przy niej, gdy jej pierś wznosiła się słabymi, rzężącymi oddechami – pozostali szperali wśród własnych dziecięcych drobiazgów, otwierając na oścież szafy i wyciągając szuflady.

Gdy wybierali przedmioty, czas owijał się wokół nich powoli.

Hadley przerzuciła kartki książeczki, której nigdy więcej nie chciała oglądać – książeczki wypełnionej żałosnymi sekretami. Przekręciła kluczyk, zamykając solidną skórzaną okładkę, a potem wyrzuciła go i patrzyła, jak wirując, spływa w dół toalety. Zamknęła oczy, życząc sobie, by połknął go jakiś krab.

Oddech Arkle’a świszczał przez zaciśnięte zęby, a on zbierał zwęglone ważki, przypominając sobie, jak je złapał nad rzeką chwilę po tym, gdy spalił swoje świadectwo. Zwijał się ze wstydu, przypominając sobie, jak złożona karta rozwinęła się w płomieniach, odsłaniając jego głupotę – i jak inni odwrócili wzrok, żeby oszczędzić mu zażenowania. Wyjął zapalniczkę z tajnej skrytki w dolnej szufladzie i wsunął za ucho papierosa.

Lamb czesała włosy i wspominała, jak wyglądała jej matka w lustrze toaletki. Sypialnia wciąż nią pachniała: jej perfumami, ubraniami, skórzaną słodyczą jej butów i torebek zamkniętych w zbyt małej szafie. Lamb spojrzała na siebie, przeciągnęła dłonią po linii szczęki, a potem sięgnęła do dolnej szuflady toaletki i – zaczepiając o coś zawiązaną na gipsie chustką – wyjęła składane szylkretowe lusterko, które w dzieciństwie obiecała jej matka.

Mack usiadł na brzegu łóżka, śledząc wzrokiem wskazówkę zegarka, która zakreślała powolne kółko, i marząc, by się zatrzymała; by koniec tego lata na zawsze pozostał odległy, by na zawsze pozostali tacy jak teraz.

Dłoń Sepa natrafiła na coś miękkiego i puszystego, z okrągłym brzuszkiem zacerowanym sznurówką. Wyciągnął Barnabę z zakurzonej przestrzeni za komiksami i grami planszowymi, spojrzał na jego wiecznie uśmiechniętą mordkę i ściskał go tak długo, aż rozbolały go palce. 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nowy wątek