Jak podała chińska agencja Xinhua mistrz świata w rzucie młotem, Paweł Fajdek po ceremonii uczestniczył w suto zakrapianym obiedzie i pijany zapłacił taksówkarzowi złotym medalem. Taka wiadomość pojawiła się we wszystkich światowych serwisach w tym w brytyjskim The Independent.
Rewelacjom tym zaprzecza w wypowiedzi dla serwisu sport.tvn24.pl menadżer sportowca, Czesław Zapała. - Paweł jako sportowiec miał prawo być zmęczony i może wypił jakieś piwko, ale nic więcej. Pamiętam, jak odprowadzałem go do pokoju hotelowego i wtedy zauważył brak medalu. Ale powiedziałem mu: spokojnie, znajdziemy go. Medal został w taksówce. Pan taksówkarz był zachwycony i robił sobie zdjęcie z Pawłem i medalem. W tym całym zamieszaniu krążek został po prostu w taksówce. Nie wiem, kto tu pisze, że szofer chciał ukraść medal... To jakieś zupełne nieporozumienie. Bzdura. Zadzwoniliśmy do korporacji, sprawdzono monitoring, znaleziono taksówkarza razem z medalem - opisuje ze szczegółami Zapała.
Chińscy dziennikarze napisali, że polski lekkoatleta był pijany. Powoływali się na polskich dziennikarzy, którzy mieli potwierdzić, że młociarz hucznie celebrował zdobycie tytułu mistrza świata.
Wasze komentarze