Na rubieżach Riese

poniedziałek, 12.2.2018 09:59 4922 2

Nie będę pisał o Riese. W ogóle. Mam wrażenie, że o Riese napisano już bardzo dużo, może nawet zbyt dużo. Że może lepiej by było, gdyby część tekstów w ogóle nie napisano, bo jak teraz spytać w księgarni o cokolwiek o Riese, to uprzejma pani pierwsze kroki kieruje ku półce z pozycjami o ufo.

Z drugiej strony, jak tu nie pisać o Riese, skoro mieszkając w cieniu Gór Sowich, dorastając wśród legend i opowieści człowiek nasiąknął nimi jak gąbka i gdyby go wycisnąć, to powypadałyby z pamięci przekazy o polowaniu na amerykańskich spadochroniarzy zakończonym strzelaniną z sowietami w rejonie Przełęczy Jugowskiej, o kablach pod napięciem biegnących w kierunku gór ze stacji trafobielawskich zakładów, o dziwnej aktywności radzieckich wojsk w rejonie Wielkiej Sowy i Lasocina, o domach pobudowanych na najlepszym wapnie na świecie, wydobywanym nocą z dołów grzebalnych z okolic pobliskich podobozów Gross-Rosen, i wiele, wiele innych. Zapewne prawdy w tych opowieściach trzeba by ze świecą szukać, ale stworzyły one w komplecie z instalacjami wojskowymi, które w górach namacalnie przecież istnieją pewną miejscową legendę. Jedna z opowieści dotyczyła okopów w górach jakich pełno od strony Bielawy.

Przeskoczmy zatem w czasie do słonecznego lipca 1944 roku.

 
Tak pisał do przyjaciół GottfriedDierig, dyrektor generalny i jeden z właścicieli rodzinnej firmy włókienniczej „Christian DierigAktiengesellschaft” w Bielawie na Dolnym Śląsku. Najgrubsza z grubychryb wśród przemysłowców III Rzeszy. Dyrektor Grupy Przemysłowej Niemieckiej Rzeszy skupiającej ważne strategicznie przedsiębiorstwa, podległy bezpośrednio Hermannowi Göringowi. Korespondował jak równy z równym z zarządem Deutsche Banku, gościł w swoich zakładach całe, ewakuowane ze Stuttgartu Robert Bosch Gmbh, dawał „zatrudnienie” tysiącom więźniów okolicznych obozów pracy – fili Gross-Rosen. Skoro dla takiej osoby załatwienie przepustki w Góry Sowie było kłopotliwe – bo inaczej w ogóle by o tym nie wspominał, a bez przepustki wejście na obszar gór czymś absolutnie nie do pomyślenia – znaczy to, że teren Gór Sowich już w 1944 roku był jednym z lepiej strzeżonych obszarów na terenie III Rzeszy. Dopóki tajemnicy strzegły duże odległości od frontów pilnowano samych gór. Sytuacja dramatycznie się zmieniła na początku 1945 roku.

15 lutego 1945 roku Armia Czerwona domknęła otoczenie Wrocławia i rozpoczęło się słynne oblężenie FestungBreslau. Wydawać by się mogło, że w takich okolicznościach odległe o około 40 km od pozycji wojsk radzieckich tereny Gór Sowich będą co najwyżej świadkiem ewakuacji i zabezpieczeń obiektów wojskowych i przemysłowych.Nic bardziej mylnego.

W tym czasie na terenie całego Kreis Reichenbach (powiatu dzierżoniowskiego) sytuacja przywodziła na myśl rozdeptane mrowisko. Przez okoliczne miasteczka przewalały się przeróżne jednostki wojskowe, na bieżąco były uzupełniane i kierowane z powrotem na front. Sytuacja była tak wyjątkowa, że czołgi słynnej z błyskawicznego podboju Francji 7 dywizji pancernej zwanej „Dywizjnem Duchów” (dieGespensterDivision)były tutaj naprawiane przez bielawskich i pieszyckich kowali. Dołożyć do tego należy duże transporty jeńców i więźniów z całej Europy, tłumy uchodźców i masowe dezercje kończone często doraźnym sądem i przykładowymi egzekucjami. I w takiej to sytuacji pada rozkaz ufortyfikowania całej okolicy. Tysiące niewolników z obozów SportschulleLangenbielau I i II oraz z innych doraźnych miejsc zakwaterowania porzucają pracę w zakładach zbrojeniowych Dzierżoniowa i Bielawy i są kierowane w Góry Sowie do kopania okopów, rowów strzeleckich i stanowisk ogniowych.

Powstaje potężna linia umocnień ciągnąca się przez 20 km od miejscowości Jodłownik, aż do Bystrzycy Górnej. Drogi dojazdowe do rejonu Gór Sowich są zabezpieczane potrójnymi stanowiskami obronnymi. Kopane są rowy  przeciwczołgowe, zaminowano wszystkie mosty na rzece Piławie, wiadukty kolejowe, obiekty inżynieryjne. Zamiast skupiać się na produkcji zbrojeniowej, gdzie każdy nabój był na wagę złota, poświęcono 2-3 miesiące intensywnej pracy i to na sam koniec wojny na zamknięcie dostępu do …, hm, no właśnie. Do czego? Do pustych sztolni wykutych w surowej skale? No, ale obiecałem, nic o Riese : )

Jak to wygląda teraz? Czy coś pozostało z tamtych dni? Okazuje się, że bardzo dużo, aż za dużo. 8 listopada 2017 roku 1/3 Dzierżoniowa została zablokowana w powodu rozminowywania mostu na ul.Sienkiewicza przez specjalistów z 1 Pułku Saperów im.Tadeusza Kościuszki z Brzegu. W trakcie wydobywania z konstrukcji mostu około 200 kg trotylu ewakuowano okolicznych mieszkańców, dzieci ze szkół, klientów pobliskich banków i sklepów. Zamknięto wszystkie przyległe drogi paraliżując na długo komunikację miejską. Kilkanaście lat wcześniej taka sama akcja odbywała się na wiadukcie kolejowym położonym na wylotówce z Dzierżoniowa na Ząbkowice. Jeszcze kilkanaście lat wcześniej rozminowano  

duży most w rejonie młyna w Dzierżoniowie. Zapewne można spodziewać się podobnych „atrakcji” w przyszłości, kiedy przyjdzie pora na remonty kolejnych mostów.

Natomiast okopy, hm, okopy w terenie wyglądają bardzo niepozornie, przez 70 lat przyroda zrobiła dużo aby je zniwelować i zamaskować. Są spłycone, często zarośnięte chaszczami i młodym lasem, całą swą okazałość prezentują dopiero na mapach powstałych ze skanowania laserowego powierzchni ziemi (lidar). Umocnienia ciągną się kilometrami wzdłuż wschodnich stoków Gór Sowich. Każda dolina od wylotu Przełęczy Woliborskiej w rejonie Jodłownika, aż do końca gór w rejonie Bystrzycy Górnej jest strzeżona przez stanowiska przy wlotach, a niektóre posiadają dodatkowe punkty ogniowe w głębi gór, po obydwu stronach zboczy. Ponadto drogi dojazdowe do gór również posiadają punkty klinujące dostęp.

Bierzemy na tapetę jeden z nich, ulokowany na wzgórzu o wdzięcznej nazwie „Wiewiórka”. Jest złożony z rowów strzeleckich skierowanych w stronę drogi Piława-Jodłownik-Przełęcz Woliborska-Nowa Ruda. Okopy dodatkowo otaczają większe zagłębienie umocnione dodatkowo ziemią z wyrobiska, zapewne miejsce przygotowane dla stanowiska moździerzy. Tego typu konstrukcje powstawały od stycznia do kwietnia 1945 roku. Przy wznoszeniu tych umocnień pracowało setki niewolników i robotników przymusowych. Według relacji wielu z nich zmarło, początkowo zwłoki były przywożone do obozu Sportschulle, potem zmarłych grzebano na miejscu przy okopach.

Zwiedzając Riese pamiętajmy i o nich.
 
Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa z wyjątkiem zdjęć nr 3 i 4 pochodzących ze strony BIP jednostki: http://1psap.wp.mil.pl/pl/4_279.html, które zostały wykonane 8 listopada 2017 roku.
 
Rafał Januszkiewicz
 
Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

Iris poniedziałek, 12.02.2018 14:34
Świetny artykuł, mam nadzieję, że to zapowiedź większego cyklu.
poniedziałek, 12.02.2018 14:12
normalnie przepowiedział pan http://doba.pl/ddz/artykul/podejrzenie-k
olejnych-niewybuchow-w-dzierzoniowie-/28
126/15