ZACZYTANI... Jacek Dehnel "Matka Makryna"

piątek, 16.9.2016 08:16 2499 1

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca Elżbieta M. Horowska.

 

Jacek Dehnel, Matka Makryna, Warszawa 2014 W.A.B.

 

W lipcu miałam szczęście (!) drugi raz uczestniczyć w festiwalu Góry Literatury w Nowej Rudzie. Gościem jednego ze spotkań z pisarzami był Jacek Dehnel, którego czytywałam dotychczas tylko na łamach tygodnika „Polityka”. Dzięki festiwalowi sięgnęłam po książki tego ciągle młodego pisarza.

Dzisiejszą pozycję najlepiej przeczytać w całości, strona po stronie. Później dopiero zajrzeć do posłowia autora, do cytatów na wyklejce, do tekstu odredakcyjnego wreszcie. Zważywszy, że to  rzadko dziś uprawiana przez pisarzy powieść historyczna, bardziej wnikliwy czytelnik zapewne sięgnie jeszcze po jakieś opracowania tematycznie związane z bohaterką i czasem akcji książki.

Powieść Dehnela zadziwia. I irytuje. Już okładka zwraca uwagę. Skoro tytuł wyznacza bohaterkę a ilustracja prezentuje postać zakonnicy, można by się spodziewać konkretnego portretu siostry. Tymczasem wizerunek jest bez twarzy; nieodgadniony. Lektura wyjaśnia zamysł twórcy okładki. Wyjaśnia też dlaczego zakonnicy towarzyszą ewidentne narzędzia tortur i przemocy.

Książka jest przepojona, powiem nawet, że przeładowana aktami okrucieństwa, o którym człowiekowi XXI, normalnemu zjadaczowi chleba metody zadawania bólu nawet nie przyszłyby na myśl. Tylko poprzednie wieki, oparte na klasowości społeczeństwa mogły i stosowały TAKIE akty barbarzyństwa i bestialstwa. A im bardziej na Wschód, tym bardziej wyszukane. Słyszał ktoś o tzw. pławieniu? Od strony 254 jest szczegółowy opis. Ujmując skrótowo, bezdusznie niestety, to podtapianie kogoś. W tym przypadku kobiet, w jeziorze, późną jesienią, już przy minusowych temperaturach. Akty takiego i innego okrucieństwa, dręczenia, męczenia ludzi w książce Dehnela są niekończące się.

Powieść jest poświęcona niewyobrażalnej mistyfikacji mającej miejsce w Europie, w połowie XIX w. Historia zdarzyła się naprawdę, choć dzisiaj trudno uwierzyć, że rzeczywiście miała miejsce. W sukurs autorowi przyszła redakcja wydawnicza. Następujące po sobie rozdziały wydrukowano inną czcionką, bowiem czytelnik ma wrażenie, że każdy z nich pisze (książka ma narrację w pierwszej osobie) inna kobieta. Po czym, ku końcowi, zagadka znajduje rozwiązanie. Oprócz bohaterów fikcyjnych, autor przywołał całą plejadę postaci historycznych z siostrą Makryną na czele. Obok niej pojawiają się nasi najwięksi wieszcze: Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Krasiński. Nawet generałowi Józefowi Bemowi (bez nazwania go wprost) autor poświęcił akapit. Podobnie parę zdań znalazło się dla umierającego Chopina.

Jacek Dehnel z pietyzmem przedstawił realia epoki romantyzmu w sztuce i literaturze, od upadku i prób wskrzeszenia państwa polskiego w epoce Napoleona po prawie powstanie styczniowe. I to na tle spraw ogólnoeuropejskich. Rzecz dzieje się, jeśli o miejsce akcji chodzi, od wschodnich rubieży dawnej Rzeczypospolitej, przez Księstwo Poznańskie i Paryż, po Rzym; przede wszystkim ten papieski Rzym. W powieści pobrzmiewają ruchy wolnościowe różnych polskich grup emigracyjnych (po powstaniu styczniowym). Słychać też rodzące się poruszenia narodowościowe w Europie połowy XIX wieku. Donośnie pobrzmiewają sprawy społeczne. Matka Makryna, sama z prostego ludu pochodząca, wbrew duchowi rodzącej się demokratyzacji życia obywatelskiego nawołuje do zachowania feudalnego porządku społecznego: „Tak zawsze było i będzie, i być powinno – mówię – bo i Bóg tak chce, aby panowie i szlachta rozkazywali, a chłop pracował i słuchał. Bizuna [bicza] na chłopa trzeba, żeby mu nad grzbietem wisiał, do bizuna chłopi stworzeni” (s.342). Może historia naszego kraju wyglądałaby inaczej, gdyby państwo-szlachta, katolicka bardzo, dostrzegali w chłopstwie TAKŻE polskich obywateli?

Zadziwiająca, intrygująca i – nie ukrywam – trudna jest książka Jacka Dehnela. Niewątpliwie adresowana do wytrawnego czytelnika. Wystarczy powiedzieć, że była finalistką Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus” w poprzednim roku. Ale także dla zwykłego, wytrwałego czytelnika, pożeracza książek będzie lekturą odpowiednią. Stawiającą od początku jedno pytanie – co dalej? Nie o to chodzi w czytaniu?

Elżbieta M. Horowska

Książkę wypożycza Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Ząbkowice Śl. (ratusz), szukaj jej także w swojej bibliotece.

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

 

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

niedziela, 18.09.2016 23:17
Muszę się w końcu wypowiedzieć na temat tych rekomendacji!... Fajna sprawa! Sam skorzystałem już kilkakrotnie i myślę, że to nie koniec. Pozdrawiam!