Walka o ogień w Muzeum Filumenistycznym w Bystrzycy Kłodzkiej wygrana. Nowa wystawa po prostu wypaliła [FOTO]

czwartek, 28.12.2023 23:25 2009 0

Paweł Pawlik, dyrektor Muzeum Filumenistycznego w Bystrzycy Kłodzkiej, znalazł przepis na nowe muzeum w starej, jakże nobliwej przestrzeni. Przede wszystkim nie można bać się zmian. Po drugie, warto mieć przychylność lokalnych mecenasów. Ale – co najważniejsze – nie podkreślać, że wszystko wie się najlepiej i umieć współpracować z innymi, równie zakochanymi w muzeum.

Zacznijmy od odwagi. W Nowy Rok pisaliśmy: „Paweł Pawlik: człowiek, który w bystrzyckim Muzeum Filumenistycznym wynalazł nowy, 2023 rok” [więcej TUTAJ]. Teraz ten sam człowiek zapewnił nam dobre zakończenie tych 12 miesięcy. W dawne ewangelickie obiekty zaprojektowane przez wybitnego architekta Karla Friedricha Schinkla (1781-1841), które powstały 200 lat temu, tchnął nowe życie. Przesada?

Rok temu odważył się przesunąć z dawnego prezbiterium koszmarną postać krzeszącą ogień. To dla nas był symbol zmian. I przypomniała nam się anegdotka, którą usłyszeliśmy od niegdysiejszego selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski, Jerzego Engela. Jej morał był taki: nie ma złych piłkarzy, są tylko źle ustawieni na boisku. U Pawlika maszkaron z „dziewiątki” stał się lewoskrzydłowym. I jak teraz gra dla drużyny!

Kogo nie bawi ta piłkarska analogia, niech zwróci uwagę na inny pomysł Pawlika. Otóż w tym, czym także już dysponował, czyli tysiącach zapałczanych etykiet, dostrzegł prawdziwą sztukę i nie zawahał się jej użyć. Obrazki z pudełek zapałek powiększone do wielkich plakatów po prostu świecą blaskiem arcydzieł. Na tych, którzy wolą multimedialne zabawy, czekają na ekranach, na których można dotknąć ich detali.

Z muzeum nic nie zniknęło, nic nie zostało przed nami schowane. Są tam dalej w gablotach wymyślne zapalniczki czy krzesiwa, ale to kolekcja dla ich amatorów. Muzeum Filumenistyczne po zmianach, które pierwszy raz w całości widzieliśmy 28 grudnia, nie straciło niczego ze swojej wyjątkowości, a zyskało oddech. To teraz może być po prostu miejsce spotkań. Które to już w tej niesamowitej Bystrzycy Kłodzkiej!

Paweł Pawlik zyskał przychylność burmistrz Renaty Surmy i bystrzyckich radnych, ale o to chyba nie musiał specjalnie zabiegać. Gmina nie jest żadnym eldorado, ale muzeum utrzymuje. Bo tak trzeba. – Nie można oszczędzać na kulturze – powiedziała podczas otwarcia wystawy pani burmistrz. Hmm... A sam Pawlik tak tłumaczył zmiany: – Chcieliśmy wciągnąć widza w ten świat, w tę grę... My, czyli kto?

Przypomnijmy malarkę i projektantkę wnętrz, Karolinę Pośpiech, która np. podzieliła części dawnego kościoła tak, że wyczarowała dodatkową przestrzeń wystawienniczą. Pawlik nie zawahał się też wykorzystać umiejętności wspaniałej żony [własnej!] i pasji przyjaciół, wśród których są społeczni kustosze muzeum. A miejsce na koncerty? Moises Bethencourt dowiódł, jaki tam może być sound. Zachwycił samą burmistrz...

I długo tak można piać z zachwytu, ale lepiej odwiedzić Muzeum Filumenistyczne. Z dwóch powodów. Pierwszy, by się z nami pokłócić, czy rzeczywiście jest tak kapitalnie. Drugi... By kupić bilet, bo muzeum to przecież nie Mateuszowe ptaki i nikt nie stawia takiego pytania: – Czy wy [czyli muzeum] nie jesteście ważniejsi od ptaków? Trzeba wesprzeć to, co dobre, bo z nieba mu pieniądze nie spadają. [kot]

PS Nie dziwcie się, jeśli dyrektor Pawlik na pytanie, co jest najważniejsze w adaptacji budynku na nową wystawę, odpowie: – Nowa instalacja elektryczna... To jednak twardo po ziemi stąpający facet. Choć my mamy do niego osobisty żal. Kiedyś obiecał nam, że znowu wystąpi na scenie z czeskimi pieśniami [Ależ je wykonuje z akompaniamentem akordeonu!]. Może społeczny nacisk coś da? Jest na to dobre miejsce. Jego muzeum.

Zadanie „Opowieści zapałczane – Matchbox stories” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego. Zadanie dofinansowano ze środków Gminy Bystrzyca Kłodzka.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)